Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dramatyczna sytuacja powodziowa w Czechach i Niemczech

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
Wikimedia Commons
Od kilku dni część Europy zalana jest wodą. Padające niemal bez przerwy deszcze spowodowały, że rzeki wezbrały i poczyniły wiele szkód w miastach i wsiach Polski, Czech, Austrii, Niemiec, Słowacji i Węgier. Jest 11 ofiar, w tym 7 w Czechach i 3 w Niemczech.

Zniszczenia domów, budynków gospodarczych, obiektów przemysłowych – to tylko część wielkich zniszczeń m.in. w infrastrukturze, których nikt jeszcze nawet nie próbuje oszacować. Bo woda wciąż wysoka i trudno wiedzieć, kiedy zacznie opadać, a prognozy pogodowe niewesołe. W Polsce sytuacja jest trudna, ale powódź z Czech do nas nie przyjdzie – mówią eksperci. Wielka woda w Czechach i na południu Niemiec. Fala kulminacyjna minęła Pragę. Powódź w Bawarii, Saksonii i Turyngii na terenie Niemiec. Kanclerz Merkel obiecuje pomoc.

Polska nie ma zagrożenia ze strony Czech

W okresie ostatniej doby, straż pożarna na terenie Polski, wyjeżdżała do ponad 1800 interwencji, po nawałnicach w całym kraju. "Lokalne podtopienia to coś, z czym musimy się liczyć" - powiedział w TVN24, gen. Wiesław Leśniakiewicz, Komendant Główny Państwowej Straży Pożarnej (PSP). Uspokajał jednak, że żadnego zagrożenia powodziowego dla Polski, od strony Czech nie ma, o czym donosi TVN24.

Jak mówił - były obawy o to, co z rzekami, które wpływają do Polski z Czech. "Mieliśmy uspokajający komunikat od kolegów z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Oceniają sytuację tak, że nie będzie to miało bezpośredniego wpływu na zagrożenie ewentualną powodzią w naszym kraju" - wyjaśnił gen. Leśniakiewicz.

Czesi są w bardzo trudnej sytuacji, ale nie chcą naszej pomocy. Polska czeka na sygnał. Komendant Główny PSP tłumaczył w TVN24, że nasze służby są w stałym kontakcie z czeskimi, a on sam dzwonił do swojego odpowiednika na południu Czech i pytał, czy potrzebna jest im pomoc w walce z powodzią.

"Mechanizm wspólnotowy ochrony ludności"

Jak wyjaśnił generał Leśniakiewicz, w naszym regionie Europy istnieje coś takiego, jak "mechanizm wspólnotowy ochrony ludności" i Polska "tylko czeka na sygnał, bo ma zasoby", które pozwalają na ratowanie w granicach swojego kraju a równocześnie u naszych sąsiadów, także u Niemców.

Komendant główny Leśniakiewicz mówił też o ciężkiej pracy, jaką wykonują strażacy w związku z nawałnicami i olbrzymimi podtopieniami w Polsce. W trakcie ostatniej doby, straż pożarna wyjechała swoimi siłami z pomocą na około 1800 interwencji. Najgorzej było i jest na Dolnym Śląsku, w Małopolsce, ziemi łódzkiej i na Mazowszu - wyjaśniał gość poranka TVN24 "Wstajesz i wiesz". W akcjach – jak mówił - "na Dolnym Śląsku uczestniczyło 95 zastępów straży pożarnej", a w Małopolsce "tylko wieczorem (w poniedziałek - red.) około 100 zastępów".

Najgorsza sytuacja, spośród różnych rejonów Polski dotkniętych skutkami podstopień i burz - panuje obecnie w Małopolsce, w powiatach proszowickim i miechowskim oraz częściowo krakowskim i chrzanowskim. Na Dolnym Śląsku sytuacja się "stabilizuje".

Po burzach spieszą z pomocą strażacy

"Mamy lokalne podtopienia i z tymi podtopieniami, przy opadach rzędu 50-70 mm na metr kwadratowy, musimy się liczyć" - podsumował krótko, komendant główny straży pożarnej Leśniakiewicz.

Rzecznik Państwowej Straży Pożarnej, Paweł Frątczak poinformował we wtorek rano, że strażacy wyjeżdżali w czasie ostatniej doby do usuwania skutków burz i nawałnic, blisko 1800 razy i usuwali z dróg setki powalonych drzew, "wypompowywali wodę z budynków, zabezpieczali je przed zalaniem oraz umacniali wały przeciwpowodziowe". W niektórych rejonach i miejscach działania strażaków są prowadzone nadal.

Najwięcej wyjazdów zespołów strażackich odnotowano w województwach: małopolskim (350), łódzkim (ponad 200) i mazowieckim (ponad 200). W Małopolsce ewakuowano 30 osób z podtopionych budynków. Stwierdzono, że uszkodzone zostały drogi i jeden most. Także w Warszawie straż wyjeżdżała do usuwania skutków burz kilkadziesiąt razy. Dotyczyło to głównie dzielnic: Pragi, Ursynowa i Mokotowa.
Zła prognoza pogody na najbliższe dni

Trudna sytuacja utrzymuje się w województwie dolnośląskim, ale wszystkie rzeki płyną w korytach. Przekroczone są jednak stany alarmowe na 23 wodowskazach w regionie, zaś ostrzegawcze - na 15, trwają alarmy powodziowe w 12 gminach i powiatach.

Od czwartku zeszłego tygodnia, strażacy interweniowali w Polsce 4007 razy, w związku z burzami, intensywnymi opadami deszczu, podtopieniami i porywistym wiatrem, który spowodował uszkodzenia dachów budynków mieszkalnych oraz użyteczności publicznej (szkół, przedszkoli, instytucji samorządowych) i zabudowań gospodarczych.

Prognoza pogody – według synoptyków – jest nadal nieciekawa. Jutro i w kolejnych dniach będzie deszczowo i burzowo z chłodnym wiatrem i temperaturą – od kilkunastu stopni na południu kraju, do 24 na północy. Na południu i wschodzie, opady będą się utrzymywać, co najmniej do końca bieżącego tygodnia. Informacja synoptyków z ostatniej chwili: Uwaga na burze! Uwaga na trąby powietrzne! Alarm pogodowy!

Krytyczna sytuacja w Czechach

Aktualnie w Czechach sytuacja powodziowa jest podobnie krytyczna jak kilka dni temu. Mieszkańcy Pragi, z niepokojem czekają na zapowiedziane przez hydrologów, apogeum fali kulminacyjnej na Wełtawie. Tymczasem zbiorniki retencyjne są pełne.

Pospiesznie zmontowane w minionych godzinach na nadbrzeżach Wełtawy, stalowe zapory przeciwpowodziowe - zdaniem ekspertów - wytrzymają napór 3400 metrów wody na sekundę. Synoptycy łagodzą sytuacje i uspokajają, że w najbliższych godzinach opady deszczu będą mniej intensywne.
W ostatnich dwóch dniach, w okolicach Pragi spadło z nieba tyle wody, ile zwykle spada w ciągu dwóch miesięcy. Ale wciąż wzbiera rzeka Berounka, która wpływa do Wełtawy, na południowych obrzeżach Pragi – podaje Polskie Radio. Według władz miasta, przepełniony jest także zespół wielkich zapór na Wełtawie, tzw. wełtawskiej kaskady, o długości 44 kilometrów.

Mieszkańcy Pragi najgorsze mają za sobą

To właśnie ten kompleks zapór wodnych spędza teraz mieszkańcom Pragi sen z powiek. "Najgorsze przed nami" - ostrzegł premier Czech Petr Neczas. W nocy z poniedziałku na wtorek wypuszczono część wody z wełtawskiej kaskady, co spowodowało, że w każdej sekundzie przez Pragę popłynęło Wełtawą 3300 metrów sześciennych wody. Z najnowszych informacji wynika, że to co miało być najgorsze w Pradze, już minęło.

Mieszkańców czeskiej stolicy ominęła zapowiadana decyzja sztabu antykryzysowego o niezbędnej ewakuacji. W poniedziałek podjęto ewakuację kilkudziesięciu lokatorów domów w pobliżu ujścia Berounki do Wełtawy. Z pomocą pośpieszyło mieszkańcom 350 funkcjonariuszy policji.

W centrum Pragi nadal nie kursuje metro. Nie pracują też szkoły. W pobliżu Wełtawy 50 odcinków ulic jest nieprzejezdnych. Zamknięto pracę głównej oczyszczalni ścieków w stolicy. Teraz ścieki płyną bezpośrednio do Wełtawy. Służby sanitarne ostrzegają ludzi przed spożywaniem wody z nieznanego źródła i z Wełtawy.

Stan klęski żywiołowej w Czechach

Władze ogłosiły stan klęski żywiołowej, na całym obszarze Czech, z wyjątkiem kraju (województwa) pardubickiego. W rwących falach wezbranych rzek, poniosło dotąd śmierć, siedem osób. Wśród ofiar wielkiej powodzi jest pracownik elektrowni, którego porwały fale, gdy odłączał transformator. W kraju ewakuowano ponad 9 tys. osób.
Najgorsza sytuacja powodziowa utrzymuje się na zachodzie i południu Czech. Tam, od kilku dni, nieprzerwanie pada deszcz. Tysiące ludzi zamieszkałych nad Wełtawą ewakuowano. Wysoka woda zalała centrum Pilzna i Czeskiego Krumlova. Ludzie buntują się - nie chcą opuszczać swoich mieszkań. Policja odnotowała pierwsze przypadki kradzieży i rabunków w opuszczonych domostwach.

Władze oceniają sytuację, jako krytyczną na 50 odcinkach rzek, w ośmiu czeskich województwach. Bez prądu pozostają od kilku dni tysiące gospodarstw domowych. Aż 12 tras kolejowych, na 150 odcinkach torów, ciągle blokują przewrócone drzewa. Nieprzejezdnych jest również 146 odcinków dróg, na których zalega woda, lub błoto. Najwięcej nieprzejezdnych odcinków dróg jest w południowych Czechach.

Wielka woda w kilku landach Niemiec

Wielka woda zalała cztery niemieckie landy przy granicy z Czechami i Austrią. Walczą z jej skutkami mieszkańcy Bawarii, Saksonii, Saksonii-Anhalt i Turyngii. Groźna fala powodziowa dociera także do Brandenburgii. Synoptycy ostrzegają, że Niemcy są dopiero przed groźbą ogromnej wody. Ludzie już teraz opuszczają zalane miasta. A ci, co zostają, muszą radzić sobie bez prądu i bieżącej wody w kranach. "Spodziewaliśmy się powodzi, ale coś takiego trudno było sobie wyobrazić" - mówi mieszkaniec Miśni polskiemu dziennikarzowi z RMF FM.

Najbardziej niebezpieczne rzeki obecnie w Niemczech to - Dunaj, Inn, Łaba i Mulda. Mulda - dopływ Łaby, zalała już dwa miasta, z których ewakuowano tysiące mieszkańców; w wodzie stoją domy, restauracje i sklepy, o czym czytamy w rmf24.pl. Część mieszkańców postało w domach, teraz wyglądają z okien, uwięzieni na wyższych piętrach budynków.

Minionej nocy zalana została starówka Miśni - około 30-tysięcznego miasta w Saksonii. W ocenie synoptyków, sytuacja jest bardzo poważna, "bo to jeszcze nie jest cała woda". Fala wielkiej wody nadciąga, będzie znacznie gorzej. Od kilku dni spodziewaliśmy się powodzi, ale coś takiego jak przyszło, trudno było sobie wcześniej wyobrazić - mówili mieszkańcy dziennikarzowi.

Dramatyczna sytuacja panuje w Pasawie

W bawarskim mieście Pasawa (ponad 50 tys. mieszkańców), położonym przy granicy z Austrią, pod wodą znalazła się wczoraj większa część Starego Miasta. Płynący przez miasto Dunaj, podniósł swoją powierzchnię w poniedziałkowe południe, do poziomu 12,5 metra, co było ostatni raz notowane ponad 500 lat temu.

Pasawa jest odcięta od prądu, wstrzymano dostawy do miasta wody pitnej. Do wielu domów można dotrzeć tylko łodzią, lub poprzez prowizoryczne pomosty. Do walki ze skutkami żywiołu skierowano zastępy strażaków i żołnierzy Bundeswehry.

W stolicy Saksonii, Dreźnie, władze landu ogłosiły stan klęski żywiołowej. Poziom płynącej tam Łaby podniósł się do 9 metrów, czyli niemal na taką wysokość, jak podczas "powodzi stulecia" w 2002 roku, kiedy wspaniałe zabytkowe drezdeńskie Stare Miasto, zostało w dużej części zatopione.

Stan klęski żywiołowej obowiązuje aktualnie w kilkunastu miejscach na południu i wschodzie Niemiec, m.in. w Chemnitz, Zwickau i w okolicach Lipska.

Stanisław Cybruch

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto