Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gubin: miasto, które będzie wodą zalewane

Zbigniew Jelinek
Zbigniew Jelinek
Wojewoda z urzędnikami pogratulowali sobie sprawności w walce z powodzią, a tymczasem w Gubinie na części ulic są nadal przeciwpowodziowe worki z piaskiem. Nie ma pieniędzy na budowę wałów i udrożnień rzek. Są za to koncepcje

Miasto Gubin (Lubuskie) pod wielką wodą powodziową znalazło się dwa razy w tym roku. Najpierw w sierpniu wystąpiła z koryta Nysa Łużycka, i kiedy jako tako przystąpiono do usuwania szkód – rzeka uderzyła we wrześniu po raz drugi, mocniej, korzystając także z pomocy miejskiej rzeczki Lubsza. Ta wtargnęła więc zza winkla i zalała część miejskich ulic.

Mieszkańcy byli załamani. Wiadomości 24 pl. na bieżąco śledziły atak wielkiej wody w Lubuskiem. Bo takiej wody nikt się tu nie spodziewał. Mieszkańców ponadto zaskoczyła właśnie Lubsza. Rzeczka ta, dotąd tak nie „szalała” .- Była nam przyjazna - usłyszeliśmy od jednego z mieszkańców. Woda dlatego zalała większy teren miasta, niż poprzednio.

Burmistrz Bartłomiej Bartczak zauważył wówczas, że miasto najgorsze ma za sobą. Jednocześnie przekazał przygnębiające wieści: - Już można powiedzieć, że straty będą wyższe, niż miało to miejsce przy sierpniowej powodzi – oceniał.

Do tego rachunku należało bowiem wliczyć ponowne koszty tych wszystkich obiektów, które po raz drugi znalazły się pod wodą, a były już odremontowane.

Potwierdza ten fakt w rozmowie z W24, Sebastian Bilski, rzecznik prasowy gubińskiego magistratu. - Straty ze sierpniowej powodzi oceniamy na ponad milion złotych – stwierdza. - Straty po drugiej powodzi mogą być dwa lub nawet trzy razy wyższe...

W magistracie przebąkuje się więc o sumie 5 mln zł!

Nysa Łużycka powróciła do swojego normalnego biegu, ale tu i ówdzie na ulicach miasta ustawione są w tyralierę jeszcze worki z paskiem. - Jeszcze będą przez pewien czas na części ulic tam, gdzie dotarła woda z Lubszy. – wyjaśnia Bilski. - Stan wody w tej rzeczce jest jeszcze wysoki. Natomiast worki na wałach pozostaną, tam nie przeszkadzają w komunikacji.

Tymczasem radni miejscy przerażeni „nic nie robieniem” odpowiednich służb w, choćby, rozpoczęciu prac przy naprawie uszkodzonych fragmentów wałów czy zabezpieczaniem linii brzegowych rzek – zabili ostro na alarm. Wystąpili do Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej we Wrocławiu z petycją na temat przewidywanych prac melioracyjnych w rejonie gubińskim. Do petycji dołączyli protesty i pretensje mieszkańców.

Bo w rzeczywistości jest tak, że rzeka Nysa Łużycka należy „administracyjnie” do Wrocławia, a miejska rzeczka Lubsza do krośnieńskiego Inspektoratu Lubuskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych. W praktyce więc tu i tam nie ma wielkich pieniędzy na prace melioracyjne, i nikt nie chce być głównym wykonawcą ewentualnych melioracyjnych robót. - Gubin, aby obronił się przed cofką do Lubszy i wystąpieniem stąd wody, potrzebuje śluzy i przepompowni – stwierdza bez ogródek dla W24, Miłosz Jasek z inspektoratu LZMiUW. - Mam do dyspozycji tylko 300 tys. zł., a z taką sumą niewiele da się zrobić – dorzuca.

Śluza i przepompownia funkcjonowały jeszcze w 1945 roku. Tamy na Lubszy budowane były przez Niemców, aby skutecznie bronić miasto przed występowaniami spiętrzeń wody zarówno na Nysie, jak i na tej rzeczce. Ponadto całe obszary łąk między Gubinem a Lubskiem
traktowane były przez Niemców jako tereny zalewowe.

To już historia.

Teraz Wrocław ma gotową koncepcję ochrony Gubina. Zakłada ona budowę obwałowań na Nysie i Lubszy, i aby ją zrealizować, należy w pierwszej kolejności zburzyć 70 poniemieckich domów. Sztabowcy wrocławscy mają swój harmonogram prac. Do końca przyszłego roku miałaby więc powstać... wstępna ocena ryzyka powodzi. Kolejny rok przeznaczony zostałby na wykonanie map zagrożenia powodziowego. W kolejnym roku – na sporządzenie map ryzyka projektowego. Same prace projektowe trwałyby do 2015 roku! - Gubin dotychczas nie był w strefie zalewowej – dorzuca do tego galimatiasu swoje trzy grosze rzecznik prasowy Bilski – potrzebna będzie więc stosowna uchwała radnych.

Nic dziwnego, że coraz bardziej zyskuje poparcie koncepcja burmistrza Bartczaka, aby miasto zakupiło przenośne wały przeciwpowodziowe napełniane wodą. - Jeden kilometr takiej modułowej zapory kosztuje w granicach 0,5 mln zł – mówi burmistrz. Zaprosił już do siebie firmę, która dokona prezentacji takiego rozwiązania. - To jedyna szansa, aby miasto nie było co roku zalewane wodą z Nysy i z Lubszy – wyjawia.

Nie da się ukryć, co potwierdza nam Bogdan Chołody z LZMiUW, że z roku na rok stan zabezpieczeń przeciwpowodziowych w Lubuskiem jest coraz gorszy. Pieniędzy wystarcza jedynie na wyrywkowe łatanie dziur. Wały nad rzekami są w większości z czasów poniemieckich, w Polsce zaś doczekiwały się jedynie kosmetycznych poprawek.

Jest jeszcze jeden problem, przez który melioranci nie mogą swobodnie „przebrnąć”. Międzywały porośnięte są krzakami, stąd wiele obszarów nadrzecznych zaklasyfikowano do terenów chronionych. Ze względu na lęk ptaków, melioranci mają ograniczony czas na uporządkowanie terenu. I efekt jest taki, jak widzimy na co dzień: brzegi rzek zarastają. - I to jest logiczne, jest mało miejsca dla wody, więc wylewa – stwierdza sołtys wsi Barcikowice, Franciszek Kosidło. Rok w rok ma swoje pola przy rzece zalane.

Natomiast wojewoda lubuski Helena Hatka spotkała się na uroczystej konferencji z inspektorami nadzoru budowlanego. Padały wzajemne podziękowania. - Inspektorzy od pierwszych dni powodzi bardzo dobrze pomagali wojewodzie – poinformowała Hatka. - Pierwsze działania, jakie podejmowali, to uczestniczyli we wskazaniu najbardziej uszkodzonych wałów przeciwpowodziowych. Można lekceważyć, że czynności administracyjne
są drugorzędne, ale bez tych czynności, bez audytu problemu, bez wskazań miejsc, które szczególnie są newralgiczne, bez określenia priorytetów, nie moglibyśmy w stanie ludziom zapewnić bezpieczeństwa.

Stwierdzono 1570 obiektów podtopionych lub zalanych. Kontrolą objęto ponadto 50 km dróg, 20 mostów i przepustów, 43 km sieci wodociągowo-kanalizacyjnej. - Uszkodzenia, które stwierdzono w budynkach, nie zagrażają konstrukcji czy bezpośredniemu
ich używaniu – komunikuje Edward Wasilewicz, lubuski wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego.

Dzięki sprawnej pracy inspektorów – wypłacono już 92 procent zasiłków przeznaczonych na refundację kosztów poniesionych na remonty zalanych lub uszkodzonych przez powódź domów.

Ile więc kosztowały popowodziowe straty? O tym dowiemy się dopiero w listopadzie, bo wówczas nastąpi finisz oszacowywania strat. I nie będzie to wcale mała suma.

Źródło wypowiedzi wojewody: www.zachod.pl/podziękowania-dla-nadzoru-budowlanego;
Źródło danych: www.wojewodalubuski.pl

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto