Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciąg dalszy sprawy, czyli "święta krowa"

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Z zapartym tchem obejrzałam wczorajszą "Uwagę" w TVN. I zaczęłam się zastanawiać jak pogodzić współczucie dla zwariowanej staruszki ze współczuciem dla jej sąsiadów. Nie da się. Przeważać zaczyna to drugie.

Po emisji kontynuacji historii, która poruszyła wiele osób, a którą skomentowałam 4 czerwca w felietonie "Najlepiej kogoś zarżnąć" - zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie jestem winna przeprosin i publicznego odszczekania zarzutów wyartykułowanych pod adresem służb socjalnych. Po sumiennym namyśle doszłam do wniosku, że jednak nie. Smrodliwy problem z jakim borykają się nieskutecznie mieszkańcy bloku "dzięki" jednej zwariowanej staruszce okazuje się być nierozwiązywalny. Taki jeden z naszych rodzimych węzłów gordyjskich, którego nikt nie może przeciąć, nie narażając się na ewentualną odpowiedzialność za przekroczenie przepisów. I to jest moment w którym zarzuty pod adresem służb socjalnych podtrzymuję: intensywne działania rozpoczęły się na skutek interwencji telewizji. Całe lata absurdu nie spowodowały wcześniejszych, bardziej skutecznych działań, mających na celu nie tylko doraźne oczyszczenie super śmietnika, ale zapewnienie współmieszkańcom bloku elementarnych i należnych im praw. Grono ludzi uczonych w piśmie przywołano dopiero w momencie, kiedy osoba, która nie powinna mieć całkowitej swobody działania - bardzo sprytnie drwi sobie ze wszystkich. Na temat jej poczytalności, a raczej "braku cech choroby umysłowej" wypowiada się pani ekspert (nie wiadomo dlaczego nie pokazując twarzy) raz tak, a raz wręcz przeciwnie. Inna poważna osoba, pani profesor X, proponuje pobyt obserwacyjny w klinice, na co osoba "zdrowo-chora" nie wyraża zgody. Pozostaje droga sankcji prawnej, a mnie kaktus na dłoni wyrośnie, jeżeli jakiekolwiek prawne orzeczenie będzie wykonalne i przywróci lokatorom normalne warunki życia.

Przypadków takich i podobnych jest w Polsce wiele. Wiedza o tym właściwe służby socjalne i sanitarne. Ale sprawy nie przewidziane w przepisach rozwiązywane są skutecznie tylko tam, gdzie dociera telewizja. Co dzieje się tam, gdzie nie dociera, a ludzie jakby mniej cierpliwi? Jeden samosąd już był. Czy ktokolwiek pracuje nad zmianą absurdalnych przepisów? Kto - jak nie te służby powinny być inicjatorami, wnioskodawcami i lobbystami za zmianą przepisów wiążących ręce i pozbawiających prawa do spokojnego życia ludzi z otoczenia "nieszkodliwego" (sic!) wariata? Jak zauważa kierownik spółdzielni mieszkaniowej - wszystko chroni osobę uciążliwą, nic nie chroni współlokatorów. Dlatego określenie "święta krowa" jakiego użyła jedna z udręczonych smrodem, zagrożonych robactwem i tyfusem osób wydaje się być najbardziej adekwatne do sytuacji. Czy jednak tą "święta krową" jest tylko ta konkretna, uciążliwa staruszka? Czy ten przerażający bezwład całej socjalnej machiny nie jest przypadkiem skutkiem działania, a raczej braku działalności "świętych krów" na państwowych posadkach? Należy mieć nadzieję, że ta sprawa będzie impulsem do zbiorowego i racjonalnego myślenia odpowiednich służb oraz tzw. czynników które znajdą wreszcie sposób na skuteczne rozwiązania takich i podobnych sytuacji. Ludzie aż tak uciążliwi powinni być przynajmniej częściowo izolowani. Choćby po to, aby wysiłek pracownic opieki społecznej nie ograniczał się do bieżącego wynoszenia śmieci. Będą to zapewne robić dopóki "zdrowa" spryciara, znająca jak mało kto swoje uprawnienia zechce je wpuszczać do mieszkania.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto