Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Bezkompromisowa i odważna. Minęło 6 lat od śmierci Oriany Fallaci

Tadeusz Paluch
Tadeusz Paluch
Inviaggio/Domena publ.
Elity europejskie krytykowała za ustępliwość wobec islamskiego ekstremizmu. Wieszczyła konflikt cywilizacji, jeśli muzułmanie nie uszanują dorobku i multikulturowej gościnności Zachodu. Samą siebie uważała za chrześcijańską ateistkę.

Różne źródła podają rozbieżne daty jej narodzin. Wg Wikipedii włoskiej, angielskiej i polskiej, ta jedna z najwybitniejszych dziennikarek Europy przyszła na świat 29 czerwca 1929 r. w mieście nieprzypadkowo kojarzonym z Dantem, Rafaelem, da Vincim i Michałem Aniołem. W swej dumie i przywiązaniu do Florencji wytrwała aż do ostatnich zmagań z osobistym „potworem”, jakim był dla niej rak.

Odwagę i determinację przejawiała już jako nastolatka w antyfaszystowskim ruchu oporu:

- „Chowałam granaty w główkach sałaty i prowadziłam ku wolności, jadąc na małym rowerku, żołnierzy alianckich przebranych za kolejarzy” - wspominała.

Po latach, w odważnej pewności siebie (zapewne po ojcu), stała się wspólnym głosem obnażającym tchórzliwą ślepotę elit społeczno-politycznych. Dla wrogów, których nigdy jej nie brakowało, była czarownicą i wrogiem publicznym. Wobec Oriany Fallaci nie sposób było pozostać obojętnym.

O swoją pierwszą miłość Oriana potknęła się już w wieku dziewięciu lat. Książki wcześnie zaczęły ją pochłaniać, ale to Jack London był tym, którego pokochała. Wkrótce potknęła się drugą nogą i znowu o miłość. Był nią E. Hemingway. Ale wizji swojego życiowego powołania Oriana doświadczyła dopiero za wstawiennictwem stryja (znanego dziennikarza), dzięki któremu pierwszy raz w życiu (a było to w mediolańskim „L’Europeo”) usiadła przy maszynie do pisania… już jako dziennikarka naprawdę poważnego tygodnika. Oto jej pierwsze wrażenia:

- „Usiadłam po raz pierwszy przed maszyną do pisania i zakochałam się w słowach, które pojawiały się jak krople, jedno po drugim, i zostawały na białej kartce papieru... Każda kropla stawała się czymś, co wymówione odleciałoby, ale na kartce w postaci słów utrwalało się, niezależnie od tego, czy było dobre, czy złe”.

To wystarczyło, by już na zawsze porzucić zamiar studiowania medycyny i aż do osiągnięcia mistrzostwa poświęcić się sztuce słowa pisanego. Szybko zauważono Fallaci i jej niebanalnie przygotowane materiały sprawozdawcze. Obrazowo-emocjonalne relacje i prawie filmowe rekonstrukcje działały na odbiorców. Nie unikała też stosowania hypingu (zabieg polegający na rozdmuchiwaniu tematu w celu podkreślenia wagi problemu). Zdarzenia wojenne relacjonowała z Wietnamu, Laosu i Kambodży, „napięcie indyjsko-pakistańskie”… aż do konfliktu w Zatoce Perskiej w 1991 r. Nie uznawała suchych i pozbawionych wyrazu relacji. Jej osobowość wtapiała się w percepcję wojennego zabijania, kaleczenia… „marnowania życia”. Wypracowała styl niepowtarzalny jak linie papilarne.

- „Zawsze byłam pisarką, moje wywiady były literaturą. Moje korespondencje z wojny w Zatoce Perskiej też są literaturą. Ja nie jestem pisarką, która wywodzi się z dziennikarstwa. Jestem pisarką, która uprawiała dziennikarstwo”.

Jak każda wrażliwa, ludzka istota, nienawidziła wojennej machiny śmierci, zwłaszcza w imieniu ideologii, religii, Boga (faszyzm, komunizm, krucjaty, islamofaszyzm - mawiała), ale nie mrużyła oczu i nie zatykała uszu. Wolała rozumieć mechanizmy wojenne, by - jak chirurg podczas zabiegu – sprawnie działać, zamiast cierpieć z pacjentem.
- „Nienawidzę wojny, ale wojny istnieją. Wszystko co robimy, aby żyć i przeżyć, jest działaniem wojennym w stosunku do kogoś czy czegoś. Wojnę prowadzi ryba połykająca drugą rybę, drzewo zabierające światło drugiemu. Zamiast obłudnie oburzać się na wojnę, trzeba starać się zrozumieć jej istotę. I przyznać, że ma ona w sobie jakąś zgubną siłę przyciągania - perwersyjną moc fascynacji. Właśnie dlatego, że na wojnie się ginie, a przynajmniej można dostać kulę między żebra, człowiek czuje, że żyje” - mówiła w 1992 roku w wywiadzie dla „Sterna”.

Życiowo wczesne doświadczenia z okresu włoskiego faszyzmu i już późniejsze, z czasów dziennikarskiego relacjonowania pól bitewnych uwrażliwiły ją na islamski ekstremizm. Przemoc i nienawiść, bez względu na podłoże: rasowe, religijne, ideologiczne, klasowe, plemienne czy narodowe… póki jest w człowieku, zawsze będzie jednym i tym samym złem. Zależnie od epoki i postępu, zmienić mogą się tylko narzędzia.

Ambitna, bezkompromisowa, bardzo kobieca i atrakcyjna (z rzadkimi, jak na Włoszkę, niebieskimi oczami). Po wywiady z łatwością docierała do najmożniejszych tego świata.

- „Wywiad jest dla mnie romansem. Walką. Stosunkiem płciowym”.

I właśnie wywiadu odmówił jej prymas Wyszyński, gdy w środku nocy i bez zapowiedzi pojawiła się przed jego rezydencją na ul. Miodowej. Po raz drugi gościła w Polsce przy okazji wywiadu z Lechem Wałęsą w 1981 r. By lepiej poznać i rozumieć okoliczności wprowadzenia stanu wojennego, rozmawiała też z M. Rakowieckim, wicepremierem z tamtego czasu.

Przeprowadzane przez Orianę wywiady z ważnymi tego świata nie zawsze kończyły się zachowaniem wizerunku przez odpytywanych. Oriana do wywiadów miała bardzo osobisty stosunek i doskonale była do nich przygotowana. Zwłaszcza do wywiadów-rzek. Trudno było przewidzieć kierunek rozmowy i w konsekwencji stopień odchylenia od zakładanego scenariusza. Fallaci była często nieprzewidywalna, zwłaszcza wobec mających niezbyt czyste sumienia. Wywiady z jakichś powodów przerwane wkrótce były dokańczane. W www.wysokieobcasy.pl z dnia 28.12.20002 w artykule „Oriana Fallaci. Wściekła” autor zamieścił fragment jej wywiadu przeprowadzanego z ajatollahem Chomeinim.
„Kiedy spytała ajatollaha Chomeiniego, czemu kobiety w Iranie muszą nosić czador, ten stwierdził: - Jeśli ci się nie podoba, to go nie noś, to dla młodych, porządnych kobiet. Wtedy mała kobietka z błyszczącymi furią oczami zdarła z siebie czador, krzycząc: - To właśnie zrobię z tą waszą głupią średniowieczną szmatą”.

Chomeini natychmiast wstał i wyszedł z pomieszczenia. Do wywiadu powrócili następnego dnia.

Oriana Fallaci we wszystkim, co robiła i czymkolwiek żyła, była w tym w całości. Tuż po utracie nienarodzonego dziecka napisała „List do nienarodzonego dziecka”. Po tragicznej utracie ukochanego napisała „A Man” („Człowiek”), a słynną „Wściekłość i dumę” napisała po tragicznych wydarzeniach z 11 września 2001 r,. W tym napisanym w trzy tygodnie po zamachach artykule dała cały upust swym emocjom. Naturalnie i w sobie właściwy sposób.

Odeszła 15 września 2006 r. w piątek nad ranem.

Cytaty pochodzą z Wikipedii oraz serwisu Wysokieobcasy.pl.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto