Od osiemnastu lat berliński mur fizycznie już nie istnieje (pozostały jedynie jego fragmenty). Mur, dotychczas namacalna linia podziału na lepszych i gorszych Niemców należy już dziś do historii i tak jak prawie każda historia doczekał się także własnego muzeum, ulokowanego przy jednym z najsłynniejszych posterunków granicznych Checkpoint Charlie. Tu właśnie stykały się cztery strefy okupacyjne Berlina. Miejsce to ma także i inną bardziej tragiczna wymowę; notowano w jego pobliżu najwięcej prób nielegalnego pokonania muru.
Wszystko zaczęło się jeszcze w czasach oziębienia politycznego w latach sześćdziesiątych. Wtedy to właśnie ówczesny dyrektor i kustosz muzeum dr Reiner Hildebrandt zorganizował pierwszą wystawę poświęconą tym, którzy w akcie desperacji w drodze do wolności usiłowali forsować mur. Był rok 1962. Sukces wystawy był tak ogromny, że rozpoczęto gromadzenie wszystkiego, co z murem związane. Rozbudowująca się ekspozycja potrzebowała większych pomieszczeń i wtedy dr Hildebrandt trafił do Checkpoint Charlie. I tak już zostało. Z każdym rokiem w muzeum przybywało eksponatów i dokumentów, bo przybywało też chętnych do ucieczki w lepszy świat. Kiedyś wstęp do muzeum był bezpłatny, potem kosztował 4 Marki a dziś 9,50 Euro.
Najczęściej zaglądają tu Amerykanie. Przychodzą Kanadyjczycy, Anglicy i Francuzi. Przyjeżdżają turyści z całego świata. Japończycy z nieodłącznymi aparatami pstrykając fotkę za fotką starają się zrozumieć niemiecki problem. Nie brak tu również i samych Niemców, dziś wolnych, dawniej podzielonych. Na twarzach zwiedzających rysuje się wyraz zdumienia a nawet podziwu. Ten podziw to cicha forma hołdu dla tych, którzy rzucili wszystko i ryzykując życie usiłowali przedostać się na tamtą stronę ku lepszej przyszłości.
Krzyże – w hołdzie pamięci ofiarom. Metalowe tabliczki. Na niektórych z nich nazwiska i daty, na innych tylko data i napis ”Unbekant” – nieznany. Na ścianach zdjęcia i dokumenty ilustrujące udane i nieudane próby ucieczek. Jest tu jedno z bardziej znanych: enerdowskiego podoficera Hansa Conrada Schumanna, który porzucając broń skacze przez wyłom w zasiekach. Są i mniej znane, na których zatrzymano w kadrze tragedie i rozpacz tych, którym się nie powiodło.
...ku lepszej przyszłości
Do Berlina Zachodniego ludzie próbowali przedostawać się różnymi sposobami: schowani w bagażnikach samochodów, w schowkach pod deską rozdzielczą, w przemyślnie skonstruowanych zbiornikach na paliwo. Do ucieczek używano wózków dziecinnych walizek, kufrów a nawet kolumn głośnikowych i radioodbiorników. Ludzie przeskakiwali mur o tyczce, włazili po drabinach, używali lin i przemyślnych systemów wielokrążków.
Zrekonstruowano nawet fragment tunelu, jednego z wielu, jakie kopano pod murem. Ludzie budowali lotnie i balony. Są tu fałszywe dokumenty i specjalnie szyte ubrania w których usiłowano ukryć dzieci.
Są łódki i pontony a nawet mała łódź podwodna, która mieszkaniec NRD przedostał się przez Bałtyk do Danii. Ponoć model tej łodzi uznany został za niezwykle udaną konstrukcję i wykorzystano go do celów wojskowych.
Słynna jest historia pewnej rodziny, która wraz z dwójką dzieci, zbudowawszy balon na ciepłe powietrze , usiłowała przelecieć nad murem. Próba skończyła się fiaskiem. Spadli o kilka metrów przed nim. Mimo kłopotów, strachu i braku środków finansowych nie zrezygnowali z dalszych prób. Namówili sąsiadów i w osiem osób zrobili jeszcze większy balon, którym udało im się przelecieć za mur. Kiedy wylądowali po zachodniej stronie, dopadli ich dziennikarze i za okrągłą sumkę kupili prawa do publikacji ich historii. Warto odnotować przy tej okazji fakt, iż zbudowany przez nich balon był największym w Europie.
Niezwykłą oryginalnością i tupetem popisał się pewien mężczyzna, który poszedł bez dokumentów na przejście. Oznajmił on, że jest Austriakiem i musi dostać się pilnie do Berlina Zachodniego bo tam umiera jego matka. Dodał, że w pośpiechu zapomniał dokumentów a tu liczą się minuty. Kiedy strażnik, pragnąc dowiedzieć się u przełożonego co z tym fantem zrobić, przekazał go pod opiekę kolegi , mężczyzna ów, opowiedział drugiemu strażnikowi podobną historię twierdząc tym razem, że jego matka umiera w Berlinie Wschodnim i czy wpuszczą go do stolicy NRD bez dokumentów. Strażnik odpowiedział że, raczej nie będzie to możliwe. – W takim razie trudno – odparł, muszę więc wrócić do hotelu po dokumenty – i najspokojniej w świecie pomaszerował do Berlina Zachodniego.
Oddając sprawiedliwość, powiedzieć trzeba, że berliński mur forsowany był też od zachodniej strony. Znany jest przypadek pewnego naukowca z USA, który za cel swojego życia postawił sobie zlikwidowanie muru. Kilkakrotnie aresztowano go w NRD, ale jako amerykańskiego obywatela szybko wypuszczano. Ten jednak nie poprzestawał. Zbudował wielki taran i nawoływał do rozbicia muru. Protestował, urządzając głodówki, rozrzucał ulotki i podejmował różne inne działania. Wielokrotnie próbowano się go pozbyć odsyłając do USA. Zawsze jednak wracał i próbował od nowa.
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?