Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak w refrenie piosenki

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Od chwili zgonu ostatniego z Jagiellonów, nie zasiadał na tronie polskim żaden dziedziczny dynasta. Ale zanosi się... oj zanosi...

Od chwili zgonu ostatniego z Jagiellonów, nie zasiadał na tronie polskim żaden dziedziczny dynasta. I aczkolwiek ostatni prezydent RP królem nie był, to jednak usytuowanie zmarłego i jego małżonki na Wawelu rodzi - w kontekście kandydatury Jego brata na stanowisko prezydenta kraju, określone skojarzenia.

Również - powtarzana do znudzenia teza, że musi On wypełnić jakiś testament swego zmarłego brata, ma wbić wyborcom do głowy, że Jarosław jest jedynym słusznym kandydatem na
prezydenta kraju. Tymczasem wiadomo, że zmarły prezydent nie miał zamiaru umierać, miał natomiast wygłosić przemówienie okolicznościowe, akcentujące Jego stosunek do wydarzeń katyńskich sprzed 70 lat. Oraz - podkreślić Jego osobistą politykę wschodnią, którą bez większego powodzenia (a nawet z dużym niepowodzeniem) uprawiał podczas całego swego urzędowania.

Jednakże słowo „testament” brzmi dramatycznie i kojarzy się natychmiast „ze świętą wolą zmarłego”, co w polskich realiach ma konotacje tradycyjnie jednoznaczne na korzyść zmarłego. Oczywiście tylko tam, gdzie nie wchodzi w rachubę sporny majątek. Jest więc "testament"
niejako kluczem otwierającym start Jarosława w wyborach prezydenckich.

Drugim kluczem ma się okazać poparcie dla tej kandydatury, zadeklarowane przez córkę zmarłej pary prezydenckiej - Martę, co podała do wiadomości szefowa komitetu wyborczego Jarosława Kaczynskiego. Wyraziłam swego czasu współczucie dla pani Marty i nie zmieniam zdania, dotyczy ono jednak wyłącznie prywatnego wymiaru tragedii. Nie wzbudza bowiem we mnie sympatii Jej udział w kampanii wyborczej u boku stryja, który nawiasem mówiąc, w dość paskudny sposób ocenił swego czasu małżeństwo bratanicy z „czerwonym”.

Małżeństwo to było zresztą drugim powodem, dla którego pani Marta była przez jakiś czas bohaterką pism kobiecych i sensacyjnych notatek prasowych. Pierwszym powodem był rzecz jasna fakt, że jest córką prezydenta, czym ani Ona, ani Jej zmarli rodzice publiczności nadmiernie nie epatowali. I słusznie. Prywatne życie rodziny było Ich prywatną sprawą, a upublicznianie sielankowych scen zaczęło się dopiero po śmierci.

Miała pani Marta swoje prywatne życie, pozatabloidowe i pozapolityczne. Teraz, Jej obecność przy Jarosławie może byc odbierana jako agitacja za należną prawem kaduka „ciągłością władzy rodu Kaczyńskich”. Wszak dwoje spoczywających na Wawelu to już nie tylko rodzina - to ród, prawie królewski.

Tragiczny wymiar okoliczności, z powodu których pani Marta wchodzi na scenę polityczną, może się łatwo przerodzić w tragifarsę; przecież na użytek kampanii wyborczej, wystąpi Ona u boku stryja w charakterze nieszczęsnej sieroty, co obok „testamentu” powinno wzbudzać wzmożone współczucie i przyciągać głosy.

Wielu wyborców chętnie kieruje się uczuciami, w miejsce trzeźwych ocen dotychczasowych - niestety nędznych - osiągnięć politycznych Jarosława; ostatecznie pamiętamy, iż będąc premierem, zademonstrował wzorcowo tajno-policyjne metody rozdeptywania własnych koalicjantów. Polityczne wygibasy Jarosława na stanowisku premiera doprowadziły Go do upadku i osobiście nie widzę powodu, aby człowiek ten wrócił do władzy w jakimkolwiek charakterze.

Oczywiście - zwolennicy PiS stwierdzą tu za chwilę, że wzrastająca ostatnio ilość członków PiS świadczy o wzrastającym poparciu i niedwuznacznej „woli narodu”. Otóż - nie świadczy o niczym: dotychczasowi zwolennicy PiS zmieniają status z sympatyków na członków, co im się sprytnie ułatwia: tak się bowiem składa, że ludzie zbierający podpisy dla Jarosława Kaczyńskiego mają „przypadkiem” na podorędziu nie tylko rozczulające fotografie Lecha z Marią, ale i… deklaracje do partii Jarosława. Przypomina to czasy, kiedy podejmując pracę dostawało się z automatu do podpisania deklarację przystąpienia do związków zawodowych.

A skoro już zahaczyłam o związki - wprawdzie Solidarność czasów Lecha Wałęsy była ruchem również politycznym, o czym jej stary wódz wydaje się zapominać, to jednak od dawna nie ma powodów, aby związki zawodowe deklarowały partyjnictwo. A to właśnie robi w imieniu zrzeszonych pan Śniadek.

Wszystko wskazuje na to, że wyczerpała się formuła dotychczasowej kariery obrońcy ludu pracującego i pan Śniadek - dzieląc Polaków na „prawych” oraz nieokreśloną resztę, ma chyba nadzieję na karierę polityczną u boku człowieka, który już kiedyś „rządził i dzielił”. Na zakończenie pasuje mi tu jak ulał piosenka niespożytej Maryli, której refren brzmi: "Ale to już było i nie wróci więcej".

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto