Po porannej kawie i solidnym wzmocnieniu DHEH zarysował mi się logiczny plan który postanowiłam konsekwentnie zrealizować. Póki jest szansa, bo kolejka będzie długaśna. Po odczytaniu radosnej wieści, że: "Ponad 100 tysięcy działaczy opozycji z czasów Polski Ludowej może objąć ustawa o kombatantach.”, co stoi czarno na białym w doniesieniach prasowych, przede wszystkim wypunktowałam swoje zasługi:
1. kwiatki polne oraz słoik z wodą gdy słońcem narodów był Stalin nosiłam do św. Antoniego przy drodze
2. w 1956 roku pozbawiono mnie z całym okrucieństwem stanowiska redaktorki szkolnej gazetki ściennej, po czym...
3. wywalono uroczyście z ZMP, w trakcie ogólnoszkolnej ceremonii z powodów j.w.
4. "Prawdę" pisaną bukwami zużywałam na ocieplenie butów całorocznych zimą,
5. olałam PZPR i nie wstąpiłam w szeregi
6. cierpiałam niewymownie korumpując nielegalną walutą jednego oficera w ważnej sprawie
7. rewizję nocną pewnej grudniowej nocy przypłaciłam katarem
8. działalność prowadziłam tak podziemną, że nawet najcwańsze krety na mój ślad nie trafiły
9. papierosów oraz ciepłych gaci do internatu nie doniosłam bo go wypuścili go, ale czy to moja wina?
10. każdorazowo zagniatając makaron nuciłam patriotycznie „z ziemi włoskiej do polskiej”.
Po uznaniu zasług za wystarczające przeanalizowałam czekające mnie przywileje – 400 zeta miesięcznie, nie takie znowu mecyje, więc powinni wypłacić. Zniżka komunikacyjna - niczego sobie. Może bym wreszcie pojechała oglądać krainę naszą tam, gdzie wzrok nie sięga. I wreszcie to co kombatanci kochają najbardziej - możliwość wypchania domowej apteczki stosami kolorowych pudełek które, po terminie ważności, za darmo wymienia się na nowe.
Z ułatwionego dostępu do służby zdrowia rezygnuję dobrowolnie, żeby mnie przy jakiejś akcji CBS hurtowo nie wygarnął razem z tymi przestępcami. Mając to wszystko na względzie wytypowałam świadków, których należy własnoręcznie zachęcić do podpisania wiarygodnych kwitów. W razie oporu lub niechęci pomyślałam, zawsze mogę zastosować areszt wydobywczy we własnej piwnicy usuwając tylko trutkę na szczury (lepiej pokusy takiemu opornemu nie stwarzać).
Przystąpiłam więc do realizacji planu. Dla przyzwoitej prezentacji ( jak cię widza, takie ci kwity piszą) wydłużyłam rzęsy 76 procent, nałożyłam na twarz cudownie rozświetlający puder i ruszyłam w teren. Niestety, daleko nie zaszłam. Z powodu upału waterproof mascara rozmazała się na okularach i zaciemniła bliższy oraz dalszy horyzont.
Trzymane na granicy nosa alergeny wypadły do samego pasa a ja – waląc organizmem o krawężnik doznałam krwawej szkody na kolanie prawym. Musiałam wrócić do domu odkładając realizację planu do kolejnego wylęgu kombatantów. Poczekam, cierpliwa jestem. Dla bezpieczeństwa jednak następnym razem wyruszę tylko w kapsule formuły pierwszej.
Wyniki II tury wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?