Spektakl "Kasta la vista" w reżyserii Eweliny Pietrowiak to traktat o współczesnym świecie w dobie globalizacji, w którym panuje pozorna sprawiedliwość, równość i wolność. Głównym bohaterem jest Jacek Kraft (w tej roli Krzysztof Tyniec) - agent nieruchomości i człowiek sukcesu. Pewnego dnia udaje się do banku, w celu podjęcia większej sumy pieniędzy. Jednak już od progu napotyka na trudności, które zaczynają się piętrzyć z każdą minutą. A prosta do załatwienia sprawa, która normalnie zajmuje góra kwadrans, urasta do rangi problemu nie pokonania.
Przyczyną owych komplikacji jest wykupienie banku przez indyjską firmę First Bank of India i wprowadzenia tamtejszych zasad, które są bardzo rygorystyczne... Bohater zostaje wciągnięty w niebezpieczną grę, w której stawką jest jego wolność i poczucie godności. Czy uda mu się wyjść cało z tej absurdalnej sytuacji? Jedno jest pewne, Jacka Krafta czeka wiele nieprzyjemnych niespodzianek.
"Kasta la vista" jest komedią absurdu, w której nic nie jest takie, jakie się wydaje na początku. To takie połączenie filmów Stanisława Barei, w których absurd goni absurd z powieściami Franza Kafki, w których bohaterowie znajdują się w sytuacji dla nich niezrozumiałej i zmuszającej do czynów, których sens nie do końca jest jasny. Sztuka wciąga widza od samego początku i z biegiem czasu wprowadza w coraz większe osłupienie. Aż trudno uwierzyć w to, co się dzieje na scenie.
Dużym plusem przedstawienia jest obsada. Największe brawa należą się Krzysztofowi Tyńcowi, który wcielił się w Jacka Krafta, klienta banku. Znakomicie odegrał zdenerwowanie z powodu uwięzienia, próby wyjścia z opresji i poczucie bezsilności wobec sytuacji bez wyjścia. Trzeba przyznać, że był bardzo przekonujący. Świetnie spisali się także Marzena Trybała, pracowniczka banku, istna kobieta hetera, która nie przebiera w środkach oraz Artur Barciś, który wcielił się w Jacka, nieugiętego i bezdusznego pracownika banku. Wiele emocji wzbudziła także Elżbieta Kępińska, która zagrała powolną Staruszkę, którą Jacek Kraft przepuścił w kolejce. Wprawdzie jej rola była epizodyczna, jednak to wystarczyło, by wywołała na widowni salwy śmiechu, a głównemu bohaterowi podniosła ciśnienie. Nie można zapomnieć także o Marii Ciunelis, która zagrała Matkę Krafta. Jej postać była niezwykle karykaturalna.
Warto wspomnieć także o scenografii, za którą odpowiadała Ewelina Pietrowska, przypominającej do złudzenia wnętrze banku, stolik z komputerem, kanapa i cała ściana szuflad. Waloru sztuce dodają także niezwykle projekcje wideo Michała Michalskiego, ukazujące przechodniów, którzy mijają bank i nie zastanawiają się nad losem jednostki. Ma to na celu spotęgowanie bezsilności i poczucia samotności mimo otaczającego tłumu.
"Kasta la vista" jest zabawna i smutna zarazem. Nie brakuje w niej śmiesznych scenek, m.in. niezwykle powolne wypełnianie przelewu przez Staruszkę czy nieustannie powtarzane przez pracownika banku słowa proszę o chwilę cierpliwości. Sztuka zmusza także do refleksji nad współczesnym światem, globalizacją oraz różnicami kulturowymi. Widz zaczyna zastanawiać się, jak zachowałby się w sytuacji, w jakiej znalazł się bohater. Czy rzeczywiście człowiek jest zdany sam na siebie? Być może słowa pracownika banku: I tak nikt pana nie usłyszy, wszyscy patrzą przed siebie, a nie na boki są prorocze? Jedno jest pewne, zakończenie jest zaskakujące i nieco przewrotne. Warto wybrać się na ten spektakl, choćby dla samego finału.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?