Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ci wspaniali mężczyźni w swych pięknych gruchotach

Elżbieta PODOLSKA
Martyna Wojciechowska, znana dziennikarka i kierowca rajdowy, twierdzi, że jej mężczyzna musi mieć jakieś hobby. – Niech to będzie nawet robótka na drutach, czy szydełku, ale niech to będzie ...

Martyna Wojciechowska, znana dziennikarka i kierowca rajdowy, twierdzi, że jej mężczyzna musi mieć
jakieś hobby.

– Niech to będzie nawet robótka na drutach, czy szydełku, ale niech to będzie jego pasja. Wtedy wiem, że nie
jest nijaki – mówi.

Faceci na pewno tacy nie są. Potrafią godziny spędzać w warsztatach, na giełdach części, jeżdżąc i szukając w stodołach. Odkładają każdy grosz, by uratować niemal złom od zapomnienia. Całe szczęście takich ludzi jest coraz więcej – pasjonatów starych pojazdów.

Jest ich kilka tysięcy. W samej Wielkopolsce jest kilkudziesięciu takich, których kolekcje zabytkowych samochodów mogłyby stworzyć odrębne muzea. Często jednak nawet obok nas mieszkają tacy pasjonaci, o których nie wiemy, a w piwnicach i w domach znajdują się np. zabytkowe rowery z silniczkami.

To nie tylko zwykłe kolekcjonowanie staroci, ale także styl życia, jeżdżenie na rajdy i parady pojazdów zabytkowych, czytanie na ten temat, poznawanie czasów, z których pojazd pochodzi, a nawet szycie ubrań z tego okresu, by właściciel i jego pupil tworzyli jedną całość.
W Polsce, wbrew pozorom, mnóstwo jest imprez, na których spotykać się mogą kolekcjonerzy starych samochodów osobowych, wojskowych, a nawet poszczególnych marek.

Kilkadziesiąt lat w piwnicy

- Nie jestem kolekcjonerem w pełnym słowa tego znaczeniu, po prostu lubię rowery – twierdzi Dariusz Rzerdzicki – W zasadzie ten najcenniejszy jest produkcji niemieckiej, a właściwie enerdowskiej, marki Diamand z Magdeburga z 1956 roku, a silnik jest z 1958 roku. Różnice datowe wynikają z tego, że silniki były sprzedawane osobno. Dostałem go od przyjaciela. Leżał w piwnicy rozmontowany. Chyba nawet, jak opowiadał kolega, w dwóch piwnicach. Silnik wziąłem, bo po prostu był, nawet nie przypuszczałem, że będzie chodził. Wziąłem części i postanowiłem złożyć rower. Udało się, potem okazało się, że chodzi także silniczek. Nawet nie musiałem nic przy nim robić. Po prostu zapalił. Mieszkam w Strzeszynie i tam jeżdżę tym rowerkiem z silniczkiem.
Rower w częściach leżał w piwnicy prawie 20 lat. Nikt nawet nie zaglądał do kartonu pełnego żelastwa. Kiedy pan Dariusz go dostał, trochę czasu zajęło mu czyszczenia każdej części. Jednak największym zaskoczeniem było to, że po tylu latach nie używania od razu zapalił silniczek.

- To bardzo fajny sposób poruszania się po drogach. Gdziekolwiek się pojawiam wzbudza sensację. Często jeszcze na kierownicę zakładam jedno z pierwszych ruskich radyjek tranzystorowych, jakie pokazały się na rynku w latach 50.
Pan Dariuszu ma trzy rowery: starego składaka w rzadko już dzisiaj spotykanej wersji eksportowej z pięcioma biegami i górala, którym lubi jeździć po lesie.

- Jeżdżenie ma rowerze z silniczkiem przypomina mi czasy dzieciństwa i jazdy na motorowerze.

Niezawodny

Prawie każdy chłopiec w dzieciństwie chce zostać strażakiem. Jednak tylko niektórzy realizują swoje dziecięce pragnienia. Jednym z nich jest Stanisław Wachowiak

- Dbanie o te pojazdy, jeżdżenie nimi, to dla mnie wspaniały wypoczynek – opowiada.

Prowadzi obecnie firmę zajmującą się regeneracją silników
wysokoprężnych.

Jednym z najcenniejszych egzemplarzy w kolekcji jest Magirus samochód straży pożarnej, który został zamówiony w 1968 roku w Ulm w Niemczech. Od razu był robiony dla jednostki we Wrocławiu.

- Mam wszystkie papiery tego samochodu, zresztą pisane po polsku. Nawet karty przeglądów i napraw. Samochód ma od ośmiu lat. Kupił go od Staży Pożarnej z Wrocławia. Jestem pierwszym, cywilnym właścicielem pojazdu. – Świetnie dbano o ten samochód, jest w doskonałym stanie, jak go tylko czyszczę i pielęgnuję – twierdzi.
Pan Stanisław od 13 roku życia działa w ochotniczej straży pożarnej w Różopolu. Co ciekawe, samochód, początkowo jedynie obiekt zabytkowy, teraz bierze także udział w niektórych akcjach gaśniczych.

- Jest w pełni sprawny, ma też atest na drabinę. Może więc brać udział w akcjach. W wielu rzeczach przewyższa nowoczesne samochody. Jest przede wszystkim niezawodny.
Pana Stanisława wspiera w jego pasji cała rodzina.

- Żona kocha motocykle. Jeździ Yamahą 535. Także córka i zięć poddali się urokowi dwóch kółek. W mojej kolekcji jest ok. 15 różnych sprzętów: motocykli, samochodów. Mam jeszcze np. Magirusa policyjnego z Niemiec z 1961 roku, mam Dniepra, którego kupiłem z armii rosyjskiej. Prowadzę, go w mundurze kaprala rezerwisty. Mam także Ursusa i z 1977 roku BMW wspaniałe. Jeden jedyny taki egzemplarz na świecie, bowiem to była wersja limitowana i każdy motocykl był inny.

Robi się ciasno

Piotr i Paweł Łysakowie mieszkają pod Bydgoszczą, mają gospodarstwo rolne i może niczym by się nie wyróżniali, gdyby nie ich niespotykana pasja. Kochają stare traktory i rowery.

- Zawsze mieliśmy inaczej poukładane w głowie od naszych rówieśników – twierdzą. – Już jako młodzi chłopacy skonstruowaliśmy z dwóch starych rowerów, taki dwuosobowy z silnikiem. Inni musieli deptać, a my jechaliśmy bez pomocy. Jeździliśmy nim po całym województwie na wycieczki. Od tego się zaczęło. Później przyszły inne zainteresowania: trochę starymi samochodami. Do dzisiaj mamy jeszcze dwa Fiaty 500, potem przybył samochód wojskowy willis. Oczywiście, jest u nas nadal – jeżdżący i sprawny. I przez te lata zebrało się też kilkanaście ciągników.

Obaj panowie z wielką pasją opowiadają o swojej kolekcji, w której mają kilkadziesiąt pojazdów. Każdy, który trafia w ich ręce ma gwarantowaną wspaniałą emeryturę.

- Mamy gospodarstwo rolne i jest trochę miejsca, by to wszystko przechowywać – śmieją się. – Staramy jest przez jeden sezon, a w zasadzie przez zimę, bo wtedy mamy najwięcej czasu, wyremontować jeden pojazd. Potem staje pod wiatą, albo w garażu. W zależności od tego, gdzie jest miejsce i gdzie są możliwości. Tak się jakoś upycha, chociaż muszę przyznać, że jest coraz ciaśniej.
Prawdopodobnie w Polsce nikt inny nie zbiera starych traktorów. A szkoda, bo przecież po naszych polach jeździły nie tylko popularne Bizony. Wysłużone trafiały po prostu na złomowiska, albo były rozkładane na części. Tylko oni postanowili je ocalić od zapomnienia.

- Ciągników w tej chwili jest czternaście, do tego kilka rowerów, kilka starych samochodów, parę silników spalinowych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wielkopolskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto