Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Inne życie, czyli "Dziecko niczyje" Marie Balter

Ewa Bo
Ewa Bo
Balter Marie i Katz Richard ""Dziecko Niczyje"
Wydawca: BIS
Balter Marie i Katz Richard ""Dziecko Niczyje" Wydawca: BIS okładka książki
"Dziecko niczyje", to autobiograficzna powieść kobiety, która ponad dwadzieścia lat swojego życia spędziła w szpitalach psychiatrycznych, zdiagnozowana jako "beznadziejny przypadek". Jednak udało jej się pokonać chorobę i zostać wykładowcą na Harvardzie.

Dla tych, którzy szukają nadziei

Choroba psychiczna była wpisana niemal w całe życie Marie Balter. Swoje dzieciństwo pamięta od 5 roku życia. Wówczas trafiła do domu państwa Bartellich i wtedy zmieniono jej imię z Pat na Marie.

Nowi rodzice mieli po 50 lat. Tak ich wspomina: "Mamusia jest bardzo surowa... nie okazuje uczuć wobec mnie. Kiedy próbuję się do niej zbliżyć odpycha mnie. Jej jedynym sposobem okazywania uczuć jest obsypywanie mnie mnóstwem zabawek i pięknych ubrań". I dalej "Od wielu lat żyję w śmiertelnym strachu przed tatusiem... Jest wyznawcą bezwzględnej dyscypliny".

Za najmniejsze przewinienie karana była zamknięciem w ciemnej piwnicy. Tam ogarniał ją strach, którego nie była w stanie znieść. Będzie on jej towarzyszył coraz częściej, aż zdominuje jej myśli i zawładnie jej ciałem.

Surowa dyscyplina spowodowała, że opuściła rodziców i udała się do Bostonu do szkoły z internatem. Nauka nie szła jej dobrze. Z czasem ojciec przestał płacić czesne, chcąc by Marie wróciła do domu. Jednak ona się nie zgodziła. Dzięki pomocy pracownicy socjalnej, znalazła kąt do spania w przytułku dla kobiet. W tym czasie stan jej zdrowia uległ pogorszeniu. Leżała w łóżku całymi tygodniami i nic nie robiła. Któregoś dnia podpaliła na sobie ubranie.

Po tym zdarzeniu trafiła do szpitala psychiatrycznego w zamku Merrinnac. Tam coraz bardziej zamyka się w sobie i izoluje od otoczenia. Przestaje się odzywać. Lekarze stwierdzili, że cierpi na ataki paniki i pogłębiającą się depresję. Tak jak i inni pacjenci przechodzi terapię. Elektrowstrząsy, terapia insuliną, balie czy mokre okłady miały ją uzdrowić. Nie pomogły jej wrócić do normalności, ale mocno wryły jej się w pamięć. Nie zapomni ich do końca życia.

Kiedy stan Marie się poprawiał, była wypisywana ze szpitala. Ale czym prędzej do niego wracała, bo w zamku czuła się najlepiej. Znała tu każdy kąt, pacjentów i personel medyczny. Wiedziała czego może się spodziewać. Ten szpital był jej azylem. Nie robiła nic by sobie pomóc. Odrzucała też pomoc innych osób. Uważała, że nie jest chora. Ci inni obok niej, to owszem, trudne przypadki nie mające szans na wyleczenie. Z tym, że ona też została przez specjalistów określona jako "beznadziejny przypadek".

Któregoś dnia zaczęła analizować świat wokół siebie. I postanowiła walczyć o swoje życie. W prawdziwym świecie - nie w tym zwariowanym, w którym tkwiła. Opracowała własny program zdrowotny, wytyczyła sobie cele i zaczęła je samodzielnie realizować. Nie chciała by jej pomagano. Bo tylko ona wie najlepiej, co jest jej potrzebne do szczęścia. Inni nie mogą tego przecież wiedzieć. Prosiła jedynie Boga, aby ją wspierał w zamierzeniach i dał jej siłę. Obiecała mu - jeśli powiedzie się jej plan - że zajmie się chorymi przebywającymi w szpitalach psychiatrycznych.

Jak wyglądała dalsza droga życiowa Marie Balter dowiemy się czytając jej autobiografię "Dziecko niczyje". Warto po nią sięgnąć, bo książka ta może stanowić inspirację dla wszystkich cierpiących i poszukujących nadziei.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto