Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

54 pytania o katastrofę w Smoleńsku. Czy znamy wszystkie odpowiedzi?

Piotr Drabik
Piotr Drabik
http://www.flickr.com/photos/contre-jour/4507913178/
http://www.flickr.com/photos/contre-jour/4507913178/ http://farm3.static.flickr.com/2698/4507913178_d35aa6f159_z.jpg
Od jakiegoś czasu po Internecie krąży lista 54 pytań, na które odpowiedź ma podważyć to, co do tej pory słyszeliśmy w sprawie katastrofy Tu-154M w Smoleńsku.

Od katastrofy polskiego samolotu Tu-154M z 96. osobami na pokładzie, w tym z Lechem Kaczyńskim, minęło już miesięcy. Jednak nadal nie wiele wiemy na temat organizacji tragicznej wizyty czy okoliczności wypadku. Lakoniczność polskich władz w sprawie śledztwa smoleńskiego jest dla wielu sytuacją nie dopuszczalną. Internet jest pełen blogów czy portali, których autorzy na własną rękę, na podstawie dostępnych informacji, chcą wyjaśnić wszelkie kwestie tego co stało się 10 kwietnia 2010 r.

Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę frazę "54 pytania", by wyświetliła nam się lista pytań, których odpowiedz ma nas przybliżyć do poznania prawdo o katastrofie (linl). Nie wiadomo kto jest autorem tego zestawu ale z całą pewnością można przyznać, że większość z nich jest zręcznie skonstruowana. Choć niektóre są delikatnie mówiąc subiektywne a nawet nawołują do tworzenia kolejnych teorii spiskowych.

Postanowiłem bardziej się przyjrzeć liście 54. pytań na temat katastrofy rządowego Tu-154M i w miarę możliwości odpowiedzieć na nie. Za każdym razem podane są źródła informacji oraz wyjaśnienie wątpliwości o jakich prawdopodobnie chodziło autorowi danego pytania.

1. Czy prawdziwa jest informacja, że system Terrain Awareness and Warning System (TAWS), ostrzegający pilota przed zbyt niskim lotem, który zamontowany był w prezydenckim TU-154M, jest praktycznie niezawodny (jeżeli działa prawidłowo i nie jest zakłócany lub zablokowany)? Od 1990 nie było wypadków spowodowanych z tego powodu. Producent TAWS prowadzi swoje dochodzenie. Wstępne informacje mówią, że TAWS był włączony i sprawny.

Celem systemu TAWS jest ostrzeganie pilotów o zbliżaniu się powierzchni gruntu. Na podstawie szybkości oraz dotychczasowej trajektorii lotu wyznacza prawdopodobną trasę samolotu w najbliższych sekundach, by sprawdzić, czy nie pojawia się niebezpieczeństwo uderzenia w przeszkodę (źródło). A co do omylności systemu? Praktycznie jest on niezawodny, to czynnik ludzki może doprowadzić do tragedii mimo ostrzeżeń. Taki incydent jest określany skrótem CFIT (pol. Kontrolowany lot ku ziemi). Pilot mimo sterowania sprawną technicznie maszyną, nieumyślnie sprowadza ją na ziemię, doprowadzając do wypadku. Katastrofa z 10 kwietnia br. jest zaliczana przez ekspertów do tego typu wypadków lotniczych. Głównym producentem systemów TAWS jest amerykańska firma Universal Avionics. Faktycznie, w maju br. to przedsiębiorstwo w wydanym oświadczeniu poinformowało o rozpoczęciu własnego śledztwa ws. ewentualnego udziału TAWS w katastrofie w Smoleńsku. Poza tym nic o tym dochodzeniu nie wiemy.

2. Zainstalowany w samolocie radarowy miernik wysokości RW-5M ma dokładność pomiaru 0,8m i zakres 750m. Czy działał prawidłowo?

Radarowe mierniki wysokości (jednym z nich jest właśnie RW-5M) służą pomiarowi prawdziwej wysokości ponad poziomem terenu, szczególnie na niskich wysokościach kiedy pomiar barometryczny jest zbyt niedokładny (źródło). Prawda jest taka, że przy zakresie 750 m dokładność pomiaru wynosi 0,6m a nie jak mamy napisane w pytaniu 0,8. Warto również podkreślić, że nasze tupolewy zostały wyposażone w najnowocześniejsze modele mierników, co daje pewność o poprawności jego działania.

3. Kto i dlaczego wkręcał (lub wykręcał) żarówki w oświetleniu lotniska? Takie zdjęcia wykonał zaraz po katastrofie Siergiej Serebro z Głosu Witebska. Czy w czasie wizyty Putina i Tuska oświetlenie działało prawidłowo? S. Serebro zauważył też, że 3 godziny po katastrofie wojskowi przeciągają tamtędy kabel. Ukraińscy dziennikarze sfotografowali również inne lotniskowe lampy nie świeciły.

Siergiej Serebro istotnie pracuje dla "Głosy Witebska" (link). Dzień po katastrofie, na lotnisku w Smoleńsku wykonał zdjęcia, które do dziś budzą kontrowersje. Widać na nim jak rosyjscy wojskowi wkręcają żarówki do świateł naprowadzających na lotnisku. Nieśli również plastikowe reklamówki. Po chwili zaczęli wymieniać lampy i żarówki. Sfotografowałem to z odległości kilkudziesięciu metrów - opowiadał polskim mediom Serebro (link). Sami dziennikarze zostali odsunięci od lotniska do bezpiecznej odległości, co jest normalną procedurą. Na wykonanych przez Siergieja zdjęciach widać w jak opłakanym stanie było oświetlenie w Smoleńsku. Podejrzewam, że obsługa lotniska w sowiecki sposób przestraszyła się, że dostanie po głowie i w pośpiechu zaczęła naprawiać wszelkie niedoróbki. Ale na pewno nie miały one żadnego wpływu na samą katastrofę - wyjaśnia Serebro. A co do ukraińskich dziennikarzy? W dzień po katastrofie w materiale telewizji TCH widać miejsce gdzie kontrolowane są światła świecące na lotnisku w Smoleńsku (link).

4. Dlaczego Kancelaria Premiera przydzieliła prezydentowi, dowódcom WP i szefom centralnych instytucji państwowych jeden samolot na lot do Smoleńska?

To pytanie zdecydowanie należy do jednych z najważniejszych jeśli chodzi o ustalenie przygotowań tragicznego lotu do Smoleńska. Kwestia transportu najważniejszych osób w naszym kraju jest twardo nie ustalone przez obowiązujące prawo. Tak jest na przykład w Anglii. Rodzina królewska nie może latać jednym samolotem z premierem. W Polsce takiego zakazu nie ma, kwestia dotycząca przelotu najważniejszych osób w państwie rozstrzygana jest w sposób uznaniowy np. przez Kancelarię Prezydenta - mówił dla PAP Zbigniew Rau, wiceszef MSWiA w dwa dni po katastrofie (źródło). W tej samej informacji prasowej możemy przeczytać, że już w grudniu 2008 r. premier i prezydent RP lecieli tym samym samolotem do Brukseli.

Co ciekawe, po wypadku CASY C-295 M, w którym zginęło 20. wysoko postawionych wojskowych, Sztab Generalny Wojska Polskiego wydał rozkaz, w którym jasno określił zasady transportowania dowódców armii w powietrzu (źródło). Wynika z niego jasno - dowódcy i zastępcy tych samych struktur wojskowych nie mogą znajdować się na pokładzie jednej maszyny. Faktycznie, 10 kwietnia br. zostały one zachowane ale wśród pasażerów Tu-154M znalazła się cała kadra kierownicza Wojska Polskiego.

Ale wracając do treści pytania. Zdaniem informacji, która podała Gazeta Polska, to Kancelaria Premiera była odpowiedzialna za organizację lotu do Smoleńska. Jednak trudno uznać je za obiektywne. Z harmonogramu przygotowań do wizyty w Katyniu 10 kwietnia (link) jasno wynika, że strona rządowa była odpowiedzialna za wynajęcie Tu-154M i poinformowanie Rosjan o terminie wizyty. To strona prezydenta Kaczyńskiego przygotowywała program wizyty i inne jej szczegóły. 30 lipca br. prokurator Seremet zapowiedział postawienie zarzutów osobom odpowiedzialnym za organizacje lotu do Smoleńska. I póki co to nie spełniona obietnica.

5. Pierwsze informacje mówiły, że nie było sekcji zwłok. Później okazało się, że Rosjanie zrobili sekcje, nie informując rodzin ofiar. Protokoły sekcji, do których dotarła Rzeczpospolita, nie wspominają o obecności polskich prokuratorów przy tych czynnościach (link). O takiej obecności zapewniał premier Tusk. Jako godzinę śmierci podano 10.50 (czyli 8.50 czasu polskiego). Skąd wynika ta godzina? Czy polscy śledczy byli obecni przy sekcjach?

Pytanie jest nieściśle sformułowane ale głównie chodzi o to, że żaden przedstawiciel nie brał udziału w sekcji zwłok ofiar katastrofy w Smoleńsku. Wyjątkiem stała się sekcja prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego. Byli przedstawiciele Polski, uczestniczyli w tej czynności przedstawiciele prokuratury - tak pułkownik Zbigniew Rzepa pod koniec kwietnia br. opowiadał radiu RMF o czynnościach związanych z tą przykrą procedurą (link). W tej samej wypowiedzi pułkownik jasno zaznaczył, że według rosyjskiego prawa rodziny ofiar nie muszą być w ogóle informowane o sekcji zwłok swoich bliskich. Ten fakt ucina spekulacja dlaczego Rosjanie, zdaniem niektórych "po cichu" dokonali badania ciał zabitych pod Smoleńskiem.

Co do podanego w podaniu artykułu w "Rz" - jeśli zawarte w nim informacje są prawdziwe oznacza, że Rosjanie dokonali kilku błędów przy tworzeniu niezbędnej dokumentacji. Przykładem może być feralna godzina 10:50 (8:50 czasu polskiego). Powodem takiego wpisu może być nie dopatrzenie czy błąd w druku itp. ale czy warto się w tym upatrywać teorii spiskowych? Zdecydowanie to za słaby argument.

6. Inne relacje mówią, że autopsji niektórych ciał dokonywano na podstawie zdjęć. Na ile taka identyfikacja jest wiarygodna ?

Jedyne informacje medialne jakie znalazłem na temat identyfikacji poległych w Tu-154M ze zdjęć pochodzi z dnia po katastrofie w Smoleńsku. Rodziny rozpoznały ich na podstawie zdjęć i przedmiotów osobistych -
to krótki fragment depeszy IAR na temat rozpoznawania ofiar przez ich rodziny (źródło). Nie znalazłem żadnej nawet wzmianki o tym aby strona rosyjska dokonywała sekcji zwłok na podstawie zdjęć.

7. Dlaczego, chociaż umowa polsko-rosyjska z 7 lipca 1993 przewiduje
możliwość prowadzenia wspólnego śledztwa po tej katastrofie , polskie władze nie podjęły działań w tej sprawie i biernie przyjęły rosyjska decyzję, że to Rosjanie będą gospodarzem śledztwa ? Według Rzeczpospolitej MON i MSZ mogły nie poinformować premiera 10.04 o tej umowie link. J. Saryusz-Wolski w programie B. Wildsteina 1.05 powiedział , że nie zgłasza się wniosków, jeżeli przewiduje się możliwość odmowy, czyli innymi słowy rząd polski nie podjął próby przejęcia śledztwa, bo obawiał się, że Rosjanie odmówią?

Istotnie, dziennikarze "Rzeczypospolitej" ujawnili na początku maja 2010 r. fakt istnienia takowej umowy (Zapomniana umowa z Rosją). Od razu próbowali wyjaśnić dlaczego tuż po katastrofie nie podjęto decyzji o powołaniu wspólnej komisji wyjaśniającej przyczyny wypadku. Wojsko oświadczyło, że ich ta umowa nie dotyczy, a premier Tusk jasno oświadczył o kierowaniu się zapisami chicagowskiej konwencji o międzynarodowym lotnictwie cywilnym (z 1944 r.). Wybór tzw. Konwencji Chicagowskiej, w ocenie także polskich specjalistów w zakresie badania wypadków lotniczych, zapewnia sprawne prowadzenie postępowania oraz jawność jego wyników - czytamy w specjalnym oświadczeniu Centrum Informacyjnego Rządu (CIR) na temat śledztwa ws. przyczyn katastrofy. Wspomniana w pytaniu wypowiedz Janusza Saryusza - Wolskiego padła w programie "Bronisław Wildstein przedstawia" w dniu 2 maja 2010 r. na antenie TVP1 (wideo).
8. Dlaczego rząd polski odrzucił (wypowiedź P. Grasia 23.04) możliwość powołania międzynarodowej komisji badającej te katastrofę ? Taką możliwość dopuszcza prawo międzynarodowe. W 2008 rozbił się na Białorusi prywatny rosyjski samolot Hawker BAE125, gdzie zginęło 5 Rosjan. Powołano wtedy międzynarodową komisję śledczą. P. Graś stwierdził że nie bardzo rozumie sens powołania takiej komisji.

Nie ma potrzeby powoływania międzynarodowej komisji, która zbadałaby przyczyny katastrofy prezydenckiego samolotu Tu-154 na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem. (...) Prace trwają i nie bardzo wiadomo, co nowego mieliby wprowadzić zagraniczni eksperci do zrozumienia przyczyn katastrofy - te słowa miały zostać wypowiedziane przez Pawła Grasia, rzecznika rządu RP w kilka dni po katastrofie (link). Przytoczony wyżej cytat został opublikowany przez "Nasz Dziennik". W żadnym innym źródle prasowym się on nie znalazł.

Ale fakt, faktem - oficjalnie nie powstała komisja międzynarodowa, która miała by wyjaśniać przyczyny katastrofy pod Smoleńskiem. Załącznik 13. do wcześniej wspominanej konwencji chicagowskiej określa strony biorące udział w badaniu przyczyn wypadku lotniczego - państwo, które było właścicielem samolotu oraz kraj na terenie którego, doszło do katastrofy. Inni sygnatariusze konwencji nie biorą udziału w śledztwie (źródło). Prokurator Generalny, Andrzej Seremet ostatnio zaproponował aby zmienić ten zapis by możliwe było powołanie międzynarodowego zespołu badającego dany wypadek lotniczy. Jednak nie ma już żadnych szans aby ewentualne poprawki objęły śledztwo ws. katastrofy w Smoleńsku.

Wspomniana w pytaniu katastrofa faktycznie miała miejsce, ale nie w 2008 r. lecz w 2009 r., dokładnie 26 października (link). Podczas drugiego podchodzenia do lądowania, HAWKER BAe-125-800B z pięcioma osobami na pokładzie rozbił się w pobliżu lotniska Mińsk-2. Z informacji jakie można znaleźć w internecie można wywnioskować, że śledztwem w sprawie tej katastrofy zajęli się tylko Rosjanie. A dokładnie Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) oraz Federalna Agencja Transportu Lotniczego (Rosawiacja). Nie ma żadnej wzmianki na temat wspólnego dochodzenia Rosji i Białorusi.

9. O co konkretnie zwróciła się strona polska do Rosjan? Nie wiadomo. Rosjanie bezpośrednio po katastrofie wydawali się otwarci na propozycje polskie. Czy strona polska wzięła to pod uwagę?

Zdaniem dziennikarzy "Rzeczypospolitej" oraz "Naszego Dziennika" ustalenia w sprawie śledztwa wyjaśniającego przyczyny wypadku pod Smoleńskiem zostały przedyskutowane podczas wspólnej rozmowy telefonicznej premierów Polski i Rosji w dniu katastrofy (źródło). Zdecydowanie również można się zgodzić z wnioskami wystosowanymi przez obydwu dziennikarzy - ustnym ustaleniem pomiędzy Tuskiem a Putinem nie można nazwać wiążącą umowę międzynarodową. Tą kwestię reguluje ustawa z 14 kwietnia 2000 r. o umowach międzynarodowych. Innego zdania jest natomiast prawnik, Stefan Hambura (link), który uważa taką ustną umowę za wiążącą w świetle prawa międzynarodowego.

Z "Rejestru zdarzeń lotniczych 2010" wydanego przez Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych (PKBWL) wyraźnie przy pozycji dotyczącej katastrofy smoleńskiej mamy zaznaczone jako organ prowadzący śledztwo "komisja obca (komisja rosyjska)" (źródło). Oficjalnie śledztwo prowadzi strona rosyjska, Polacy są jedynie stroną współpracującą. Łącznie do dnia dzisiejszego nasza strona otrzymała od Moskwy kilkadziesiąt tysięcy stron akt śledztwa prowadzonego przez Rosja. Nadal trwa ich tłumaczenie na język polski.

I patrząc na całość współpracy śledczych z obu krajów można powiedzieć, że nie otrzymaliśmy od Rosjan zbyt wiele danych. Wrak rozbitego samolotu bez żadnego zabezpieczenia leżący na lotnisku Siewiernyj pod Smoleńskiem wciąż nie trafił w ręce polskich śledczych. Trudno dokładnie określić jakie warunki śledztwa postawili przed Moskwą polski rząd. Jeśli nie zażądaliśmy nic poza tym co mamy na chwilę obecną można z całą stanowczością powiedzieć, że w tym momencie gabinet premiera Tuska zawiódł i to na całej linii.

10. Dlaczego rzeczy osobiste Prezydenta, dowódców WP i szefa BBN zostały przekazane Polakom przez Rosjan dopiero tydzień po katastrofie? W tym np. telefony prezydenta, szefa sztabu WP i szefa BBN oraz laptopy? Co robili Rosjanie przez tydzień z tymi urządzeniami? Jak powiedział gen. Polko w TVP do skopiowania zawartości telefonów i laptopów wystarczy kilka minut. Zawartość jest nieporównanie cenniejsza niż same urządzenia. Jak podkreślił Polko rosyjskie służby są profesjonalne i nie mogły nie skorzystać z takiej okazji, niezależnie od okoliczności.

Cytowana wypowiedz generała Romana Polko pochodzi z dnia 29 kwietnia br. z programu "Warto Rozmawiać". Rosjanie mogli przegrać tajne dane z należących do ofiar telefonów i laptopów, które zabrali zaraz po katastrofie - tak miał powiedzieć były dowódca GROM-u. Nie twórzmy teorii spiskowych - skomentował tą wypowiedz w tym samym programie były minister sprawiedliwości, prof. Zbigniew Ćwiąkalski. Trudno się z tym nie zgodzić. Nie ma absolutnie żadnych przesłanek, aby oskarżać Rosjan o niekorzystne dla nas wykorzystanie danych z m.in. telefonów komórkowych ofiar katastrofy w Smoleńsku.

Gdyby jednak okazało się, że Rosja jest w posiadaniu danych z urządzeń osobistych pasażerów rozbitego Tu-154M, na pewno zmieniłoby stosunki Polski z tym tym krajem o 180 stopni. Ale tak jak wspominałem wcześniej - nie ma co "gdybać" na temat skopiowania danych z telefonów czy laptopów ofiar katastrofy przez Rosjan bez jakichkolwiek dowodów czy przesłanek.

11. Informacje zawarte w tych urządzeniach były najprawdopodobniej również tajemnicami NATO-wskimi. Robert Pszczel z kwatery głównej NATO potwierdził, że rząd Donalda Tuska nie zwrócił się o pomoc do NATO (link. Dlaczego ?

Zagrożenie wyciekiem supertajnych kanałów komunikacji Sojuszu wyraził w miesiąc po katastrofie w Smoleńsku Bill Gertz, specjalista ds. wojskowych i wywiadu w dzienniku "Washington Times". Jego zdaniem, Rosja na pewno weszła w posiadanie ściśle tajnych kodów używanych przez wojskowych państw członkowski NATO do kontaktu miedzy sobą. Ich złamanie oznaczałoby całkowitą dekonspirację m.in. operacji wywiadowczych Sojuszu (źródło)
Na pokładzie Tu-154M, który rozbił się pod Smoleńskiem nie było tajnych kodów, urządzeń ani materiałów kryptograficznych - tak spekulację na ten temat uciął płk Krzysztof Dusza, dyrektor gabinetu szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

A co do wypowiedzi Roberta Pszczela dla "Gazety Polskiej"? To tylko pojedyncza wypowiedz rzecznika prasowego kwatery głównej NATO, która jest potwierdzeniem polityki polskiego rządu ws. wyjaśnienia przyczyn katastrofy.

12. Co się stało z urządzeniami szyfrującymi, które prawdopodobnie były na pokładzie?

Odpowiedz na to znajduje się powyżej w oświadczeniu płk Krzysztofa Duszy, dyrektora gabinetu szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego (link).

13. Czy prawdą jest informacja, że samolot prezydenta Kaczyńskiego miał niższą rangę niż samolot premiera Tuska 3 dni wcześniej i w związku z tym procedury oraz standardy bezpieczeństwa były niższe? Szef BOR gen. Janicki powiedział, że była to wizyta nieoficjalna. Jeżeli tak było to tym bardziej na stronie polskiej spoczywała większa odpowiedzialność za przygotowanie i bezpieczeństwo tego lotu. Czy lotnisko w Smoleńsku zostało sprawdzone przez polskie służby? I jak traktować wypowiedź gen. Janickiego dla radia ZET 29.04, że o tym kto dokładnie znajduje się na pokładzie Tu-154M dowiedział się już po katastrofie.
Rosjanie uznali, że lot z 10 kwietnia operował jako cywilny. Natomiast my uważamy, że ostatnia część lotu powinna być zakwalifikowana jako operacja wojskowa i takie też procedury powinny obowiązywać tego dnia w Smoleńsku - tak kilka dni temu po powrocie z Moskwy oświadczył płk Edmund Klich, akredytowany przy MAK szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych (link). Ta kwestia jest kluczowa - jeśli uznamy ten lot za cywilny, odpowiedzialność za wypadek spadnie głównie na pilotów. Natomiast uznanie lądowania Tu-154M w Smoleńsku za operację wojskową, zwiększa odpowiedzialność kontrolerów lotu za katastrofę.

Lot premiera Tuska 3 dni wcześniej do Katynia był oficjalną uroczystością państwową z udziałem szefa rządu Federacji Rosyjskiej. Klasyfikacja wizyty prezydenta Kaczyńskiego z 10 kwietnia br. nadal jest kwestią nie rozwiązaną. Ostatnio rozgorzał również spór wokół ochrony lotniska w Siewiernyj pod Smoleńskiem przez funkcjonariuszy BOR. Zdaniem dziennikarzy "Wiadomości' TVP, wszyscy agenci Biura Ochrony Rządu tego feralnego dnia czekali na prezydenta RP wraz z jego delegacją i gośćmi w Katyniu. Według zeznań dwóch oficerów BOR, nikogo natomiast nie było bezpośrednio na lotnisku. Zdaniem rzecznika BOR, Dariusza Aleksandrowicza na Tu-154M czekał jeden z oficerów jednostki. Gdy usłyszał huk, pojechał samochodem na koniec pasa, bo we mgle nie widział, co się dzieje. Funkcjonariusze, którzy przyjechali z Katynia, znaleźli się na miejscu katastrofy w ciągu pół godziny, brali udział w zabezpieczeniu ciała prezydenta - skomentował rewelacje TVP w specjalnym oświadczeniu Aleksandrowicz.

Cały wywiad z generałem Janickim, cytowanym w treści tego pytania można obejrzeć tutaj. Dowiedziałem się o liście i ilości osób bezpośrednio po awarii, dlatego że tą listę otrzymują specjalne komórki, oddział zajmujący się ochroną, zabezpieczeniem delegacji zagranicznych i oni realizują - tak szef BOR odpowiedział Monice Olejnik na pytanie o wiedzę na temat osób znajdujących się na pokładzie Tu-154M 10 kwietnia 2010 r.

14. W rezultacie Rosjanie traktowali ten lot jako cywilny, a Polacy jako wojskowy. Kto po stronie polskiej odpowiadał za przekazanie Rosjanom informacji o charakterze lotu?

Bazując na planie przygotowań do wizyty prezydenta RP w Katyniu dnia 10 kwietnia 2010 r. można jasno stwierdzić, że organy odpowiedzialne za poinformowanie to Ministerstwo Spraw Zagranicznych (MSZ z notyfikował władzom rosyjskim zapowiedź przyjazdu polskiej delegacji do Katynia) oraz 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego (odpowiadali za przygotowanie bezpiecznego przelotu przez Białoruś oraz zaplecza na lotnisku Siewiernyj). Trudno dokładnie stwierdzić, kto dokładnie odpowiadał za nadanie charakterowi wizycie polskiej delegacji w Katyniu tego tragicznego dnia. Ustalenia śledczych w najbliższym czasie powinny przynieść odpowiedz na to pytanie.

15. W Smoleńsku nie było też Żandarmerii Wojskowej do ochrony dowództwa WP. Dlaczego?

Dlatego, że za ochronę polskiej delegacji w Smoleńsku odpowiadało Biuro Ochrony Rządu, o czym wspominał w wywiadach medialnych szef jednostki, generał Janicki (radio zet, wprost.pl). Poza tym za ochronę samego lotniska zarówno 7 jak i 10 kwietnia br. była odpowiedzialna Federalna Służba Bezpieczeństwa, Federalna Służba Ochrony i rosyjska milicja.

16. Dlaczego Rosjanom potrzeba minimum 6 tygodni do zbadania czarnych skrzynek i przekazania ich Polakom? Dlaczego ma być przekazany prawdopodobnie jedynie zapis czarnych skrzynek a nie same urządzenia? Przecież to jest własność państwa polskiego! Przywłaszczenie skrzynek przez Rosjan jest skandalem. Co na to polskie władze? Czy polscy śledczy mają bieżący wgląd w badania rejestratorów i dostęp do wszystkich czynności ?
Prof. Hołyst w TVP1 w dniu 07.05 stwierdził, że wyniki badań czarnych skrzynek powinny trwać o wiele krócej.
W samolocie Tu-154M numer boczny 101, którym 10 kwietnia br. leciała polska delegacja do Smoleńska znajdowały się trzy "czarne skrzynki": rejestrator rozmów prowadzonych w kokpicie (CVR), rejestrator wszystkich istotnych danych dotyczących lotu (FDR) oraz rejestrator obiektywnej kontroli lotu, wykorzystywany na potrzeby szkolenia i kontroli (Dziennik Zachodni, Polskie Radio). Dwie pierwsze są produkcji rosyjskiej i wedle międzynarodowego prawa, te "czarne skrzynki" w pierwszej kolejności są badane przez Moskwę. To Rosja na podstawie ustaleń ze stroną polską może przekazać oryginały zapisu z CVR i FDR. Trzecia "czarna skrzynka" została wyprodukowana w Polsce i w kilka dni po katastrofie w Smoleńsku strona rosyjska przekazała nam ją.

Nieistotny jest fakt znajdowania się "czarnych skrzynek" w całkowicie należącym do polskiej strony samolocie - kraj ich producenta ma pierwszeństwo w ich badaniu. W pierwszych dniach po katastrofie, śledczy zapewniali media o pełnej współpracy polskich i rosyjskich śledczych przy odczytywaniu zapisów z FDR i CVR. Jednak już w ponad miesiąc po tragedii, władze oświadczyły o problemach w dostępie do nich (link). Obecnie publicznie jest znany zapis z CVR (źródło). Reszta zapisów z "czarnych skrzynek" zapewne zostanie opublikowane po zakończeniu śledztwa.

Odczytanie skrzynek trwa kilka dni. Następne kilka dni potrzeba na przeprowadzenie badań fonograficznych. Ta procedura nie trwa długo - tak w programie "kwadrans po ósmej" z dnia 7 maja br. powiedział kryminolog, prof. Brunon Hołyst (link).

17. Dlaczego polska czarna skrzynka, rejestrator R128, którego Rosjanie nie mogli odczytać z powodu braku oprogramowania i który był o wiele nowocześniejszy od rejestratorów rosyjskich, został wydany Rosjanom (link). Oficjalna wersja prok. Seremeta: w celu synchronizacji.

Od razu trzeba zweryfikować, że żadne wiarygodne źródło nie podaje informacji o tym aby "polska czarna skrzynka" miała numer R128. Tak naprawdę jest to Rejestrator Szybkiego Dostępu (ang. Quick Access Recorder) typu ATM-QAR/R128ENC (lotniczapolska.pl). Zdaniem informacji dziennika "Rzeczypospolita", w maju oddaliśmy stronie rosyjskiej rejestrator (link). Trudno dokładnie określić, czy wrócił on w nasze ręce. Zdaniem władz polskich, oddanie rejestratora było elementem współpracy ws. śledztwa. Według relacji medialnych (link), badanie "trzeciej czarnej skrzynki" zakończyło się w Polsce w kilka dni po katastrofie. W takim razie bezpiecznie można przyjąć, że zapis z tego rejestratora jest już od dawna znany ale nie wiadomo kiedy zostanie opublikowany.

18. Dlaczego Rosjanie zabezpieczyli dokumenty i nagrania rozmów z polskiego Jaka-40
który wylądował wcześniej w Smoleńsku? Ten samolot to własność państwa polskiego. Co na to polskie władze ?

Niestety, nie znalazłem żadnych nawet wzmianek o zatrzymywaniu dokumentacji Jaka-40, który lądował przed Tu-154M 10 kwietnia br. w Smoleńsku. Rosjanie natomiast na pewno dysponują nagraniami rozmów pomiędzy pilotami Jaka-40 a kontrolą lotów.

19. Jakie wyniki dała analiza amatorskiego filmu trwającego 1.24 min, autorstwa Andreja Mendrija, na którym słychać m.in. odgłosy przypominające strzały? Poza tym widać postaci
na kadłubie wraku i głosy. Płk. Artymiak z Prokuratury Wojskowej powiedział w radiu ZET, że nie wolno tego bagatelizować. Film był emitowany w rosyjskich TV z zaznaczeniem, że to pierwsze zdjęcia z miejsca katastrofy.

Do dziś nie jest dokładnie ustalone, kto jest autorem amatorskiego filmiku z miejsca katastrofy (link). Zdaniem dziennikarzy "Superwizjera" jest to Wołodia Safonienko (źródło). On od razu wiedział, że rozbił się samolot, bo maszyny wojskowe bardzo często lądowały na tym lotnisku. Był przekonany, że to wojskowy samolot. Bał się wejść między szczątki, bo obawiał się, że może być tam niezabezpieczona amunicja - opisuje relację Safonienko, Marek Zieliński, dziennikarz "Superwizjera" TVN.

Natomiast Prof.Andriej Iłłarionow, były doradca Władimira Putina w programie "Bronisław Wildstein przedstawia" wyraził wątpliwość zeznań mechanika ze Smoleńska. Dwa miesiące po pojawieniu się amatorskiego filmu, polskim mediom udziela wywiadu jakiś mechanik, Iwanow który informuje że to on nagrywał ten film swoim telefonem komórkowym (...) Żaden rosyjski dziennikarz nie mógł znaleźć owego mechanika Iwanowa. (...) Za jakiś czas ujawnił się nowy mechanik o innym nazwisku, który dał drugi wywiad także polskim mediom. (...) Znów żaden rosyjski dziennikarz nie mógł go znaleźć - taka jego wypowiedź pojawiła się w TVP1 12 września br. (wideo).

Wiemy natomiast na pewno, że polska strona posiada oryginał tego amatorskiego nagrania. Wcześniej został on poddany analizie w Rosji. Czy zostanie opublikowane oryginalne wideo, nagrane telefonem komórkowym tuz po katastrofie? Odpowiedz na to pytanie zapewne poznamy po zakończeniu głównego dochodzenia.

Jeśli chodzi o ewentualne strzały, jakie można zaobserwować na filmiku to ta sprawa jest wyjaśniona w programie "Superwizjer" z dnia 29 czerwca br. (link).

20. W jakim celu i na jakiej podstawie Rosjanie rekwirowali po katastrofie dziennikarzom nagrania i kamery? Czy je zwrócili?

Zastosowałem fortel. Oddałem im inną kasetę. Zabrali mi poza tym jeszcze dwie kolejne z torby. Byli więc przekonani, że mają właściwą kasetę - tak w wywiadzie dla TVP montażysta, Sławomir Wiśniewski wyjaśnił jak uratował wideo z miejsca katastrofy w Smoleńsku przed milicją (link). Niestety, inni dziennikarze też zostali brutalnie potraktowani przez służby porządkowe. Reporterzy Telewizji Polskiej wręcz byli ścigani przez milicjantów aby ci nie dostali się na miejsce katastrofy. Dokładnie to widać w materiale "Wiadomości" TVP1, który został nadany w dzień tragedii (link, 7:30 minuta nagrania).
Przed nami stoi zwarty kordon milicjantów, skutecznie powstrzymuje wszystkich, którzy chcą zobaczyć, co się stało. Gdybyśmy zatrzymali się i zaczęli przekonywać, by nas puścili, nic by z tego nie było. W różnych miejscach świata widziałem przepychanki reporterów z policją i sam w nich brałem udział, ale pierwszy raz byłem świadkiem czegoś takiego - opisuje spotkanie z milicjantami w swojej książce Piotr Kraśko (link).

Zabezpieczenie miejsca katastrofy przed osobami trzecimi jest jednym z podstawowych zadań służb porządkowych, takich jak milicja. Nie dziwi zatem ich obecność w jak najszybszym czasie po upadku Tu-154M. Wątpliwości jednak budzi z jaką brutalnością zostali potraktowani polscy dziennikarze. Wszystkie zatrzymane przez milicję filmy czy zdjęcia zostały zapewne włączone w poczet dowodów i trudno oczekiwać aby zostały prędko oddane.

21. Kto personalnie odpowiadał na lotnisku w Smoleńsku za kontrolę lotów? Czy była to miejscowa ekipa czy z zewnątrz? Jedyny z kontrolerów, który wypowiadał się publicznie, P. Plusnin powiedział , że Polacy słabo mówili po rosyjsku i nie rozumieli podawanych cyfr . Dawny dowódca mjr. Protasiuka temu zaprzecza i potwierdza , że doskonale znał on rosyjski
(link).

Lotnisko należy do rosyjskiego Ministerstwa Obrony (...) w wieży kontrolnej pracowali wyłącznie wojskowi (...) kontroler nie znał języka angielskiego obowiązującego w lotnictwie cywilnym - takie zeznania miał złożyć podpułkownik Paweł Plusnin, kontroler, który pracował w Smoleńsku 10 kwietnia (źródło). Jeśli te słowa faktycznie są prawdą, to obarczają całkowicie Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej za kontrolę lotów nad Siewiernyj. Oskarżenia o słabej znajomości języka rosyjskiego są bezpodstawne ponieważ w lotnictwie obowiązuje nie pisana zasada posługiwania się językiem angielskim. Jego słaba bądź znikoma znajomość zdecydowanie mogła wpłynąć na katastrofę Tu-154M pod Smoleńskiem.

22. Ten samolot był kilka miesięcy przed katastrofą remontowany w Rosji. Czy jest pełna dokumentacja tego remontu? Czy po powrocie z Rosji został sprawdzony przez polskie służby?

Samolot, który uległ zniszczeniu 10 kwietnia 2010 r. w Smoleńsku ostatnio był remontowany w dniach 2 czerwca - 23 grudnia 2009 roku w Samarze. Został on wykonany przez firmę Awiakor SA (link). Po tym przeglądzie maszyny mogła być wykorzystywana przez co najmniej 6 lat, 7500 godzin lotu i 4500 lądowań. Tu-154M był obsługiwany przez 36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego i zapewne przez pracowników tej jednostki był stale monitorowany i sprawdzany.

23. W pobliżu miejsca katastrofy, na lotnisku w Smoleńsku nie było karetek. Czy to prawda?

Przy szczątkach widzieliśmy wielu strażaków, milicjantów, ludzi z OMON-u, lecz nikogo w białych kitlach. Z boku stało pięć czy sześć karetek pogotowia, nikt jednak nie biegał z noszami. Wszystkie wozy ratownicze miały włączone sygnały, karetki nie - tak Piotr Kraśko opisuje karetki pogotowia w pobliżu miejsca katastrofy w Smoleńsku (link).

24. W czasie katastrofy w przestrzeni lotniczej w pobliżu Smoleńska były, wg. niektórych relacji, 2 samoloty: białoruski i rosyjski (Ił-76). Czy to prawda? Jakie to były samoloty?

Od razu trzeba wyjaśnić, że faktycznie - tej tragicznego dnia, na kilkanaście minut przed katastrofą Tu-154 próbę lądowania na lotnisku Siewiernyj podjął wojskowy samolot Ił-76. Ostatecznie przerwał manewr i odleciał do Moskwy. Już wtedy nad lotniskiem była gęsta mgła. Kiedy nadleciał polski tupolew, widoczność ograniczona była do 500 metrów. Mimo to pilot próbował lądować - możemy przeczytać w dzienniku "Rzeczypospolita" (link). Informacje na temat drugiego samolotu, chcącego tego samego poranka wylądować pod Smoleńskiem nie znalazłem.

25. ABW weszła do pokojów ofiar w hotelu sejmowym oficjalnie w celu pobrania DNA do identyfikacji. Tymczasem córka Z. Wassermanna stwierdziła w Wiadomościach TVP1 23.04, że po jej przylocie do Rosji pobierano od niej DNA ponownie.

Po godzinie 12 w Hotelu Sejmowym zjawili się funkcjonariusze ABW. Weszli do pokojów tragicznie zmarłych parlamentarzystów, aby zabezpieczyć rzeczy osobiste, na których był materiał genetyczny
niezbędny do identyfikacji zmarłych - czytamy w dzienniku "Rzeczypospolita" (link). Rosyjskie służby nie prosiły swoich polskich odpowiedników o pobranie niezbędnego materiały do identyfikacji ofiar. Istotnie, 23 kwietnia br. w głównym wydaniu "Wiadomości" TVP1 córka tragicznie zmarłego posła, Małgorzata Wassermann opowiadała o tym jak przesłuchiwali ją rosyjscy śledczy na temat jej ojca. Przygotowujący reportaż, Dariusz Bohatkiewicz powiedział, że po przybyciu do Moskwy rodziny ofiar znów zostały poproszone o pobranie od nich materiału DNA (wideo). To nie dociągniecie ze strony polskich służb na pewno nie można nazwać celowym działaniem.

26. Małgorzata Wassermann (prawnik) i Andrzej Melak zwrócili uwagę na budzące wątpliwości przygotowanie merytoryczne rosyjskich śledczych i przypadki wprowadzania rodzin ofiar w błąd (ink).

Wydarzenia i doniesienia ostatnich miesięcy po katastrofie w Smoleńsku pokazały, że rodziny ofiar nie mogą liczyć na pełną współpracę ze służbami rosyjskimi odpowiedzialnymi za śledztwo w tej sprawie. Niektóre media nawet w swoich komentarzach pokusiły się o stwierdzenie podziału rodzin ofiar. Niektóre przyjmują ustalenia Rosjan za wiążące i pozostawiają im wolną rękę w wyjaśnianiu przyczyn tragedii, inne żądają natychmiast powołania polskiej komisji śledczej, która na własną rękę będzie badać to co się stało 10 kwietnia br. Cytowany w powyższym pytaniu artykuł "Naszego Dziennika", ukazał się 4 maja 2010 r. Dziś już mamy o wiele więcej akt sprawy a co za tym idzie więcej można przekazać rodzinom ofiar. Ale po mimo tego i tak wiele wątpliwości pozostaje nie rozwianych.

27. Dlaczego Jarosław Kaczyński, chociaż jego samolot wylądował 10 kwietnia wieczorem w Witebsku, godzinę wcześniej niż samolot z premierem Tuskiem, dotarł do Smoleńska po premierze? Konwój z Donaldem Tuskiem wyprzedził ich po drodze. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski odmówił komentarza.

Niestety, w żaden sposób nie da się potwierdzić tej informacji i delikatnie mówiąc trudno mi znaleźć sens odpowiadania na pytanie zawarte poniżej. Ewentualne szybsze pojawienie się w Smoleńsku premiera Tuska nie żadnego wpływu na badanie przyczyn katastrofy czy jej skutków.

Wiesz coś więcej na ten temat? Zarejestruj się i napisz artykuł!
Masz inne zdanie niż autor materiału? Wyraź je w komentarzu!

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto