Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ciekawe, co by powiedział Szekspir, gdyby zobaczył nową siedzibę Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego?

Jerzy Cyngot
Jerzy Cyngot
Ciekawe, co by powiedział Szekspir, gdyby zobaczył nową siedzibę Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego - która kilka dni temu obchodziła pierwsze urodziny - i to co dzieje się na jego deskach.

A nam współczesnym i podoba się, i nie podoba ten pierwszy po 40 latach wzniesiony w Polsce teatr dramatyczny. Prawdopodobnie obiekt ma podobną liczbę zwolenników, co i przeciwników. Pierwsi zachwalają nieszablonowość architektury i szerokie możliwości sceniczne. Drudzy narzekają, że bryła nie pasuje do otoczenia, że budynek przypomina sarkofag, że jest niefunkcjonalny, miejsca na widowni niewygodne, że słaba widoczność i słyszalność, że ślisko i w ogóle nie tak jakby się chciało i przyzwyczaiło.

Renato Rizzi, czyli pod prądJakkolwiek by nie mówiono, to po roku od otwarcia nowa siedziba Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego wciąż jest tematem, co dobrze świadczy, bo to oznacza, że zaproponowany rodzaj architektury tak czy inaczej prowokuje. Tego można było się zresztą spodziewać, gdyż architekt o światowej renomie, który wygrał konkurs ponad 10 lat temu – Renato Rizzi – znany jest z tego, że projektuje pod prąd. Dlatego chociażby ręcznie wykonanych 620 tys. cegieł, składających się na elewację budynku nie ma koloru czerwonego, jakbyśmy mogli się spodziewać, licząc na nawiązania do zabudowy gdańskiej starówki. Czerwony w kontekście Gdańska to byłby banał, ktoś stwierdził. Dlatego bryła uderza na dzień dobry ciemną barwą – jest to kolor antracytowy. Dla męskiej części czytelników (wystarczy nam na ogół 8 kolorów, po co komplikować sobie życie) podpowiedź, zamiennie można powiedzieć, że czarny.

W ten sposób zaliczamy architektoniczny prawy sierpowy i jednocześnie poprawka lewym, bo bryła jest bardzo nieregularna. Właściwie trudno skojarzyć ją z czymkolwiek. Masywność może ewentualnie sugerować coś obronnego i byłby to chyba najwłaściwszy trop. Zbliżając się bowiem do budynku, odkryjemy, że wcale nie tak łatwo go będzie sforsować. Z zewnątrz otoczony jest on bowiem potężnym murem i tylko w kilku miejscach znajdują się przejścia do części wewnętrznej. Kiedy już je znajdziemy, bardzo łatwo mogą nas zwieźć schody, a właściwie nie zwieźć a wywieźć na górę, tzn. na mury, które tworzą tarasy widokowe. Można spokojnie po nich pospacerować, delektując się widokami. Mury te są nawiązaniem do starszych o parę stuleci od siedziby teatru murów obronnych Gdańska. Nawet jeśli nie trafimy na schody to na dole, w wąskich uliczkach, uprzedzam, również można się zgubić. Przyznam się, że trochę mnie początkowo zirytowały te trudności ze znalezieniem wejścia głównego. Ale być może architektura jest m.in. od tego, by od czasu do czasu nas zresetować, pobudzić wyobraźnię.

Po elżbietańsku, czyli na stojakaByły dwa sierpowe, teraz czas na lewy prosty, bo wchodząc do środka z piekła (ciemna elewacja) trafiamy do nieba. Wnętrze jest jasne, wykończone z użyciem szlachetnych materiałów. Kwintesencją jest sala główna, trzykondygnacyjna, wykonana w drewnie. Stanowi odwzorowanie warunków, jakie panowały w 1 poł. XVII wieku, w czasach teatru elżbietańskiego. Nie mogło zatem zabraknąć i sceny na wzór elżbietański. Pokrótce, ma ona wysunięty charakter, co zakłada jej otoczenie przez widzów z trzech stron. Ci na parterze oglądają na stojąco, tak zresztą było w XVII wieku. Zresztą i dzisiaj nie brakuje chętnych do oglądania w ten sposób, mimo że czasem trzeba wystać trzy godziny. W sumie na taki odbiór sztuki Wesołe kumoszki z Windsoru zdecydowało się podczas 34 spektakli blisko 8000 osób. Liczba rośnie. Ten rodzaj sceny ma swoje plusy i minusy, np. ogranicza możliwości scenograficzne. Dlatego jeśli reżyser uzna, że woli wariant tradycyjny, czyli scenę włoską (inaczej pudełkową), do jakiej dzisiaj jesteśmy najbardziej przyzwyczajeni – żaden problem. System 56 zapadni scenicznych pozwala w kilka minut na „przemeblowanie”. Wśród głosów krytycznych znalazły się takie, które podkreślały słabą widoczność przy tej opcji scenicznej. Stąd teatr ograniczył w tym przypadku liczbę miejsc na galeriach. Spektakl może oglądać około 400-500 widzów, przy pierwszym wariancie nawet 600. Takich możliwości rekonfiguracji sceny nie ma żaden inny teatr w Polsce, a na świecie posiadają tylko nieliczne. Mamy więc czym się chwalić. Oprócz funkcji teatralnych sala główna może też służyć jako sala bankietowa, koncertowa lub wystawiennicza.

Jeśli poprzednie uderzenia nie powaliły nas na deski, najlepiej te teatralne, to dokona tego architektoniczny prawy prosty, którym jest otwierany dach. Dokładnie tak jak było w czasach elżbietańskich. Może ówczesne teatry były tylko nieco skromniejsze niż ten gdański i dach w nich prawdopodobnie nie ważył 160 ton. Zatem jeśli pogoda sprzyja, to sztuki można oglądać pod gołym niebem. Dynamiczny dach może kojarzyć się z otwieraną książką.

Szekspir w GdańskuNo dobrze, ale dlaczego Szekspir akurat w Gdańsku? Nie bez przyczyny. W 1601 roku do miasta przybyli po raz pierwszy aktorzy z Anglii, a przynajmniej po raz pierwszy taką wizytę odnotowano. Z krótka przerwą w okresie potopu szwedzkiego, przybywali do Gdańska regularnie aż do roku 1660, by wystawiać sztuki Szekspira. Grane były one m.in. w budynku, który powstał w roku 1610 - w działającej przez następne dwa stulecia Szkole Fechtunku. Tutaj właśnie oprócz szermierki, występów kuglarzy, walk ze zwierzętami, znaczące miejsce miał teatr. Z ryciny Petera Willera z 1650 r. (jedynego zobrazowania Szkoły) wiemy, jak ów budynek wyglądał, a nawiązania do niego zostały uwzględnione przez Renato Rizziego. Odkrycia gdańskiej Szkoły Fechtunku dokonał profesor Jerzy Limon, znawca sztuk Szekspira, tłumacz i wykładowca Uniwersytety Gdańskiego. On to również był pomysłodawcą, ponad 20 lat temu, budowy Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego. W tym celu założona została specjalna fundacja. W międzyczasie wiele się działo. Od 1993 roku z inicjatywy profesora Limona odbywały się Gdańskie Dni Szekspirowskie. Od 1998 to wydarzenie zmieniło nazwę na Festiwal Szekspirowski. Do dzisiaj – w tym roku miała miejsce 19. edycja – w jego ramach odbyło się ponad 240 spektakli, zagranych przez zespoły z całego świata.

Wreszcie w 2004 rok zostaje rozstrzygnięty konkurs na projekt. Towarzyszą temu pewne kontrowersje, a architekt wraz z inwestorem muszą się tłumaczyć gęsto z założeń projektowych. Wreszcie 5 marca 2011 r. startuje budowa, choć przy realizacji też nie obędzie się bez problemów. Z pierwszym wykonawcą zostaje zerwany kontrakt, co generuje dwuletnie opóźnienie, drugi wykonawca kończy budowę z poślizgiem. Ostatecznie 19 września 2014 roku obiekt zostaje otwarty. Koszt budowy 95 mln zł, z czego 75% stanowiło dofinansowanie unijne.

Teatr, który żyje
Nie tylko forma świadczy o Gdańskim Teatrze Szekspirowskim, ale i treść. Oprócz sztandarowej imprezy, jaką jest corocznie odbywający się Festiwal Szekspirowski, do interesujących wydarzeń należą dwa cykle: Teatry Europy oraz Teatry Polskie. Trwa obecnie gościnny występ Teatru Polonia (spektakle "Zbrodnia z premedytacją" i "Kolacja kanibali" aż dwukrotnie, o godz. 16 i 19). Niebawem zaś odbędzie się Tydzień Gruzińskie, w ramach pierwszego wspomnianego cyklu. Oprócz tego mają w GTS miejsce koncerty. Prowadzona jest także działalność edukacyjna – w pierwszym roku skorzystało z niej ponad 7,5 tys. osób.

Ta formuła sprawdza się całkiem nieźle, bo w ciągu pierwszego roku działalności, teatr odwiedziło 135 tysięcy osób (wliczając zwiedzających). Zagrano 98 spektakli i 27 koncertów, w teatrze odbyło się ponadto 45 imprez towarzyszących. Średnia liczba widzów na wydarzeniu: 464. Było wśród nich sporo gości z zagranicy. Sprzyjają temu angielskie napisy podczas spektakli.

Turyści przybywają, bo poza granicami o Teatrze jest głośno. Uwzględniając tylko pisma architektoniczne, GTS był opisywany w 40 zagranicznych magazynach. Mimo więc, że utrzymanie placówki sporo kosztuje – kilka milionów złotych – to jednak warto. Bo promocja miasta jest dzięki temu nie do przecenienia. Gdańsk i Trójmiasto z roku na rok zyskują na atrakcyjności. Obok Teatru w ubiegłym roku otwarto równie niebanalne Europejskie Centrum Solidarności, a za rok planowane jest uruchomienie Muzeum II Wojny Światowej. Na dokładkę w Gdyni zainicjowało działalność Muzeum Emigracji, a niedawno oddano do użytku ciekawą architektonicznie siedzibę Gdyńskiej Szkoły Filmowej. Turyści przybywający do Trójmiasta nie pożałują, przy okazji miasta zarobią.

Coś musi intrygować, aby mogło przyciągać. Dlatego dobrze, że nowa siedziba Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego jest, jaka jest. Być może każde większe miasto powinno mieć, choćby w mikro skali, swoje Muzeum Guggenheima jak Bilbao.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:
Zoom Natury sławny za granicą... nieznany w Polsce
Zanim powstał internet były mury. Kliknij lub pojedź

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto