Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"1920 Bitwa Warszawska": patriotyczny komiks mistrza kina

Redakcja
Plakat najnowszego filmu Jerzego Hoffmana w holu kina "Etiuda" w Ostrowcu Świętokrzyskim.
Plakat najnowszego filmu Jerzego Hoffmana w holu kina "Etiuda" w Ostrowcu Świętokrzyskim. Krzysztof Krzak
Reżyser Jerzy Hoffman nie jest pieszczochem krytyki filmowej i zapewne jego najnowszy film, "1920 Bitwa Warszawska", który wszedł na ekrany w ostatnim dniu września tego roku, dostarczy piszącym powodów do narzekań i czepiania się twórcy.

Nie zmieni to jednak faktu, że publiczność pójdzie gremialnie na ten film, o czym można się było przekonać już w pierwszym dniu wyświetlania i to w niestołecznym kinie Etiuda w Ostrowcu Świętokrzyskim. A powodów, by wybrać się na ostatnie dzieło reżysera "Potopu" jest co najmniej kilka. Pierwszym z nich jest wydarzenie historyczne, niby powszechnie znane, choć mam wrażenie, że gdyby przepytać nasze społeczeństwo, o co chodzi z tym "cudem na Wisłą", to prawidłowa odpowiedź wcale nie musiałaby być tak powszechna.

Tymczasem Jerzy Hoffman w początkowych scenach swego filmu przedstawia skrótowo, ale precyzyjnie tło polityczne w Europie po zakończeniu I wojny światowej, co w zestawieniu z finalnym, zwycięskim zakończeniem bitwy warszawskiej uświadamia widzowi, nawet jeśli nie jest on znawcą historii stosunkowo niezamierzchłej, jak wielkie ona miała znaczenie dla losów naszego kontynentu.

Drugim powodem, dla którego warto zobaczyć film "1920 Bitwa Warszawska" to sprawnie opowiedziana przez scenarzystów: JarosławaSokoła i Jerzego Hoffmana, historia miłości kawalerzysty z duszą poety, Jana Krynickiego do piosenkarki teatrzyku rewiowego, Oli Raniewskiej. Zakochanych rozdziela wojna polsko - bolszewicka; dramat pogłębia wiadomość o domniemanej śmierci ukochanego, który zostaje, jak się okazuje, szczęśliwie ocalony przez (o ironio!) okrutnego czekistę Bykowskiego (bardzo dobra rola Adama Ferencego, etatowego w polskim kinie odtwórcy ról czarnych charakterów).

Wszystko kończy się happy endem, gdy Ola też idzie na front i jako pielęgniarka w szpitalu frontowym odnajduje swojego umiłowanego Jana, wcześniej oparłszy się napastowaniom ze strony kapitana Kostrzewy (Jerzy Bończak). Ale sposób, w jaki reżyser pokazuje tę historię, nie epatując bynajmniej ckliwością, a momentami wręcz zabarwiając ją spora dawką dowcipu, jest do zaakceptowania nawet przez tych, którzy za melodramatem nie przepadają.

"1920 Bitwa Warszawska" Jerzego Hoffmana weszła na ekrany jako pierwszy polski film zrealizowany techniką 3D. Reżysera wsparł w tym zakresie znakomity operator, znany także ze swoich dokonań za oceanem (autor zdjęć m.in. do "Helikoptera w ogniu" oraz "Harrego Pottera i Zakonu Feniksa"), Sławomir Idziak. I już choćby ze względu na to "pierwszeństwo" najnowszy film Jerzego Hoffmana na stałe wpisze się w historię naszej kinematografii. Dla mnie osobiście, choć może wyda się to komuś paradoksem, ta trójwymiarowość filmu najmniej mi się w nim podobała.

Wolałbym obejrzeć go w technice tradycyjnej. Myślę, że te z rozmachem zrealizowane, jak zwykle u Hoffmana, sceny batalistyczne byłyby wówczas prawdziwsze i mocniej oddziaływałyby na emocje widza. Oglądając "Bitwę Warszawską" przez specjalne okulary miałem poczucie uczestnictwa w jakimś komputerowym komiksie, grze, albo w trójwymiarowym świecie dziecięcych zabawek (moi rówieśnicy z pewnością pamiętają specjalne książeczki z powycinanymi przestrzeniami pałaców, placów zabaw itp.) Choć, oczywiście, chylę czoła przed Jerzym Hoffmanem za to, że nie będąc (mówiąc eufemistycznie) młodym reżyserem zbliża naszą kinematografię do standardów światowych.

I wreszcie obsada. Nie od dziś wiadomo, że Jerzy Hoffman kocha aktorów, a oni kochają jego. Dlatego w filmie "1920 Bitwa Warszawska" pojawia się plejada dobrych i bardzo dobrych aktorów, często w rolach małych lub wręcz epizodycznych. Dość wymienić Grażynę Szapołowską, Ewę Wiśniewską, Stanisławę Celińską, Ewę Wencel, Magdalenę Smalarę, Jacka Poniedziałka, Mariana Dziędziela, Andrzeja Kopiczyńskiego, Krzysztofa Globisza, Michała Żebrowskiego. Jako Feliks Dzierżyński występuje znany kompozytor (także muzyki do tego filmu), Krzesimir Dębski. Kreację jako Józef Piłsudski tworzy Daniel Olbrychski.

Jego rola jest dopracowana w każdym względzie i szczególe. Przejmująco gra Łukasz Garlicki, a scena śmierci jego bohatera, księdza Ignacego Skorupki, chwyta za gardło ze wzruszenia. Ale film z reguły opiera się na aktorach grających główne role. W tym filmie są nimi Borys Szyc i Natasza Urbańska, dwa "gorące" nazwiska w rodzimym show biznesie (co też jest charakterystyczne dla Hoffmana, dość przypomnieć, że zaangażował on do swoich poprzednich filmów m.in. "dziewczynę Bonda", Izabellę Scorupco czy Aleksandra Domogarowa). Szyc gra Krynickiego ze sporym dystansem, w kontrze do zwyczajowych wyobrażeń postaci amanta.

Nie prezentuje jednak żadnych środków aktorskich, których nie znalibyśmy z jego poprzednich wcieleń. W grze Nataszy Urbańskiej natomiast widać nierówności spowodowane brakiem obycia artystki z kamerą, ale przecież to jej debiut filmowy. Jest porywająca i przekonująca w scenach "rewiowych" (wszak Urbańska robi to na co dzień w Teatrze Buffo, telewizji i jest w tym świetna), natomiast nie do końca potrafi wyrazić dramat uczuciowy swojej bohaterki. No cóż, pierwsze koty za płoty. Miejmy tylko nadzieję, że ta naprawdę utalentowana aktorka musicalowa, piosenkarka i tancerka dostanie jeszcze kiedyś szansę pokazania swych umiejętności.

Reasumując: film Jerzego Hoffmana "1920 Bitwa Warszawska" jest interesującym filmem dla "zwykłego" widza; uczy historii i patriotyzmu oraz pokazuje czym jest prawdziwa miłość do ojczyzny. O b o w i ą z k o w o powinni go zobaczyć gimnazjaliści i "obrońcy krzyża" z Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie. Może przestaną (ci ostatni) profanować pieśń śpiewaną także w tym filmie "Boże, coś Polskę..."

Z kronikarskiego obowiązku dodam, że premierowy pokaz najnowszego filmu Jerzego Hoffmana w Ostrowcu Świętokrzyskim miał szczególny charakter ze względu na udział w nim w charakterze statystów członków organizacji "Strzelec" pochodzących z tego miasta (brali udział w scenach kręconych w Kazuniu i Zielonce, wcielając się w postaci zarówno Polaków, jak i bolszewików).

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto