Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

1/8 finału Pucharu Polski. Wisła Kraków – Lechia Gdańsk 0:1

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Michał Probierz, selekcjoner Lechii Gdańsk podczas spotkania z Widzewem Łódź 7 października br.
Michał Probierz, selekcjoner Lechii Gdańsk podczas spotkania z Widzewem Łódź 7 października br. T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Walka o pucharowy awans, w atmosferze przyjaźni na trybunach, zakończyła się na korzyść zespołu pod wodzą Michała Probierza. Bramkę na wagę ćwierćfinału PP zdobył Paweł Buzała. Tym samym sposobem, za burtą rozgrywek znalazła się Wisła.

Tuż po zakończeniu 12. kolejki rozgrywek piłkarskiej elity, kluby nie tylko z Ekstraklasy podjęły walkę o awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Wśród nich znalazła się także gdańska drużyna, prowadzona przez Michała Probierza. Potyczkę z Wisłą traktuję również jako bardzo ważny test dla naszej defensywny przed kolejnymi ligowymi konfrontacjami – podkreślał przed wtorkowym meczem trener Lechii, który niegdyś sam prowadził zespół „białej gwiazdy”. W trzech ostatnich meczach w T-ME, jego podopieczni prezentowali bardzo nierówną formę (przegrana, zwycięstwo oraz remis). Natomiast piłkarze Wisły, którzy pomimo sobotniej przegranej z Zawiszą, nadal prezentują się w Ekstraklasie nadspodziewanie dobrze. Nim jednak zawodnicy „białej gwiazdy” przystąpili do „meczu przyjaźni” z Lechią, do szpitala z powodu zapalenia płuc trafił Franciszek Smuda. Dobra dyspozycja selekcjonera Krakowian pozwoliła mu jednak zasiąść na ławce trenerskiej.

Wprawdzie wtorkowe spotkanie nie rozpoczęło się od „trzęsienia ziemi“, to Mateusz Bąk nie mógł narzekać na brak pracy. Gospodarze od pierwszych minut meczu, wyraźnie przejęli inicjatywę. „Biała gwiazda" marnowała jednak szanse ze stałych fragmentów, potrafiąc w pełni wykorzystać zdobytej przewagi. W 9. minucie, Nalepa szukał szansy w strzale z dystansu, ale futbolówka znalazła się wysoko nad poprzeczką. Na tle swoich pucharowych rywali, Lechia wypadała bardzo blado - zazwyczaj kontrataki gości, kończyły swój żywot w środkowej strefie boiska.

Ale to 30. minucie obrońcy Wisły musieli wybijać piłkę z linii bramkowej, po tym jak Deleu skutecznie wyprowadził futbolówkę z rzutu rożnego. W szeregach „biało-zielonych“ to właśnie brazylijski obrońca był twarzą ofensywy Gdańszczan. Jeszcze przed końcem pierwszej połowy, zza pola karnego w stronę bramki celował Grzelczak, ale piłka wyraźnie nie posłuchała jego poleceń, gdyż znalazła się obok siatki.

Pierwsze 45 minut meczu, przyniosło bardzo nie wiele godnych uwagi zwrotów akcji. Na murawie zdecydowanie przeważali podopieczni Franciszka Smudy, choć zabrakło im w kluczowym momentach zimnej krwi. Dla odmiany goście, rzadziej przebywali na połowie rywali, co skutkowało praktycznie jedną groźną sytuacją dla Miśkiewicza.

Po powrocie z szatni, „biała gwiazda“ poważnie nastraszyła rywali z Pomorza. W 48. minucie, po wznowieniu gry z rzutu wolnego piłka trafiła pod nogi Donalda Guerriera. Ten mocnym strzałem trafił zaledwie w słupek, choć była to stuprocentowa okazja na zdobycie prowadzenia. Dziesięć minut później, znów było groźnie pod bramką Bąka - tym razem golkiper Lechii skutecznie powstrzymał Brożka w swoim polu karnym.

Tymczasem, zawodnicy „biało-zielonych“ wciąż nie potrafili wyraźnie dotrzymać kroku gospodarzom. Chybione podania Pietrowskiego i brak konsekwencji w ataku, to główne błędy zespołu Gdańszczan we wtorkowym spotkaniu. Jednakże, w drugiej połowie nie brakowało dogodnych dla podopiecznych Michała Probierza momentów. Jeden z nich doskonale wykorzystali w 74. minucie. Wówczas, Pietrowski zagrał głową do niepilnowanego przez obrońców „białej gwiazdy“ Buzały. Napastnik długo nie zastawiał się i pewnym strzałem pokonał Miśkiewicza.

Udane trafienie na kwadrans przed końcem regulaminowego czasu gry, zapewne było szokiem dla piłkarzy Wisły, która zdecydowanie wcześniej mogła zbudować spokojną przewagę. Strata bramki wyraźnie skruszyła mocny atak gospodarzy - w międzyczasie opór Lechii wcale nie słabnął na sile. W 88. minucie znów Buzała znalazł się w sytuacji sam na sam z golkiperem Wisły. Tym razem, Miśkiewiczowi udało się skutecznie go zablokować.

Mimo to, podopieczni Franciszka Smudy nie byli w stanie dotrzymać kroku, coraz bardziej uciekającym rywalom. Do gwizdka arbitra, kończącego spotkanie wynik się nie uległ zmianie, choć w doliczonym czasie gry walki nie zabrakło (świadczą o tym dwie żółte kartki w doliczonym czasie). Gdańszczanie wciąż liczą się w walce o Puchar Polski, a Wiśle została już tylko walka o punkty w rozgrywkach Ekstraklasy. Która drużyna osiągnie lepszy rezultat, okaże się za kilka miesięcy.

Wisła Kraków – Lechia Gdańska 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Buzała 74’;
Wisła: Miśkiewicz – Fryc, Burliga, Jovanović, Guerrier – Nalepa, Stjepanović (69’ Stolarski), Sarki, Chrapek, Małecki – Brożek (78’ Kamiński);
Lechia: Bąk – Oualembo, Janicki, Kostrzewa, Pazio – Zyska, Pietrowski, Deleu, Tuszyński (81’ Matsui), Grzelczak (68’ Frankowski) – Duda (46’ Buzała);
Żółte kartki: Chrapek, Guerrier, Kamiński, Małecki (Wisła), Zyska (Lechia);
Sędziował: Bartłomiej Frankowski (Toruń);
Widzów: 5 331 osób.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto