Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jaki był "Wybór Marty" - dobry czy zły?

Weronika Trzeciak
Weronika Trzeciak
okładka
okładka wydawnictwo Promic
Podobno najlepsze scenariusze, najbardziej zaskakujące, pisze życie. "Wybór Marty" Lidii Witek jest tego najlepszym przykładem.

Lidia Witek podczas pisana tej książki inspirowała się prawdziwymi wydarzeniami. Historia tytułowej Marty oparta jest na faktach. Możemy nawet wysnuć przypuszczenie, że znała swoją bohaterkę osobiście. Dzięki temu książka nabiera większej wartości.

Główną bohaterką jest 31-letnia Marta Karwowska, zdolna i ambitna pani architekt. Dziewczyna ma dobra pracę i można powiedzieć, że jest szczęśliwa. Kręci się wokół niej Robert, kierownik z jej zakładu. Tak naprawdę ślub to tylko kwestia czasu. Wydaje się, że Marta ma zaplanowaną przyszłość. Nieoczekiwanie, w ciągu jednego dnia, wszystko się zmienia za sprawą jej lekkomyślnej decyzji. Marta postanawia pomóc córce swojego dalekiego kuzyna i adoptować jej niechciane dziecko. Tym samym przewraca swój uporządkowany świat do góry nogami. Czy ta decyzja zaważy na dalszym jej życiu? A może sprawi, że bohaterka spojrzy na świat innymi oczami?

Myślę, że mało kto podjąłby się takiej odpowiedzialności. Adoptował noworodka, nawet kogoś z dalekiej rodziny, postawił na szali swoją karierę i przyszłość. Jest to duże poświęcenie, zważywszy, że akcja dzieje się w latach 60. Nie były to łatwe czasy dla samotnych rodziców. Marta postrzegana jest jako dziwaczka. Jest przecież młoda, choć pewnie w tamtych czasach stara panna, całe życie przed nią. A mimo to decyduje się na taki heroiczny czyn.

W jej życiu ważną rolę odegrała Adela, przyszywana ciotka, sąsiadka z kamienicy na Pradze. Wiele razem przeżyły. Gdy wybuchła II wojna światowa, Marta miała zaledwie 9 lat. Ale wiele pamięta z tego okresu, szczególnie poświęcenie Adeli, gdy wzięła do domu małego chłopca, który został zabrany przez Niemców od rodziny. Ta dzielna kobieta robiła wszystko, łącznie z wyprzedawaniem swoich najcenniejszych rzeczy, by malcowi niczego nie zabrakło. Stała się ona wzorem dla Marty, która postanowiła postąpić podobnie, tyle że w innych czasach. Jak tłumaczy jednej z danych koleżanek: Gdybym przez kilka lat nie patrzyła na to wszystko, co zrobiła dla Stefka Adela, czego się dla niego wyrzekła, pewnie nigdy nie zaproponowałabym dziewczynie, że adoptuję jej dziecko. Odpowiedź Hanki bardzo ją zaskakuje: to co zrobiła kiedyś Adela, było uważane za czyn patriotyczny, a Twoja decyzja może być oceniona jako swego rodzaju dziwactwo.

W latach 60. były inne czasy. Ludzie patrzyli inaczej na pewne sprawy. Dziś nikogo by to nie dziwiło. Chce adoptować dziecko, jej sprawa, o ile jest w stanie zapewnić mu byt. Oczywiście samotne kobiety mają trudniej, ale nie są wytykane palcami. A jak było wtedy? Dozorczyni stanęła przy wózku, popatrzyła: Że też nie bała się pani brać? Wiadomo, co z tego wyrośnie? Cudze to zawsze cudze. Anita w biurze skwitowała sprawę krótko: Ty i dziecko?! Co ci znowu odbiło?! A personalna, kiedy Marta starała się o kilka dni urlopu, pozwoliła sobie na głośną uwagę: nikt nie kazał pani adoptować dziecka. Jeśli ktoś decyduje się na to, musi wiedzieć, że naraża się na różne kłopoty. Nawet matka, która była duchową podporą Marty odpisała: "Starałam nigdy nie narzucać Ci swojej woli. Postąpiłaś tak, jak uważałaś za słuszne. Nie dziw się jednak, że wolałabym, aby to było Twoje własne dziecko, a mój własny wnuk".
Tylko czy ktoś z nich zastanowił się, że Marta tak naprawdę nie miała wyboru? Miała pozwolić na aborcję młodej dziewczynie, która myślałaby o tym przez całe życie? A może oddać jej dziecko obcej osobie? Nie była to łatwa decyzja, ale zgodna z jej sumieniem. A to się chyba liczy najbardziej, a nie ludzkie gadanie.

"Wybór Marty" to słodko-gorzka powieść obyczajowa, pokazująca ludzkie rozterki i cierpienia. Książka napisana jest lekkim językiem, choć opisane są w niej trudne tematy. Dzięki temu czyta się ją w miarę szybko i nie przeraża nawet jej objętość (prawie 600 stron).

Dużym plusem są bohaterowie z krwi i kości, dzięki czemu stają się nam bliscy. Zaczynamy im dopingować. Witek pokazuje nie tylko losy Marty, lecz także otaczających ją ludzi. Towarzyszymy im w najważniejszych wydarzeniach, porażkach i sukcesach.

Akcja toczy się dwutorowo - bieżące wydarzenia (z lat 60.) przeplatają się z przeszłymi (głównie z lat 40.) za sprawą wspomnień Marty. Wraz z nią przenosimy się do ogarniętej wojną Warszawy, podpatrujemy tragedię jej mieszkańców. Witek specjalnie opisuje raz losy Marty, a raz Adeli, by pokazać podobieństwo między nimi. Dzięki temu możemy lepiej zrozumieć Martę. Zakończenie jest nieprzewidywalne i daje nadzieję na lepsze jutro.

Lektura ta skłania do refleksji na temat ludzkiego poświęcenia. Powstaje pytanie, ile jesteśmy w stanie zrobić dla drugiego człowieka? Czy podobnie zachowalibyśmy się w sytuacji Marty? Odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Myślę, że ta historia poruszy niejedno ludzkie serce. Polecam ją miłośnikom powieści obyczajowych z przesłaniem.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto