Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gdyby widzowie byli uzbrojeni, do masakry w kinie mogłoby nie dojść

Rafał Kawalec
Rafał Kawalec
Tragedia z poprzedniego tygodnia, to już kolejna strzelanina w mieście Aurora. Poprzednia, choć również tragiczna, była jednak mniej medialna.

22 kwietnia w mieście Aurora miała miejsce inna strzelanina. Do jednego z kościołów wszedł świeżo zwolniony z więzienia przestępca i otworzył ogień. Udało mu się zabić jedną osobę, zanim został zastrzelony przez uzbrojonego cywila.

Podstawowa różnica polega na tym, że Aurora Mall jest tzw. gun-free zone czyli strefą gdzie dla bezpieczeństwa obywateli wprowadzono zakaz przenoszenia gotowej do strzału broni. New Destiny Christian Church taką strefą nie był.

Podobna sytuacja miała miejsce 1 października 1997 roku w Pearl, Mississippi, kiedy to 16 letni Luke Woodham zabił dwie osoby i 7 z nich ranił. Dalszy rozlew krwi powstrzymał asystent dyrektora Joel Myrick, uzbrojony w pistolet kalibru .45

Paradoksalne a jednocześnie tragiczne jest to, że od 1995 r. obowiązuje w USA prawo, na mocy którego szkoły stanowią "gun-free zone". John Myrick by powstrzymać strzelaninę musiał pobiec po broń do swojego samochodu.

Czytaj też: Sylwetka Jamesa Holmesa - sprawcy strzelaniny na premierze "Batmana"

Mało kto zwraca uwagę na to, że największe tragedie zdarzają się właśnie w miejscach stanowiących "gun-free zone". Miejsca te stanowią amerykański odpowiednik Polski, czyli kraju gdzie gotową do strzału broń noszą wyłącznie policjanci i przestępcy. Fakt, że w takim miejscu dokonano masakry, stanowi argument za tym, by zabronić posiadania i przenoszenia broni w ogóle. Choć statystyki mówią zupełnie co innego. Np. gdy powiązano wysoki wskaźnik przestępczości w mieście Washington DC z dostępem do broni i praktycznie zakazano jej posiadania (prawo to zaczęło obowiązywać w roku 1977), to liczba morderstw zaczęła dramatycznie rosnąć, by w roku 1991 osiągnąć poziom 80 morderstw na 100 000 mieszkańców, co stanowi 287 proc. stanu z roku 1977. Dla porównania, w tym samym czasie reszta kraju zanotowała wzrost liczby morderstw o zaledwie 11 proc.
Istnieją też inne statystyki. Miasto Kennessaw, Georgia, gdzie obowiązuje nakaz posiadania nabitej broni, notuje liczbę przestępstw rzędu 40 proc. średniej krajowej oraz 30 proc. stanu Georgia. Kursy strzeleckie dla kobiet przeprowadzone przez miasto Orlando w 1966 roku, spowodowały w ciągu roku spadek liczby gwałtów o 90 proc. Ba, niektórzy podają, że użycie broni do obrony pozwala na uniknięcie 550 gwałtów dziennie.

Jest z tym tylko jeden problem. Sytuacja gdy nie ma masakry, bo napastnik został zastrzelony, jest mało medialna. Jeszcze mniej medialna jest sytuacja, gdy potencjalny gwałciciel na widok pistoletu mówi "o przepraszam, pomyliłem panią z kiś innym". A szacuje się, że zaledwie niecały 1 proc. przypadków użycia broni do obrony kończy się wystrzałem. Z reguły wystarcza pokazanie broni, by napastnik zrozumiał, że szanse są równe, zatem dalsze działania są ryzykowne.

Z kolei masakra w "gun-free zone" jest medialna. I dla wielu stanowi argument by "gun-free zone" rozszerzać dalej. Choć tak naprawdę statystyki sugerują, że bez broni może być jeszcze gorzej.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto