Arms and Sleepers na trasie - relacja z Berlina

Pierwszy wystąpił Petula, singer-songwritter z Berlina, wyposażony w trochę loopów i gitarę. Spędziłam kilkanaście minut słuchając jego koncertu i pozytywnie zaskoczyła mnie lekkość w zmienianiu nastrojów, wręcz gatunków, przechodzących od rzewnych miłosnych wzdychań do roztańczonych miniaturek. Dość dobrze wpasował się w zaciszny klimat klubu i głównego koncertu.

Arms and Sleepers zrobili coś innego tym razem - rok temu widziałam ich w Warszawie na wyciszającym, ambientowym wojażu z pięknymi zdjęciami w tle. Tym razem, w dużej mierze za sprawą Bena Sheparda z Uzi and Ari, sporo się zmieniło. Pierwszy utwór - taneczny, transowy trip-hop, ("Keppesh" z nadchodzącego albumu) z zawodzącym, bezkształtnym wokalem, brzmiał kompletnie inaczej niż utwory chociażby z płyty "Matador". I tak było aż do końca - nawet najbardziej "znane" kawałki, jak "The Architect", "Simone" czy "Kino" (nota bene wszystkie ze wspomnianego albumu) przearanżowane i zamienione w solidne, podszyte ciężkim basem kompozycje, nie pozwalały stać w miejscu. Muzyka Arms and Sleepers to dla mnie doskonały przykład oderwanych od rzeczywistości soundtracków dla podróżników, która zestawiona z wizualizacjami daje znakomity efekt. W przypadku tego koncertu dużą zasługą były bezbłędne wokale Bena i jego ekspresyjne, właściwie mogwaiowe gitarowe crescenda. Rezultatem był ponad godzinny popis gęstej i bogatej w szczegóły muzyki. Na bis Mirza i Ben dorzucili dwie premierowe kompozycje (jestem przekonana, że jedna z nich nosi tytuł "Antwerp"), zapowiadające nowy album "The Organ Hearts", które potwierdzają skręt z leniwej, wyciszającej elektroniki w stronę tanecznych kompozycji.

Arms and Sleepers z Benem podróżują dalej i jutro zagrają w Poznaniu, 5 maja zaś w Krakowie. Nie będziecie zawiedzeni, jeśli zechcecie spróbować.