Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy katolicy są w Polsce prześladowani?

Paweł Janus
Paweł Janus
Ks. Józef Wójcik napisał list do premiera Donalda Tuska, w którym w dramatycznych słowach opisał sytuację ludzi wierzących w Polsce.

Ks. Wójcik pisze, że ludzie wierzący w Polsce są "poniewierani i dyskryminowani" oraz "znieważane są przedmioty kultu", a sytuacja III RP a.d.2013 przypomina tę z PRL. Ksiądz pisze dalej o znieważaniu papieża, biskupów, kapłanów, krzyża, Matki Boskiej Częstochowskiej, wartości chrześcijańskich i ludzi wierzących. Pisze także o rzekomym poniżaniu i ośmieszaniu Tadeusza Rydzyka i Telewizji Trwam oraz odbierania praw gwarantowanych Konstytucją.

Ks. infułatowi zwracam uwagę, że w Polsce żadna grupa ludzi - czy to zawodowa, czy też jakakolwiek inna nie cieszy tak wielkimi przywilejami państwa jak katolicy. Przedmiotem finansowanym z kasy państwowej, który nauczany jest w wymiarze kilkukrotnie przewyższającym wymiar każdego innego przedmiotu nauczanego w szkołach publicznych jest nie matematyka, nie język polski, fizyka, WF czy jakikolwiek inny przedmiot tylko religia - nauczana od pierwszej do ostatniej klasy w wymiarze 2 godzin tygodniowo! Wszystko za pieniądze wszystkich obywateli. Kilkaset mln zł rocznie tylko na religię, choć pieniędzy na dodatkową matematykę, ekonomię, WF - nie ma.

Przypomnę, że mimo "zwrotu" majątku odebranego kościołowi, zwrotu który dokonywał się w porozumieniu z ludźmi, którym postawione zostały zarzuty kryminalne, zwrotu majątku o wartości wielokrotnie zaniżanej, kościół nadal pozywa państwo o zwrot tego, co od narodu otrzymał. Jakby tego było mało, samorządy nie mając możliwości odwoływania się od decyzji działającej na zasadach mafijnych komisji majątkowej pozywają państwo o brak tej możliwości i będą wygrywać potężne odszkodowania, które zapłaci nie kościół ale znowu - Państwo.

Na dodatek, mimo, że zwrot majątku powinien zakończyć żywot funduszu kościelnego, który tylko dlatego był powołany, by zrekompensować utratę majątku, zostaje on zastąpiony odpisem podatkowym, który przyniesie kościołowi więcej niż do tej pory z funduszu kościelnego otrzymywał! To nie żart. Tak rzeczywiście będzie. Innymi słowy - kościół otrzymał już więcej niż mu zabrano (urealniając ceny nieruchomości, które otrzymał), dalej pozywa państwo o zwroty i te zwroty otrzymuje, państwo wypłaca odszkodowania za te zwroty samorządom, a dodatkowo dostaje odpis, który przewyższy wartością fundusz, który miał służyć rekompensowaniu odebranych dóbr.

Sam odpis podatkowy również stawia katolików w uprzywilejowanej pozycji, czym powinien, i pewnie czym zajmie się, Trybunał Konstytucyjny. Każdy obywatel płaci podatki, z których finansowane są wydatki publiczne - szpitale, szkoły, drogi itd. Każdy płaci swoją część i równo i solidarnie finansuje państwowe wydatki. Od nowego roku wszyscy - prócz katolików. Bowiem oni wydatki publiczne sfinansują mniejszą o 0.5% kwotą. Reszta obywateli nie ma takiej możliwości. Albo wesprzesz kościół, albo płacisz do kasy państwowej.

Konstytucja, o której wspomina ks. Wójcik w artykule 53 pkt 6 mówi ponadto wyraźnie: "Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani do nieuczestniczenia w praktykach religijnych." Oznacza to, że nie można mnie w publicznej instytucji, jaką jest szkoła, zapytać mnie czy chcę brać udział w religii. Nagabywanie rodziców w szkołach państwowych oświadczeniami, że "moje dziecko będzie/nie będzie uczęszczało na lekcje religii" jest zwyczajnym łamaniem prawa wspierającym jedyną słuszną w Polsce religię. Nauczyciel nie ma prawa zapytać mnie o to czy chcę czy nie chcę brać udziału w religii bo to moja sprawa, nie chcę o tym rozmawiać i takie prawo zachowania milczenia w tej sprawie gwarantuje mi teoretycznie Konstytucja! Jeśli mam taką potrzebę to ja udaję się do nauczyciela i proszę o udzielenie informacji czy w szkole jest prowadzona religia i czy moje dziecko może w niej uczestniczyć. Nie odwrotnie. Kwestia ocen z religii na świadectwie to już jawne kpienie z konstytucji bo punkt 7 wspomnianego artykułu mówi wyraźnie: "Nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawnienia swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania".

Krzyże wiszą wszędzie. Nawet w Sejmie zawieszono go z pogwałceniem jakichkolwiek norm i zasad demokratycznego państwa prawa. Opinie osób, którym taki stan rzeczy nie odpowiada traktowane są jak odszczepieńcy, sataniści i ludzie zdemoralizowani. Przy tym to właśnie księża cieszą się podatkowymi przywilejami, chronieni są zapisami konkordatu, a w Polsce wystarczy przekazać swój całoroczny dochód na kościół aby nie płacić jakiegokolwiek podatku.

Dodatkowo katolicy i ludzie wierzący cieszą się kompletnie dziwacznym przywilejem chroniącym ich uczucia. Tak jakby ludzie niewierzący nie mieli uczuć, a przynajmniej takich, które warto byłoby chronić. Innymi słowy - można pozwać Nergala za obrazę uczuć religijnych, gdy ten publicznie podrze Biblię, albo Dodę gdy nazwie piszących Biblię naćpanymi ziołami pasterzami, ale nie można pozwać Rydzyka za publiczne znieważenie konstytucji, prezydenta, premiera a, piszących prawo zdrajcami i sprzedawczykami, ruskimi agentami. Pytam zatem - gdzie jest to prześladowanie ludzi wierzących?

Kościół Katolicki w Polsce wepchnął się do życia publicznego i politycznego siłą i narzeka, że stosuje się do niego te same normy, które stosuje się do partii politycznych. A Kościół stał się w tej chwili w Polsce partią polityczną, a biskupi jawnymi politykami, którzy nie powstrzymują się przed jawną oceną poszczególnych partii, liderów politycznych i stanowionego przez nich prawa.

Nie tak dawno temu abp. Michalik na Jasnej Górze wspominał o partii, która "jest hańbą dla Polski". Oczywiście abp. Michalik nie wspomniał o jaką partię chodzi, ale można się domyślić, że nie o PiS. Można równie enigmatycznie powiedzieć, że w Polsce jest kościół, który jest hańbą dla państwa, które nie potrafi sobie poradzić z jego wpływami. Interesy abp Michalika i Kościoła Katolickiego w Polsce są oczywiście rozbieżne niż interesy owej partii. Bowiem dobrem najwyższym arcybiskupa, zabezpieczonym stosownymi ślubami i Kodeksem Prawa Kanonicznego jest dobro Kościoła i Watykanu, którego to musi bronić pod karą ekskomuniki i pozbawienia środków do życia, a dobrem najwyższym wspomnianej partii jest dobro państwa i Polski. Interesy zupełnie rozbieżne.

Powracając do listu znamienne jest, że w obszernych fragmentach listu przytaczanych przez media nie pojawia się słowo "katolik". Ksiądz Wójcik mówi o ludziach wierzących próbując wypowiadać się także w imieniu wszystkich tych, którzy uważają się za wierzących, ale którzy nie szukają wsparcia katolickiego duchownego, którzy zapewne muszą wyznawać "wartości chrześcijańskie". Co oznacza ten zwrot nikt nie wie. Można natomiast odnieść wrażenie, że "wartości chrześcijańskie" są nadrzędne wobec "wartości niechrześcijańskich" czy też wartości ludzi niewierzących. Można odnieść też wrażenie, że "wartości niechrześcijańskie" są amoralne i nieetyczne.

Kościół, który cieszy się tak wielkimi przywilejami w Polsce, w tak arogancki sposób podchodzący do ludzi o odmiennym światopoglądzie, tak bezwzględnie stawiający publicznie swoje prawa nie bacząc na prawa innych musi się zetknąć z coraz większym oporem ze strony obywateli i jak rozumiem, świadomość narastającego oporu (nie do pomyślenia jeszcze kilkanaście lat temu) dotarła do księdza Wójcika. Wnioski jednak, które wysnuł są absolutnie błędne. Bowiem ludzie tacy jak ja, którzy głośno mówią o konieczności pełnego oddzielenia państwa od kościoła w istocie rzeczy powtarzają jedynie słowa zawarte w Ewangelii - "Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie". To w gestii państwa jest decydowanie o tym jak ma wyglądać kształt prawa, co jest dopuszczalne, co karalne i nie oglądanie się na to co powiedzą Ajatollahowie.

Kościół został wprowadzony w ślepą uliczkę. Niestety został wprowadzony przez polskiego papieża, który nie zadbał o to, by po jego śmierci w polskim kościele było dość ludzi odpowiednio formatu. Kościół zabiera głos we wszystkich sprawach jakie przyjdą nam do głowy - od życia seksualnego poprzez wychowanie dzieci, medycynę, biologię, etykę, antykoncepcję, kosmologię, prawo, politykę, czyniąc samozwańczo z siebie eksperta w każdej z tych dziedzin na mocy nadanego przez Boga prawa. Gdy jednak wychodzi z pretensjami do Państwa, że tych praw nie uznaje, najzwyczajniej w świecie się kompromituje i musi wzbudzać coraz większą złość wśród obywateli.

Dlatego polski kościół czeka to, co przewidział już dawno temu ks. prof. Józef Tischner - "obudzą się dopiero gdy poprzewracają się o puste ławki swoich kościołów". Kościół nie wyciągnął lekcji ani Irlandzkiej, ani Hiszpańskiej. Państwa niegdyś ortodoksyjnie katolickie potrafiły na ulice wyprowadzić miliony obywateli oburzonych arogancją kościoła.

List ks. Wójcika jest dobitnym dowodem na to, że hierarchia kościelna straciła dawno kontakt z rzeczywistością. Wkroczyła w politykę i oburza się, że nie obowiązują tu zasady takie jak w kościele gdzie się nie krytykuje, nie dyskutuje, tylko klęka i przytakuje. Im szybciej zrozumieją, że państwo i kościół to dwie różne rzeczy tym szybciej będą w stanie skutecznie budować autorytet własnej instytucji. W każdym innym przypadku stawiania się w pozycji uprzywilejowanej w państwie zderzą się z ludźmi dla których to Państwo a nie Kościół i Polska a nie Watykan są najważniejsze.

Paweł Janus

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto