Miałem okazję poznać obu panów, bohaterów tej afery. Było to dawno, gdy Julke był pupilkiem Karnowskiego podczas wyborów samorządowych. Taka sytuacja nie podobała mi się i widziałem w tych działaniach cwaniactwo. I nie pomyliłem się. Julke z przyjaciela prezydenta Sopotu stał się podstępnym konfidentem. Nie został radnym i nie dostał stanowiska, a za miejsce na liście wyborczej zapłacił, z pewnością sporo.
Zakulisowe komentarze po ujawnieniu przed pięcioma laty nagrań rozmowy Julkego z Karnowskim wskazywały, że to porachunki wewnątrzpartyjne, wcześniej przebąkiwano, że Karnowski wybiera się do Warszawy. Taka afera to prosty sposób na wykolegowanie kolegi. Sam premier choć nie chciał już widzieć Karnowskiego w partii to poparł go w kolejnych wyborach.
Pod doniesieniami wyborczej.pl pojawiły się kolejne głosy w dyskusji nad aferą sopocką. Padły oskarżenia PiS o nagrania Julkego, ale też przypomniano o ujawnionych "nieprawidłowościach" w urzędzie. Zastanawiające jest w tym wszystkim, czy na takie rewelacje z nagraniami trzeba było czekać aż pięć lat? Czy nie dało się tego szybciej ustalić? I komu na tej zwłoce zależało? Ale tego Wyborcza nigdy nie ujawni.
Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?