Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy to jeszcze sztuka? Zwierzęcy Danse Macabre

Jerzy A. Kozłowski
Jerzy A. Kozłowski
Umierający pies na wystawie Vargasa
Umierający pies na wystawie Vargasa Filip Barche
Sztuka jest piękna, z tym zgodzi się chyba każdy, jednak dusza artysty podąża różnymi ścieżkami, a gdy w imię czyjejś twórczości zaczynają cierpieć niewinne istoty, mamy do czynienia nie z talentem, lecz z obłędem.

Co wtedy, gdy twórca zatraca się w swej oryginalności i zamiast rzeczy doskonale pięknych ukazuje nam widoki makabryczne, często ocierające się o zbrodnię? Co jeżeli artyzm zamienia się w szaleństwo? Bo jedynie tak można nazwać sztukę uprawianą przez Guillermo Habacuc Vargasa i jemu podobnych artystów. Otóż ów kostarykański artysta zorganizował wystawę, na której główną atrakcją był umierający z głodu pies. Vargas przed występem głodził i nie dawał nic do picia choremu zwierzakowi, aby potem przywiązać go sznurem do ściany i pokazywać światu potworny Danse Macabre.

Natividad – bo tak na imię miał ów pies, zdechł na oczach tysiąca odwiedzających, lecz, co najstraszniejsze, w nikim nie wzbudziło to oburzenia. Widzowie wydawali się wręcz podziwiać potworną wystawę, a sam pseudoartysta został nagrodzony i wybrany do reprezentowania w 2008 roku swego kraju podczas Bienale Ameryki Centralnej. Choć nie wywołało to sprzeciwu publiczności, jednak internauci, którzy mają jeszcze resztki artystycznego smaku i zwykłej ludzkiej przyzwoitości, zbuntowali się i rozesłali po sieci petycję mającą na celu odebranie Vargasowi zaproszenia na imprezę. Oto link do petycji - jeśli ktoś zechce wypełnić (dla ułatwienia - trzecia rubryka to miasto, a czwarta to kraj).

Ale przypadek Vargasa nie jest odosobniony. Kolejnym przykładem maltretowania zwierząt w imię szeroko pojętej sztuki jest węgierski film Álszent (The hypocrite), gdzie reżyser w imię wolności artystycznej postanawia utopić małego kotka. Fragment wstrząsnął mną dogłębnie i dokończyłem go oglądać tylko dlatego, że chciałem rzetelnie przedstawić fakty. Kot został utopiony naprawdę, przez półtorej minuty patrzyłem, jak walczy o życie, będąc trzymanym przez oprawcę w wannie pełnej wody. Zwierzę nie miało żadnych szans i z każdą sekundą było bliżej śmierci, aż z braku tlenu straciło świadomość, mięśnie się rozluźniły i kot podryfował na dno, będąc już tylko truchłem, w którym niegdyś istniało życie. Nie będę tutaj pokazywał tego filmu, bo jest taki, że prawie zgniotłem szklankę w dłoni oglądając to. Zainteresowanych odsyłam na blog autora, na którym znalazłem ten właśnie film, oraz zdjęcia z wystawy Vargasa. Osoby o wrażliwych duszach lepiej jednak niech go nie odtwarzają, gdyż film jest naprawdę przygnębiający.

Pozostając przy filmie trzeba zaznaczyć, że w polskim kinie również zdarzają się podobnie drastyczne sceny. W filmie „Popioły” Andrzeja Wajdy możemy obserwować scenę zrzucenia konia ze skały. Podobno kino wymaga poświęceń, ale czy aż takich, abyśmy musieli oglądać prawdziwą śmierć konia? Albo tak jak w filmie „Flisacy”, gdzie w okolicach Zakopanego podpalono czternaście żywych owiec, na co zezwoliła węgierska reżyser Judith Elek...

Wspomnę także o „Antychryście”, gdzie przed kamerą odbywa się tragedia już nie tyle zwierzęcia (choć to także), lecz dziecka. Scena, gdzie kilku chłopców łowiących karpie w górskim potoku (sic!) następnie rzuca nimi, gryzie je i bije, nie pozostaje bez wpływu na ich psychikę. Chłopcy wgryzają się w karpia, który cały czas żyje. Co chłopiec wyniesie z udziału w takim filmie?

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto