Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia gwoździem pisana

Tomasz Mazur
Tomasz Mazur
Zabudowania zakładowe w Maleńcu.
Zabudowania zakładowe w Maleńcu. Tomasz Mazur
Maleniec, mała wioska położona w północno-zachodniej części województwa świętokrzyskiego. Z pewnością niewielu o niej słyszało, a słyszeć powinno, choćby ze względu... na gwoździe.

Zacznijmy jednak od początku. Cofamy się pamięcią do wieku osiemnastego. Wówczas w Maleńcu dopiero raczkuje przemysł metalurgiczny. W roku 1782 r. kasztelan łukowski – Jacek Jezierski nabył wieś Maleniec. Wcześniej znana była pod nazwą Maliniec, a to za sprawą obfitości na tych terenach malin. Na rzece Czarna, Jezierski utworzył staw, co pozwoliło mu wybudować młyn, tartak, drutarnię oraz fryszernię. Na ówczesne warunki, zwłaszcza fryszernia była zakładem niezwykle nowoczesnym. Odbywały się tutaj procesy świeżenia surówki żelaza a następnie przekuwania na stal. Wytwarzano żelazne naczynia stołowe, druty, siekiery i liczne narzędzia gospodarcze.

Słów kilka o historii...

W 1787 r. Maleniec odwiedził król Stanisław August. W diariuszu z jego podróży można odnaleźć zapis, jak wyglądała wówczas fabryka: "Przybywszy Najjaśniejszy Pan na to miejsce przez groble i mosty gruntowe, odwiedził naprzód założony tartak o kilku piłach, z przydatną machiną do świdrowania dziur w kołach, szedł po tym do innych dwóch gmachów z murów wyprowadzonych, z których w jednym mają się ciągnąć druty; w drugim założona fryszerka na jedenaście młotów; oglądał dalej Najjaśniejszy Pan machiny do dźwigania w górę ciężarów i wyrywania drzew z korzenia, odwiedził nową austerię i zbudowanych kilkadziesiąt domów rzemieślniczych, a na koniec dom gospodarski, w którym Jaśnie Pan Kasztelan prezentował Najjaśniejszemu Panu różne gatunki żelaznych naczyń gospodarskich, kuchennych i stołowych z domowego żelaza, przez domowych fabrykantów sporządzonych. Zdziwiło wszystkich przytomnych to miejsce puste przed trzema laty i niedostępne, które staranna, kosztowna i pożyteczna dla kraju czynność Jaśnie Pana Kasztelana w porządne miasteczko i w tak okazałą fabrykę, tudzież stawy, groble, kanały i ogrody zamieniła..." Należy wspomnieć, że już wtedy przy zakładzie funkcjonowało osiedle robotnicze.

Kolejnym właścicielem został Józef Bocheński. Około 1836 r. zlikwidował fryszerki, zbudował walcarnie, a także zainstalował 11 małych i cztery duże gwoździarki. Służyły do produkcji gwoździ, które cięto z blachy. Produkowano także inne narzędzia, jak chociażby lemiesze i odkładnice do pługów. W ciągu roku produkcja wynosiła około 320 ton. Trzeci etap modernizacji zakładu przeprowadził Feliks Wilogłowski. W latach 70. XIX w. wprowadził maszyny do produkcji łopat i szpadli. Zakład zatrudniał wówczas około 80 robotników. Natomiast w wybudowanym jeszcze przez Kasztelana Jezierskiego osiedlu fabrycznym mieszkało ponad czterystu mieszkańców. Nie ma się co dziwić. Okolica jest urocza, dodatkowo słodkie maliny z pewnością zachęcały do większego osiedlania ludzi.

W okresie międzywojennym zakład zatrudniał ponad 200 pracowników. Wśród nich większość stanowiła ludność żydowska. Produkcję poszerzono o galanterię budowlaną, okucia okienne oraz nity. Niestety, nadszedł czas drugiej wojny światowej. Już w początkowych dniach września 1939 r. zakład został częściowo zniszczony przez wycofujące się Wojsko Polskie. Jednak Niemcom w niedługim czasie udało się zakład uruchomić. Pracował przez całą wojnę. W czasie okupacji Niemcy całkowicie zniszczyli zabudowania w osiedlu fabrycznym. Do dziś nie ma po nim śladu.

Tuż po wojnie, 3 stycznia 1946 r. na mocy dekretu, zakład został upaństwowiony. Intensywnie działał jeszcze przez 21 lat. Dnia 21 czerwca 1967 roku zakład w Maleńcu został uznany za zabytek techniki. Wpisano go do Rejestru Zabytków województwa kieleckiego pod pozycją 340. Ostateczny koniec produkcji nastąpił 4 listopada 1967 roku.

Z pewnością dziś o Maleńcu niewielu mogłoby usłyszeć, ale...

40 lat temu, pewna grupa studentów Wydziału Metalurgicznego Politechniki Śląskiej w Katowicach wędrowała "Szlakiem Starego Hutnictwa". Wyprawą kierował profesor Tadeusz Mazanka. Być może przypadkiem, być może celowo, grupa zawitała do wsi Maleniec. Kto wie, powodem mogły być maliny? Ku zdziwieniu studentów, ich oczom ukazał się niezwykle interesujący obiekt. Wówczas popadający już powoli w ruinę. Wszystko sprawiało wrażenie, jak to dla naukowców, cennej rupieciarni. Decyzja nie mogła być inna. Cel numer jeden - doprowadzić obiekt do dawnej świetności. Nie minęły dwa lata, a już w sierpniu 1970 roku studenci rozbili namioty w Maleńcu. Tym samym, dla zakładu pojawiło się światełko w tunelu. Studenci czym prędzej przystąpili do niezbędnych prac rekonstrukcyjnych, remontowych, konserwatorskich i porządkowych. Od tamtego czasu każdego roku, po konsultacjach z Wojewódzkim Konserwatorem Zabytków w Kielcach, studenci i pracownicy Politechniki Śląskiej społecznie dbają o Zakład w Maleńcu. Należy podkreślić z dużym skutkiem. To gównie dzięki nim ochroniony został unikatowy zabytek polskiej myśli inżynierskiej z końca XVIII wieku.

Galeria

Źródła:
Przewodnik świętokrzyski
Tradycje przemysłowe ziemi koneckiej
Studenckie Koło Naukowe "Fryszernia"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto