Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Efekty na sali kinowej. Czy filmy 3D to szczyt naszych możliwości?

Robert Szymczak
Robert Szymczak
Po premierze "Avatara" Jamesa Camerona w grudniu 2009 r., technologia 3D opanowała kina. Twórcy filmów próbują uatrakcyjnić swoje produkcje jeszcze bardziej. W jaki sposób?

Wszyscy powoli przyzwyczajamy się już do obecności efektów 3D w kinie jako czegoś zupełnie naturalnego. Płacimy więcej za bilet i siedzimy przez cały film w śmiesznych, plastikowych okularach na nosie. 3D przestało być egzotyczną ciekawostką i stało się dużą częścią dzisiejszego kina rozrywkowego.

Pierwszy raz filmy trójwymiarowe pojawiły się w kinie na szeroką skalę już w latach 50. Hity takie jak "Dom woskowych ciał", czy "Potwór z Czarnej Laguny" były wyświetlane właśnie przy użyciu tej technologii. Jednak moda przeminęła po około dziesięciu latach - widzowie często skarżyli się na dolegliwości zdrowotne związane z używaniem specjalnych okularów, a sam dopisek "3D" na plakacie przestał być wystarczającym powodem, aby wydać pieniądze na bilet. Podobna sytuacja miała miejsce w latach 80., gdy producenci również próbowali zachęcić widzów do seansu poprzez trzeci wymiar - kolejne części tak słynnych filmowych serii jak "Amityville", "Szczęki", czy "Piątek trzynastego" były wyświetlane w wersjach 3D. Jednak efekt nie stał wówczas na szczególnie wysokim poziomie i moda znów szybko przeminęła. Przez wiele lat technologia trójwymiarowa występowała przede wszystkim w filmach dokumentalnych i okazyjnie w tych skierowanych do dzieci.

Współczesny wybuch popularności 3D łączy się bezpośrednio z premierą "Avatara" - jednej z najbardziej dochodowych produkcji w dziejach kina. Film Jamesa Camerona, nakręcony za pomocą kamer imitujących sposób działania ludzkiego oka, wykorzystujący najnowocześniejsze techniki komputerowe, miał ogromny wpływ na współczesny przemysł filmowy z dwóch powodów - udowodnił, że odpowiednio wykorzystana technologia 3D ma ogromny potencjał i potrafi zachwycić widzów oraz sprawił, że kręcenie filmów trójwymiarowych stało się naprawdę opłacalne. Po sukcesie "Avatara" kina na całym świecie zostały zalane produkcjami wykorzystującymi efekt 3D w sposób lepszy ("Jak wytresować smoka"), bądź gorszy - ("Starcie tytanów").

Trzeci wymiar wciąż utrzymuje swoją wysoką pozycję i wszystko wskazuje na to, że nie zamierza nas opuścić. Technologia 3D powoli wychodzi z kina i trafia do naszych telefonów, telewizorów, komputerów itp. Jednak od wielu lat twórcy poszukują także innych sposobów, aby uatrakcyjnić nam seans, wprowadzić do kin nową jakość i wzbogacić się na tym.

4D/5D

Termin "film 4D" (często określany również jako 5D) pojawił się pierwszy raz w latach 80 i od tamtej pory istnieje gdzieś na obrzeżach sztuki filmowej. Według założeń, tego rodzaju produkcji odbiorcom dostarcza się dodatkowe bodźce - w odpowiednich momentach filmu widz odczuwa wiatr, zostaje opryskany wodą, jego fotel zaczyna się poruszać (bądź wibrować) itp. Tego rodzaju kina pojawiają się zazwyczaj w parkach rozrywki (np. Warner Brothers Movie World, Tokyo Disneyland) i centrach handlowych (np. warszawski Fort Wola).
Filmy korzystające z tej technologii to najczęściej produkcje wyjątkowo krótkie (10-20 minut), mające na celu przede wszystkim pokazanie widzowi wszystkich dostępnych efektów specjalnych. Oglądanie ich w domowym zaciszu nie ma szczególnego sensu. Często są to spin-offy znanych produkcji ("Podróż do wnętrza ziemi 5D", "Shrek 4-D"), bądź odwołania do znanych postaci jak np. Robin Hood, czy Sherlock Holmes. Twórcy kierują je przede wszystkim do dzieci (nawet horrory jak np. "Hell house 5D" są dostępne od 12. roku życia).

Także w Polsce kina 4D są dosyć popularne - na rynku funkcjonuje sieć "Kino 5D extreme" (chociaż, sądząc po informacjach na ich stronie internetowej, firma sprzedaje część swoich placówek) i Budgast s.c. zajmujące się dystrybucją tego typu filmów. Poza tym istnieją także ruchome kina 5D, będące w zasadzie salą zbudowaną wewnątrz naczepy ciężarówki, która pojawia się w różnych miastach przy okazji najróżniejszych festynów. Takie pojazdy ma w swojej ofercie Budgast i firma Mobilne Kino 5D. Warto nadmienić, że polskie studio Virtual Magic, we współpracy z Budgastem wyprodukowało dwa polskie filmy 5D: "Asylum" i "Tajemnicze podziemie".

W inny sposób z podobnego pomysłu korzysta Cinema Park (będący częścią Cinema City) - w ramach jednego seansu (czy też "programu tematycznego") widz zwiedza 6 różnych sal, z czego każda jest poświęcona innemu efektowi (np. sala ruchu, sala interakcji). W repertuarze znajdują się programy edukacyjne ("Niezwykły świat techniki"), a cały projekt stworzony jest przede wszystkim z myślą o wycieczkach szkolnych.

Mimo, że kina 5D przede wszystkim adresują swój repertuar do dzieci, powstają na świecie miejsca gdzie można obejrzeć "prawdziwe" filmy w tej technologii. Kina w Hong Kongu, Korei południowej czy Meksyku wyświetlają współczesne blockbustery w wersjach 4D. Może więc z czasem i ten sposób rozrywki wejdzie do zwykłych sal kinowych.

Zapach w kinie

Innym dodatkiem, który od lat stara się przeniknąć do filmowego świata jest zapach. Pierwszą próbą wykorzystania powonienia widzów był film "Scent of Mystery" z 1960. W kinie rozpylano różne rodzaje perfum w zależności od tego co działo się na ekranie (nazwano tę technikę "Smell-o-vision"), jednak nie przyjęto tej innowacji entuzjastycznie, film został przemianowany na "Holiday in Spain" i wprowadzony do kin na nowo, tym razem bez dodatkowych efektów.

Kolejne próby podjęto w latach 80. W filmie "Polyester" (1981) Smell-o-vision próbowało wprowadzić do kin zapach w zupełnie inny sposób. Do każdego biletu dołączano Odoramę - kartonik, który trzeba było podrapać w odpowiednim miejscu, by poczuć zapach. Ta prymitywna technologia została przyjęta znacznie lepiej, jednak pozostała tylko ciekawostką. W 2011 roku w filmie "Mali agenci 4D - wyścig z czasem" wykorzystano tzw. "Aroma-scope" będący w zasadzie dokładną kopią Odoramy. Produkcja Roberta Rodriqueza nie została jednak dobrze przyjęta, co na pewno nie pomogło w promowaniu technologii zapachowej.

Jednak wciąż prowadzone są badania mające wprowadzić wreszcie pomysł kin zapachowych w życie. Japońska firma NTT communications pracuje nad technologią, za pomocą której możliwe będzie nie tylko wykorzystanie zapachów w kinie, ale także w telewizji, a nawet przesyłanie zapachów przez internet (!). Pozostaje jedno ważne pytanie - czy naprawdę publiczność aż tak bardzo oczekuje tego typu innowacji? W 2000 roku "Time" umieścił Smell-o-vision na liście "Top 100 worst ideas of all time" ("100 najgorszych pomysłów wszech czasów"). Poza tym, czy naprawdę zapach jest czymś czego tak bardzo potrzebujemy w kinie? W przypadku takich produkcji jak "Pachnidło" mogłoby to być interesujące, ale czy w innych też? Czy jeżeli przez cały seans "Kawy i papierosów" Jarmuscha czulibyśmy zapach tytułowych produktów, uatrakcyjniłoby nam to odbiór filmu?

Koniec z okularami

Kolejnym z kinowych udogodnień, nad którym trwają prace, jest możliwość oglądania filmów 3D bez konieczności używania okularów. Wydaje się to idea zdecydowanie bardziej potrzebna niż wyżej wymienione i zbliżająca się do kin naprawdę wielkimi krokami. Na rynku pojawiają się już pierwsze telewizory 3D bez okularów (kilka modeli firmy Toshiba), każdy z czołowych producentów (Sony, Samsung, Philips, LG) pracuje nad tego rodzaju sprzętem, trójwymiarowa rewolucja trafiła już także na smartfony (LG optimus 3D, HTC Evo 3D) i konsole przenośne (Nintendo 3DS). Póki co wykorzystywana technologia nie pozwala na zastosowanie jej w kinach (kwestia postrzegania efektu 3D z różnych miejsc sali kinowej), jednak pracę nad tym trwają i pożegnanie z okularami to tylko kwestia czasu. Jednak czy w pogoni za nowymi trendami i chęcią uczynienia seansu bardziej widowiskowym, przemysł filmowy nie obiera złego kierunku? Większość z ww. prób wprowadzenia nowej jakości to ciekawostki, które dobrze sprawdzają się w parkach rozrywki jako jedna z atrakcji, ale trudno wyobrazić sobie, żeby przy słynnej scenie prysznicowej z "Psychozy" widz był opryskiwany wodą, czuł zapach szamponu i mydła, a jego fotel trząsłby się w rytm krzyków Marion Crane. Taka wizja wydaje się raczej groteskowa. Może jednak lepiej, żeby na pewnym poziomie film pozostał przede wszystkim sztuką wizualną?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto