Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hajdarowicz nie może kastrować prawicy

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Bartłomiej Ryży, Polskapresse
Najbardziej niebezpieczne w aferze trotylowej jest wywrócenie do góry nogami porządku społecznej debaty. Okazuje się, że jest ona uzależniona od jednostek, co samo w sobie jest skandalem.

Grzegorz Hajdarowicz, raczej liberał, kupił w niejasnych okolicznościach tytuł prasowy daleki jego osobistemu światopoglądowi. Obiecał redakcji, że nie będzie ingerować w prawicową linię pisma, które jest ważnym polem konfrontacji opinii: bez Rzeczpospolitej reprezentacja światopoglądu konserwatywnego byłaby niepełna.

Nagle pan Grzegorz, który obiecywał autonomię, mówi o tym ważnym kawałku publicznego dyskursu: to jest moje, z środowiskiem prawicowym w mojej wytwórni mam prawo robić wszystko, co mi się żywnie podoba. A pretekstem do przemiany Rzeczpospolitej w Gazetę Wyborczą stała się afera trotylowa.

Tak naprawdę trotyl z tupolewa bardziej sprowokował wybuch grzebanej od dawna niechęci: Kaczyńskiego do salonu, Hajdarowicza do prawicy, Polaków do Rosjan, Michnika do Wildsteina itd. Kaczyński łaknie odwetu za ciąg politycznych porażek, które sam sobie zgotował. Reprezentując tę część Polski, która utkwiła w równie archaicznej, co destrukcyjnej geopolityce Zbigniew Ziobro paranoicznie posądza Rosjan o sianie niezgody między Polakami. "Obiektywny" Tomasz Lis powierzając wygłoszenie, we wczorajszym poniedziałkowym programie - nie kontrowanego przez nikogo - ostatniego słowa przeciwnikom "mitologii" smoleńskiej, Tadeuszowi Mazowieckiemu i Stanisławowi Komorowskiemu, wkracza na bagnisko rozgrywki pomiędzy salonem a przygniecionymi ciężarem historycznej krzywdy rewizjonistami spod znaku niebieskiego orła.

Typowo polski chaos nie zmaterializował się więc w związku z działaniami Cezarego Gmyza. Wojny polsko-polskiej czy polsko-ruskiej, a może polsko- żydowskiej nikt jeszcze nie zakończył, a skoro zostaje ona nierozstrzygnięta, to co jakiś czas będzie dawała o sobie znać.

Kolejne próby przedzierania się przez złe emocje do ekspertów kończyły się niepowodzeniem. Rozsądny apel o pogłębienie bezstronnej eksploracji katastrofy i większą transparentność pracy fachowców tonie w morzu rozgrywek i animozji. Hajdarowicz, któremu bardziej po drodze z Wyborczą, wciela w życie złość do prawicy i kastruje konserwatywną gazetę, która trafiła do niego nie z sympatii, ale z przypadku i konieczności.

Redakcja Rzeczpospolitej postąpiła profesjonalnie cytując źródło i nie demaskując go. Informacji o Smoleńsku będzie przybywać i dziwnie czułbym się w kraju, w którym żurnaliści obawialiby się je ujawniać, mimo że są cząstkowe. Będą dementowane, reinterpretowane, scalane z innymi elementami smoleńskiej czytanki, mieszane z niepełną wiedzę o tragedii na rosyjskiej ziemi. Może tak długo będziemy czekać na fakty, jak długie było oczekiwanie na wyjaśnienie mordu katyńskiego - pół wieku. I trudno w tej sytuacji wymuszać na dziennikarzach śledczych powściągliwość konieczną przy podejmowaniu decyzji politycznych. W reakcję na kontrowersyjną publikację Rzeczpospolitej wdała się polityka i antypatia, co miejsca mieć nie powinno.

Mając prawo do swojej wiary 36 proc. Polaków nie zaakceptuje bezspiskowej wersji wydarzeń z 10 kwietnia, co absolutnie nie daje żadnej legitymacji rządowi i elitom do blokowania smoleńskiego ekstremizmu kosztem wolności słowa.

Oburzenie na Gmyza i Wróblewskiego oraz, obnoszona dumnie jak sama żałoba smoleńska, obawa przed radykalizacją dołów społecznych są następstwem oddalania się elit.

Wyrzucenie na "zbity pysk" Cezarego Gmyza jest też wyrazem tej arogancji, która kazała nieidentyfikującemu się z konserwatyzmem właścicielowi "Przekroju" przejąć kontrolę na środowiskiem, z którym identyfikuje się część społeczeństwa.

Przerażenie i troska Mazowieckiego, dziennikarzy Gazety Wyborczej i duchowo skomunikowanego z nimi Grzegorza Hajdarowicza o zapobieganie radykalizmom wynikają z pogardy dla ludzi zwykłych: ich uczuć, podmiotowości i wyborów. Pogardę dzieli krok od umownego procedowania wolności słowa, bez wystarczającej powagi powołania obecnego w każdej społecznej komunikacji i publicznej debacie.
Co zrobi arogancki właściciel prawicowej gazety, która go mierzi? Wywali na bruk protestującą resztę "swoich" dziennikarzy i odda tytuł sprzedawczykom? Kto będzie czytał Rzeczpospolitą redagowaną przez ludzi Adama Michnika? Pierwszy krok już Hajdarowicz wykonał. Prawicowy tytuł drukuje Agora. Drugi krok też już zrobił. Na trzeci poczekamy, gdy naczelnym gazety zostanie jakiś Bartosz Węglarczyk.

Jak się okazuje pan Grzegorz jest wielkim hipokrytą. Oburzał się na swoich dziennikarzy, że opublikowali informacje o trotylu a sam dopuścił ten materiał do druku. Żeby było ciekawiej sam też doniósł na swoich "kolegów" do rzecznika rządu Pawła Grasia.

Były naczelny udał się po ostateczną decyzję nie tylko do Hajdarowicza. W rozmowie z drugim wiceprezesem Presspubliki (Janem Godłowskim), zastanawiał się czy tekst publikować już w pierwszym wydaniu gazety. - Baliśmy się przecieków z drukarni, czy konkurencja tego nie przechwyci. Rzeczpospolita jest drukowana przez Agorę. Szczerą relację Wróblewskiego można usłyszeć na youtube.

I czy największy błąd nie popełnili sami publicyści Rzeczpospolitej godząc się na korporacyjny system, który podporządkował sobie debatę społeczną? Od wyniku ich konfliktu z właścicielem zależy sens i cel misji mediów. Będą na usługach wąskiej grupy ludzi, czy całego społeczeństwa?

Interesuje mnie także postawa Kościoła. Czy w obliczu zmagań o autonomię debaty społecznej biskupi powiedzą coś w obronie wolności słowa nie wartościując samej afery, ale chroniąc mechanizm publiczny?
Zarejestruj się i napisz artykuł
Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto