Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Coś przyjdzie: miłość lub wojna" - koncert Leny Piękniewskiej

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
Na pierwszym planie Lena Piękniewska
Na pierwszym planie Lena Piękniewska Weronika Trzeciak
W ramach XIII Festiwalu Warszawa Singera można było posłuchać premierowego koncertu "Coś przyjdzie: miłość lub wojna". Ten niezwykły projekt muzyczny Leny Piękniewskiej i Pawła Skorupki zaprezentowano w Teatrze Kwadrat.

Podczas koncertu można było posłuchać wyjątkowych utworów, napisanych przez młodych poetów getta - Abrama Koplowicza, Zuzanny Ginczanki, Abrama Cytryna i Janki Hescheles. Autorzy projektu muzycznego, Lena Piękniewska i Paweł Skorupka, wybrali wiersze na podstawie ich rytmu oraz ukrytej w nich niesłabnącej nadziei. Inspiracją był dla nich wiersz Abrama Koplowicza "Marzenie".

Projekt stanowił połączenie cudownych wierszy z niezwykłą barwą głosu Leny Piękniewskiej oraz melodii Pawła Skorupki, kompozytora i aranżera. Artystce towarzyszyli na scenie Jacek Kita (fortepian), Sebastian Frankiewicz (perkusja), Michał Górczyński (klarnet), Wojciech Pulcyn (kontrabas) oraz Royal String Quartet, w składzie: Izabella Szałaj-Zimak (I skrzypce), Elwira Przybyłowska (II skrzypce), Marek Czech (altówka), Michał Pepol (wiolonczela). Dopełnieniem całości były wizualizacje Karoliny Fender-Noińskiej, przedstawiające dzieci, które symbolizowały młodych poetów getta.

Lena Piękniewska nie tylko śpiewała, lecz także opowiadała historię tych niezwykłych dzieci. Najmłodszy z nich miał 14 lat, gdy zginął, najstarsza - 27 lat. Mimo młodego wieku, ich utwory były bardzo dojrzałe, dotyczyły otaczającej ich rzeczywistości.

Abram Cytryn miał niezwykły talent, pierwszy wiersz napisał w wieku 8 lat. Do Auschwitz trafił z łódzkiego getta. Myślał, że grupka dzieci z getta idzie do szkoły. A on chciał pisać, mieć swój długopis i zeszyt, dlatego poszedł z nimi. Został wywieziony do obozu i zginął w wieku 17 lat w komorze gazowej. Jego siostra, Lusia Cytryn, była ostatnią osobą, która przeżyła Holokaust. Pragnęła, by pamięć o jej bracie przetrwała. To dzięki niej ocalały jego teksty, gdyż wydała antologię jego poezji. Niestety te najpiękniejsze wiersze zabrał ze sobą do Auschwitz, gdy w pośpiechu zbierał swoje rzeczy. Lusia już nie żyje, ale na pewno cieszyłaby się, że jego poezja została tak pięknie zaprezentowana.

Abram Koplowicz był ukrywany przez tatę w łódzkim getcie. I już wydawało się, że się uda. Niestety stało się najgorsze, zginął w wieku 14 lat wraz z matką Jochwetą Gitli. Jego wiersze odnalazł ojciec po powrocie do Łodzi z ciężkich robót. Utwory Abramka zostały wydane za sprawą przyrodniego brata - Lolka Grynfelda. Jego wiersz "Marzenie" został przetłumaczony na 14 języków.

Janka Hescheles w wieku 11 lat straciła matkę, która popełniła samobójstwo w obozie. Po tym tragicznym wydarzeniu napisała wiersz do matki, w którym wyraża swój żal. Jej talent jest rodzinny, bowiem jej wujkiem był Marian Hemar. Janka przeżyła Holokaust i mieszka teraz w Hajfie.
Zuzanna Ginczanka naprawdę nazywała się Sanka Ginzburg. Ta młoda żydowska dziewczyna była wielbiona za urodę i talent. Lubiła spędzać czas z Julianem Tuwimem i Skamandrytami. A Witold Gombrowicz wypił z nią bruderszaft. W czasie wojny ukrywała się w różnych miejscach, jednak wciąż ktoś życzliwy na nią donosił. W końcu trafiła na ulicę Mikołajską w Krakowie, gdzie również ją wydali, przez co została rozstrzelana w wieku 27 lat.

Wszystkie piosenki były bardzo refleksyjne i nostalgiczne. Jednak najbardziej wzruszający był wiersz Abrama Koplowicza "Marzenie", który został przetłumaczony na 15 języków. Chłopiec miał niezwykłą wiarę w lepsze jutro, której pozazdrościć mógłby mu niejeden człowiek. Jak ja mieć będę dwadzieścia lat. Zacznę oglądać nasz piękny świat. Usiądę w wielkim ptaku motorze. I wzniosę się? w wszechświata przestworze. Popłynę, pofrunę w świat piękny, daleki. Popłynę, pofrunę przez morza i rzeki. Chmura siostrzycą, wiatr będzie mi bratem. Się będą zdumiewał nad Nilem, Eufratem. Zobaczę sfinksy i piramidy. W prastarym kraju boskiej Izydy.

Bardzo podobał mi się wiersz Abrama Cytryna zatytułowany "Zmienność ducha". Wszedłem w morze płomieni. Szalony, gwałtowny i dziki. Duch mój w blaskach się mieni. Świszczą ogniste języki. Wszedłem w morze płomieni. Zalała mnie pędna chuć. Korowód myśli się mieni. Żałośnie szlocha: Wróć!

Niezwykły był także proroczy wiersz Zuzanny Ginczanki - "Maj 1939". Artystka przeczuwała, że zbliża się najgorsze. Raz wzbiera we mnie nadzieja. Raz jestem niespokojna. Zbyt wiele rzeczy się dzieje – coś przyjdzie: miłość lub wojna. Są znaki, że przyjdzie wojna: kometa, orędzia, mowy. Są znaki, że przyjdzie miłość: serce, zawroty głowy.

Wielkie wrażenie na publiczności zrobił także wiersz "Chanełe", odnaleziony przez Lenę Piękniewską w Auschwitz. Nie wiadomo, kto jest autorem ani adresatką tego utworu. Ale jest on bardzo wymowny. Muszę cię twoim imieniem wołać, Chanełe. Choćby wymawiać imię i mówić do ciebie. Odkąd cię wzięto z całym Narodem na wielki cmentarz. A ty spojrzenie swych oczu daj mi i niespokojny swój uśmiech przynieś. Muszę cię wołać w tej samotności w niedoli mej pytać... pamiętasz?

Muszę przyznać, że wiersze zostały doskonale dobrane, a przepiękne melodie oddały ich klimat. Polecam ten koncert każdemu bez wyjątku, a w szczególnie miłośnikom Leny Piękniewskiej, poezji i kultury żydowskiej. To był bardzo nostalgiczny wieczór, który na pewno zapadnie w pamięci na długo.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto