Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dorota Miśkiewicz: "Czasem cisza jest na wagę złota"

Redakcja
Dorota Miśkiewicz i Henryk Miśkiewicz podczas wspólnego występu.
Dorota Miśkiewicz i Henryk Miśkiewicz podczas wspólnego występu. Małgorzata Zalewska
Wokalistka jazzowa Dorota Miśkiewicz opowiedziała mi m.in. o początkach kariery, występach z Cesarią Evorą, koncertach charytatywnych, wyznała w duecie, z kim chciałaby zaśpiewać oraz podała swoją receptę na szczęście.

Początki kariery Doroty Miśkiewicz

Adam Sęczkowski: Początki Twojej kariery to współpraca z legendą polskiego jazzu Włodzimierzem Nahornym. W jaki sposób udało się ją nawiązać?
Dorota Miśkiewicz: Propozycja ze strony Włodzimierza padła, gdy on jeszcze nie wiedział, jak śpiewam. Słyszał, że córka jego kolegi, Henryka Miśkiewicza, śpiewa i uznał, że musiałam odziedziczyć odpowiednie geny i na pewno sobie poradzę z jego propozycją. To było nasze pierwsze zetknięcie, dość przypadkowe. Po kilku latach nieobecności Włodzimierza Nahornego postanowił przypomnieć o sobie i nagrać płytę "Kolędy na cały rok". Do projektu zaprosił wiele wokalistek i wokalistów. Kiedy okazało się, że sprawdzam się w jego propozycjach, zaproponował mi stałą współpracę i do tej pory często koncertujemy razem. Wyśpiewuję wszystkie nuty, które mi przynosi na papierze. Wśród nich są aranżacje takich kompozytorów jak Karol Szymanowski, Fryderyk Chopin, Mieczysław Karłowicz, Roman Maciejewski.

"Śpiewanie jest dla mnie przyjemnością"

Nawiązując do Twojego taty: chciał, abyś została skrzypaczką. Skończyłaś Akademię Muzyczną w Warszawie, natomiast zdecydowałaś się na karierę wokalistki. Po jakim czasie tata pogodził się z Twoim wyborem?
- Pogodził się dość szybko. Widział, że śpiewanie jest dla mnie przyjemnością, że nieźle mi wychodzi i podoba się innym. Fakt bycia wokalistką najczęściej wiąże się z koniecznością bycia liderem, a to jest duża odpowiedzialność i trzeba mieć do niej psychiczne predyspozycje. Tata patrzył wtedy na wrażliwą dziewczynkę i myślał sobie "ojej, o ile bezpieczniej by dla niej było, gdyby grała w orkiestrze i ktoś inny by zarządzał". To zachowanie wynikało z troski.
Czy często radzisz się taty pisząc utwory?
- Lubię przyjmować od taty rady. Czasem wiem, co jak ma brzmieć i wtedy nie tyle radzę się, raczej chwalę się, dzielę się z nim moją radością. Cieszę się, że tata mi kibicuje. Czasami zdarzają się momenty, że nie wiem, co mam zrobić i wtedy on jest w kręgu moich doradców; prezentuje różne warianty, których często sama bym nie wymyśliła i pomaga mi w dobrym wyborze.

Rozważania na temat szczęścia

Czy czujesz się szczęśliwą kobietą?
Tak. Szczęście to jest coś, co wystarczy zauważyć.
Pójdę, zatem krok dalej; jaką masz receptę na szczęście?
- Uwaga, roztropność i chęć do bycia szczęśliwym. Zawsze można wyszukiwać problemy. Zmierzając do tytułu mojej ostatniej płyty "Ale", to zawsze można mieć jakieś ale. Uważam, że warto mieć "ale" w sytuacjach trudnych i pamiętać wtedy, że ale przecież bywało znacznie lepiej i będzie lepiej. W sytuacjach, kiedy jest dobrze, to nie warto szukać tego "ale". Wydaje mi się, że Polacy mają naturę skłonną do narzekań. Może ustrój sprzed kilkunastu lat to spowodował. Na pytanie "co słychać? wypada odpowiedzieć: "nic dobrego", bo wtedy nie spotkamy się z zawiścią rozmówcy. Natomiast w Stanach Zjednoczonych na to samo pytanie odpowiada się, że jest świetnie. Może powinniśmy wziąć przykład zza oceanu i spróbowali projektować przyszłość, dostrzegając pozytywne aspekty naszego życia.

Bielsko Biała miastem jazzu

Podróżujesz i koncertujesz po całej Polsce. Na pewno zaobserwowałaś i możesz odpowiedzieć na pytanie: które miasto może się szczycić największą liczbą fanów jazzu?
- Ciężkie pytanie, istotne jest, czy chodzi tylko o samą liczbę fanów czy o liczbę fanów jazzu, przypadających na liczbę mieszkańców. Jeśli ten drugi warunek to wydaje mi się, że Bielsko Biała. To miasto organizuje dwa duże festiwale jazzowe, na które organizatorzy sprowadzają gwiazdy światowego formatu. Chylę czoła przed tymi ludźmi, którzy potrafią sprowadzić do Bielska największe nazwiska świata jazzu.

Współpraca z bosonogą divą - Cesarią Evora

A propos tych największych gwiazd to jako druga polska piosenkarka współpracowałaś z bosonogą divą Cesarią Evora. Jak wspominasz te występy?
- Najpierw nagrałyśmy piosenkę nie widząc się. Ja nagrywałam w naszym kraju, a Cesaria we Francji. Potem spotkałyśmy się na planie teledysku, wzięłyśmy udział w sesjach fotograficznych. Następnie Cesaria Evora przyleciała na koncerty do Polski. To była prawdziwa przyjemność dołączyć wtedy do niej, obcować z muzykami z innego kontynentu. Chociaż większość z nich mieszka dziś w Portugalii, to pochodzą z Wysp Zielonego Przylądka, tam gra się zupełnie inaczej.
Ale nie było to tzw. zderzenie dwóch światów?
- Nie jestem dziewczyną, która śpiewa polską muzykę ludową, interesowałam się muzyką afrykańską, brazylijską, lubiłam nieco inne podejście do rytmu niż Europejczycy. Wydawać by się mogło, że nasze światy nie są tak odległe, a mimo wszystko to było dla mnie coś nowego. Chłonęłam to, co się dzieje na scenie, obserwowałam i słuchałam śpiewu Cesarii, odczuwałam radość, że mogę poznać nieco inne podejście do muzyki.

Występy charytatywne w kalendarzu koncertowym Doroty Miśkiewicz

Przygotowując się do naszej rozmowy byłem na Twojej stronie internetowej i widziałem, że masz napięty terminarz koncertowy. Czy obecnie znajdujesz w nim czas na występy charytatywne?
- Przyznam, że tak. Ostatnio, razem z wieloma artystami, wzięłam udział w obchodach 20-lecia Polskiej Akcji Humanitarnej, nakręcony został teledysk do pięknej piosenki napisanej przez Grzegorza Turnaua i Andrzeja Sikorowskiego, a więc wspieram akcje charytatywne. Grudzień jest miesiącem, w którym jest dużo takich wydarzeń.
Jakie wydarzenia szykują się w tym roku?
- Będzie koncert związany z 20-leciem Polskiej Akcji Humanitarnej. Jest też płyta trójkowa. Program III Polskiego Radia wydaje świąteczną płytę, z której dochód również przeznaczony będzie na cele charytatywne. Na krążku znajdzie się m.in. piosenka, którą wykonuję z Arturem Andrusem.
Zdradzisz tytuł tej piosenki?
- Tytuł brzmi "Bambino jazzu". We Włoszech Dzieciątko Jezus to właśnie Bambino Jesu tylko inaczej się pisze (śmiech). To taka jazzowa, żartobliwa pastorałka.
Nie bez celu zapytałem Cię o koncerty charytatywne. Pamiętam Twój występ z Eweliną Flintą podczas koncertu na zaproszenie Fundacji Mimo Wszystko Anny Dymnej i Wasze znakomite piosenki pt. "Wielka woda". Utwór jest w jakże innym klimacie niż jazz. Czy jest kuszące nagranie całej płyty w tej stylistyce?
- Moje trzy ostatnie płyty są właściwie w stylistyce innej, niż jazz... Nie wyobrażam sobie jednak płyty w stylistyce stricte popowej. "Wielka woda" to klasyka polskiej piosenki, do której chętnie sięgam. Ewelina jest fantastyczną wokalistką, ostatnio zupełnie niespodziewanie wtargnęła na scenę podczas mojego koncertu urodzinowego w podwarszawskim klubie Jazz Cafe w Łomiankach, zaśpiewała i sprawiała mi tym olbrzymią frajdę.

"Wolę spokojniejszą odmianę jazzu"

Wczoraj rozmawiałem z moją znajomą, która powiedziała, że jazz kojarzy jej się z romantyzmem w zaciszu domowym. Czy prywatnie wolisz taką odmianę tej muzyki czy jazz nieromantyczny, głośny np. twórczości Johna Coltrane?
- Trudno mi jest ograniczyć się do jednej odmiany jazzu i jednej emocji z tym związanej. Gdybym jednak musiała, to wybrałabym spokojniejszą odmianę. Coraz więcej dźwięków nas otacza i czasem cisza jest na wagę złota.
Występowałaś z wieloma polskimi i zagranicznymi artystami. W duecie, z kim chciałabyś zaśpiewać?
- Z Frankiem Sinatrą!
Co w życiu prywatnym i zawodowym sprawia Ci największą satysfakcję?
- Najprościej mówiąc to: dawanie i branie. Na scenie jest niezwykle przyjemne to, że my coś dajemy publiczności, ale też to, że coś od niej otrzymujemy. Tak samo jest w życiu prywatnym. Jeśli nie ma równowagi między dawaniem i braniem to człowiek może czuć się niepełny.

Promocja płyty "Ale"

Dziś podczas koncertu w Łodzi w klubie "Wytwórnia", gdzie się spotykamy, promujesz płytę "Ale". Czy masz już w głowie plan na kolejny Twój krążek?
- Płyta Ale została wydana przed wakacjami. Czas letni to nie jest dla mnie dobry okres koncertowania. Obecna trasa koncertowa jest kolejną odsłoną promocyjną tej płyty i jeszcze trochę potrwa. Zamierzamy wydać nowe single, a więc na razie moja energia skupia się na Ale. Niedługo w rozgłośniach radiowych ukaże się piosenka pt. "Tuńczyk" w wersji różniącej się nieco od płytowej. Mam nadzieję, że ten utwór też w jakimś stopniu zaistnieje. Niemniej zaczynam już myśleć, co robić dalej. Prawdopodobnie znów wybierzemy się z gitarzystą Markiem Napiórkowskim w jakieś zaciszne miejsce, żeby napisać parę piosenek wspólnie, tak jak to miało miejsce przy "Ale". Miałam też ochotę zrobić coś szalonego, poprosić kogoś, aby zrobił remix może jednej, może dwóch piosenek z ostatniej płyty. Remix kojarzyć się może z dyskoteką i nie przez wszystkich jest poważany. Jednak, słuchając płyty Bjork "Telegramm" zachwycam się remixami zawartymi na niej. Nie wiem czy zdecyduję się na taki krok, może?
Czekamy, zatem na efekty tego szaleństwa, a na zakończenie naszej dzisiejszej rozmowy zapytam; czego mogę Ci życzyć?
- Po prostu: wszystkiego dobrego!
Wszystkiego dobrego od czytelników Wiadomości24, jej redakcji oraz ode mnie. Dziękuję za rozmowę.
Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto