Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Frania kontra Ludwiczka

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
pranie
pranie
Każdy ma w swych wspomnieniach osobę specjalną, o której wspomnienie blednie, ale nie zanika nigdy, bo powraca w określonych okolicznościach. Taką osobą dla mnie jest Ludwiczka a okolicznością – pranie.

Ludwiczce właściwie na imię było Agata. Ale jak to na wsi - podśmiewały się chłopaczyska, że nogą zamiata. W tym czasie jakoś zjawił się Ludwik, górnik słabujący na płuca, który wrócił na wieś reperować zdrowie nadwątlone w kopalni. Nie tylko dobre powietrze ale i żeniaczkę mając na uwadze, niewiele czekał: trafiła się przecie Agata; wolnego stanu, robotna, wesoła i do chłopa chętna. Pobrali się i Agata dla większej powagi kazała się nazywać Ludwiczką. I tak już zostało.

Jak wiele innych kobiet z okolicznych wiosek, przychodziła do pracy w lesie, a i do gajówki pomagać w domu i niańczyć najmłodszego bachora pani leśniczyny. Sama w tym czasie urodziła sześcioro swoich i pochowała Ludwika, któremu świeże powietrze pomogło na suchoty, ale nie na długo. Przyszły powojenne czasy, rodzina gajowego już bez gajowego zmieniła miejsce zamieszkania na pobliskie miasteczko; lata płynęły dzieci dorastały a Ludwiczka niezmiennie przychodziła pomagać wdowie. Robić wielkie pranie. Przychodziła – dosłownie. Bo 8 kilometrów ze wsi pokonywała na piechotę.

Jeździły już wprawdzie jakieś „pekałesy”, ale Ludwiczka zaufania do tego diabelstwa nie miała. Ryczało, śmierdziało, w środku duszno było i po nogach deptali. A to bolało, bo nogi były zawsze bose. Ludwiczka wkładała bowiem buty po nieboszczyku dopiero o pierwszym mrozie, pozbywając się ich z ochotą, kiedy wiosenne słońce ziemię podgrzewać zaczynało.

Przez wiele lat przychodziła do prania. Były to dwa dni totalnej klęski, kiedy życie domu podporządkowane było mokrym szmatom rozkładanym po licznych ceberkach i miednicach w porządku znanym tylko Ludwiczce. Rozpalona blacha do grzania wody przynoszonej na nosidłach, wielki kocioł do gotowania pościeli, balia, wyżymaczka z korbą i mydliny dominowały życie domu.

Pewnego dnia jednak Ludwiczkę czekała niespodzianka. W domu pojawiła się pierwsza pralka mechaniczna, czyli Frania. Wodę trzeba było grzać tak samo, mydliny wylewać również, ale Frania bełtała wszystko w tej swojej beczce jakoś tak dziwnie, bez rąk. Tylko "panienka" takim dziubkiem pstrykała a to w górę, a to w dól. Ludwiczka patrzyła, kiwała głową ale sama dziubka wolała na wszelki wypadek nie tykać. Robiła, co było rękami do zrobienia, wyżymaczką owszem kręciła, aż wreszcie po śniadaniu zebrała się na odwagę i rzekła: "pani, południe blisko, ta psiajucha kręci i kręci, wyrcy jak ten pies, ale kiedy my wreście to pranie zacniemy? Trza wstawić balię i zabrać się do roboty, bo do wiecora nie powiesimy".

Nie pomogły tłumaczenia, że to właśnie jest pranie. Bez balii i tary? Jakże to tak? Nikt, nigdy Ludwiczki do mechanicznej pralki nie przekonał. Na Franię się obraziła i do prania przestała przychodzić. W odwiedziny przy dniu targowym - owszem. Pogadać, powspominać, nowinki ze wsi przynieść. Coraz rzadziej i rzadziej zaglądała, aż dotarła do nas wieść, że pewnego zimowego dnia postarzała, maleńka i krucha Ludwiczka złamała nogę w biodrze. Wyleżała w szpitalu ile trzeba (oddział ortopedyczny nie istniał jeszcze nawet w najśmielszych marzeniach) aż pomału zaczęła wychodzić. Noga się skróciła, Ludwiczka chodziła z trudem, podpierając się kosturem i mocno utykając. Chodziła coraz mniej, starzała się, kurczyła; jak wielu starych, wiejskich ludzi znieczulała życiowe bóle porcyjkami „siwuchy”, która zapewniała rozgrzewkę chudziutkiemu ciału i pogodę ducha na resztę dni gasnącego żywota.

Spoczywa od lat na cichym wiejskim cmentarzyku, blisko „swojej pani” i - któż to wie - czy w godzinie duchów nie gawędzą o lesie, nieznośnych bachorach i diabelskim wynalazku, "psiajusze" Frani?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto