Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Egipt a sprawa polska

Redakcja
Świat śledzi przygotowania do przedpołudniowej manifestacji w Kairze, w której udział wezmą być może miliony ludzi, i która być może przesądzi o charakterze rewolucji. W Polsce politycy wykorzystają "sprawę egipską" dla własnych celów.

Wprawdzie jeszcze nikt nie powiedział, że za kłopoty Mubaraka odpowiedzialny jest Donald Tusk, i że on ponosi winę za wyjazdy nieodpowiedzialnych rodaków do krainy faraonów, ogarniętej „gniewem ludu”, ale moment już bliski. Oto bowiem działacze PJN wystąpili publicznie z koncepcją uchwalenia ustawy regulującej zasady postępowania władz państwowych na wypadek sytuacji kryzysowych w innych krajach. Gdzieś w podtekście kryje się szczytna troska o Polaków, wyjeżdżających i przebywających w krajach ogarniętych rozruchami, mająca zaświadczyć, jak PJN żyje sprawami obywateli.

Istotne jest jednak pytanie: po co nam taka ustawa? Po co ona komu? Sami inicjatorzy otwarcie przyznają, że przepisy reguluje owe kwestie istnieją. Są porozrzucane w różnych aktach prawnych. Dlaczego miałyby być w jednej? Konia z rzędem temu, kto odpowie! Ministerstwo spraw zagranicznych zna i stosuje wypróbowane procedury, sprawdzone na świecie. Formułowane są komunikaty i prognozy uzależnione od rzeczywistego rozwoju sytuacji. Firmy turystyczne, też wiedzą jak postępować. Pominąwszy te, które odmówiły zwrotu klientom wpłaconych kwot, i za to powinny ponieść konsekwencje. Istnieje ku temu droga prawna i instytucja pozwów zbiorowych. Kto chce zatem, ten stosuje się do wytycznych, komunikatów, ostrzeżeń, zaleceń. Kto chce, bo wcale nie musi! I żadnej ustawie nic do tego!

Mnie, kiedy tylko pojawiły się pierwsze doniesienia o wydarzeniach w Egipcie, wcześniej w Tunezji, nie przyszłoby do głowy, aby tam się wybierać, choćbym miał wykupione miejsce w najatrakcyjniejszych hotelach. Bo nie wyobrażam sobie beztroskiego „wypoczywania” ze świadomością, że nieopodal miliony ludzi domagają się wolności, godności, upodmiotowienia i zniesienia reżimów wygodnych dla Amerykanów. I gdy dziesiątki z nich giną za te idee, lub odnoszą rany.

W telewizji mogliśmy oglądać dziesiątki „odważnych” (czytaj: mądrych inaczej), którzy opowiadali, że lecą, bo w „kurortach jest bezpiecznie” albo "problemem są rekiny, nie rewolucja". I niech sobie lecą! Po co głupiemu rozum! To ich sprawa… i sołtysa z Radzionkowa, jak mawia się w moich stronach.

Ale co maja lub mają mieć do tego ustawy, co ma do tego parlament i rząd? Rząd i ustawy nie mogą zabronić podróżowania komukolwiek, dokądkolwiek i kiedykolwiek. Bo to jest niedopuszczalna ingerencja w prywatne decyzje obywateli. Bo jeśli rząd mogłoby zabraniać wyjazdów Polakom, to dlaczego nie mógłby, różnie skutecznie przymusowych wyjazdów nakazywać. Na przykład do Smoleńska. Co i tak nas pewnie czeka….

Współautor artykułu:

  • Barbara Podgórska
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto