Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gorączka ślubna, ślubna gorączka

Magdalena Felska
Magdalena Felska
– Ślub miał się odbyć o piętnastej, ale razem z Tomkiem doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie o piętnastej trzydzieści – więcej czasu do przygotowania się i większa pewność, że ze wszystkim zdążymy – opowiada Marysia.

Spotykamy się w kawiarence na Starym Rynku w Poznaniu, by podzielić się wrażeniami z jej ślubu. Marysia jest studentką trzeciego roku prawa, kilka miesięcy temu zdecydowali z jej chłopakiem - Tomkiem (studentem czwartego roku Politechniki Poznańskiej), że wezmą ślub jeszcze w tym roku. Marysię znam od dawna. Razem poznawałyśmy pierwsze litery, chodziłyśmy do podstawówki, zdawałyśmy maturę. Byłam z nią, gdy poznała Tomka, gdy się kłócili, gdy się godzili. W tym roku, ku memu zaskoczeniu, zdecydowali się pobrać.

Przygotowania do ślubu trwały miesiącami, mimo to Marysia uważa, że nie dali się z Tomkiem porwać ślubnemu szaleństwu – Przez pierwsze tygodnie wchodziłam na fora internetowe, by porównać swoje doświadczenia z przeżyciami i problemami innych – mówi – ale wkrótce okazało się, że zupełnie inaczej postrzegam pewne sprawy niż inni ludzie. Nie potrafię zrozumieć dziewczyn, które rok przed ślubem rezerwują specjalne sale na wesele i nie śpią nocami, zamartwiając się, czy koronka u dołu sukni powinna być szeroka na pięć, czy na siedem centymetrów.

Przez cały okres przygotowań do ślubu byłam z Marysią w kontakcie. Razem z nią zastanawiałam się, jaki podkład utrzyma się na twarzy najdłużej, czy warto użyć długotrwałej pomadki, czy może lepiej wykorzystać tę o krótszym działaniu. Rozmawiałam o fasonie butów, doradzałam w kwestii fryzjera i ułożenia włosów. Nie były mi także obce tematy związane z zamawianiem kwiatów. Marysia dzieliła się ze mną wrażeniami, radością, nerwami, złością i niepewnością. Wspólnie z nią przeżywałam i śmiałam się z kwestii tak bardzo nurtujących jej przyszłą teściową – czy nie lepiej, żeby tort był o smaku cytrynowym lub karmelowym, a nie śmietankowym?

Ślub

Ślub odbył się dwudziestego trzeciego września. W tym najważniejszym dla niej dniu byłam jedną z pierwszych osób w kościele. Uroczystość wzruszyła wszystkich przybyłych. Wygląda tak ładnie! –słyszałam za sobą głosy. To prawda. Już po uroczystości podchodzę pogratulować i złożyć życzenia. Z wrażenia kwiaty podaję świadkowi. O telegramie przypominam sobie po odejściu od Młodej Pary. Gdy rozmawiam z Asią, jedną z koleżanek Marysi, mówi, że była zachwycona widokiem Marysi i Tomka razem, już jako małżeństwa, wychodzących z kościoła. - Wzruszenie, łzy, wielka radość, ale też myśl – jak ja jeszcze bardzo nie chcę wychodzić za mąż! - mówiła Asia.

Asia jest typowym przedstawicielem dzisiejszego młodego pokolenia. Jest ambitna, atrakcyjna, inteligentna. Pracuje, studiuje na dwóch kierunkach. - Teraz nie myślę o małżeństwie, jeszcze chcę poczekać, ale za dziesięć lat jak już będę bardziej niezależna finansowo, dlaczego nie – mówi. Młodym ludziom teraz zależy najbardziej na zabawie, chcą modnie żyć, mieć wielu znajomych, dużo podróżować. Życie traktują jako szansę na spełnianie marzeń, nie ma w nim więc miejsca na rodzinę, dzieci.

Efekt? Jesteśmy jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw. W 1980 roku liczba zawieranych małżeństw wynosiła 22 na 1000 mieszkańców. Obecnie ten wskaźnik jest o połowę niższy [1] . Modelem rodziny jest dziś 2 + 1, czyli dwoje rodziców i jedno dziecko. Mężczyźni często podkreślają, że nie są gotowi do małżeństwa, część z nich, mimo deklarowanej nowoczesności, nie potrafi zaakceptować pewnej siebie, samodzielnej, wyemancypowanej partnerki. Często odchodzą od swoich partnerek, ale już znacznie rzadziej wnoszą sprawy o rozwód. Zaledwie 1/3 panów chce, by ich małżeństwo zakończyło się w sądzie. Kiedy jednak dochodzi do rozwodu, w ponad 24 proc. przypadków winny rozpadu związku okazuje się mężczyzna. Kobiety natomiast boją się mieć dziecko, ponieważ uważają je za ograniczenie wolności. A wolność jest dzisiaj dla młodych jedną z najważniejszych wartości.

Początki małżeństwa

Dlaczego więc Marysia zdecydowała się na tak poważny krok w wieku dwudziestu jeden lat? Pytam ją o to, gdy siedzimy razem w kawiarni. - Wiesz, będąc z kimś w związku cztery lata – mówi – nagle zdajesz sobie sprawę, że przeszliście już ze sobą tak daleko, że następnym krokiem do przodu może być tylko małżeństwo, każdy inny byłby cofaniem się. To nie była nagła decyzja, ja dojrzewałam do tego kroku kilka miesięcy i wiem, że to właśnie z Tomkiem chcę spędzić resztę mojego życia. To po co czekać? Stojąc w kościele przy Tomku, czułam, że to jest ten facet, któremu naprawdę chcę złożyć przysięgę. No i to chyba tyle. Ta przysięga była najważniejsza, a cała ta otoczka ślubu była zupełnie niepotrzebna.

Gdy pytam, dlaczego, mówi z rozdrażnieniem – Całe to zamieszanie przed ślubem tak mnie zmęczyło, że gdy obudziłam się rano, dzień po ślubie, moją pierwszą myślą było - jak to dobrze, że to wszystko się skończyło. Cała ta uroczystość była trochę niepotrzebnie tak bardzo rozdmuchana. Pytam zatem, dlaczego nie zdecydowali się na cichy ślub gdzieś w górach. Odpowiada krótko – Rodzina. Rodzice bali się, co powiedzą krewni, gdy nie zostaną zaproszeni na wesele. I tak udało nam się wywalczyć kompromis – mówi z lekkim uśmiechem – obyło się bez hucznego wesela, było tylko przyjęcie dla najbliższej rodziny, chrzestnych i świadków.

Marysia uważa, że duża uroczystość to tylko niepotrzebny stres i bezużytecznie wydane pieniądze. Myśli, że lepiej byłoby wydać te pieniądze inaczej. Przeciętna polska para wydaje na ślub i wesele min. 20 tys. złotych. Żeby było taniej, młodzi sami dekorują salę, a pieczenie ciast zlecają rodzinie. Z wrodzonej ciekawości pytam, jakie są jej wrażenia z kilku tygodni bycia czyjąś żoną. Wiem, że mieszkają w akademiku, w ciasnym pokoju. Zastanawiam się zatem, czy potrafią pogodzić swoje wyobrażenia z rzeczywistością.

- Jest trudno – mówi z wahaniem – jeszcze się docieramy. Kłócimy się ciągle, ale przecież początki zawsze są trudne. W kilka dni po ślubie zaczęłam się nawet zastanawiać, czy podjęłam dobrą decyzję. Poczułam lęk, że klamka zapadła i nic się już nie da zmienić. Ale to trwało krótko. Ostatnio się zastanawiałam, że dobrze byłoby urodzić w wieku dwudziestu dwóch lat dziecko. Moja mama była dziewiętnastoletnią studentką, gdy mnie urodziła. Rozmawiałam z nią na ten temat i powiedziała, że na początku nie było im łatwo, ale zobacz – zwraca się do mnie – znasz moich rodziców i wiesz, że są szczęśliwym małżeństwem do teraz. Przecież moja siostra Ulka urodziła się trzy lata temu. (śmiech) Może na mnie też już przyszedł czas? – pyta i uśmiecha się tajemniczo.

źródło: [1] Polityka, nr 42, s. 8.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto