Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jan Kowalski w Irlandii, część 4

Piotr Smółka
Piotr Smółka
Gorączka zakupów!!! Creative Commons Attribution ShareAlike 2.0 License/ http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Must_Haves.jpg
Gorączka zakupów!!! Creative Commons Attribution ShareAlike 2.0 License/ http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Must_Haves.jpg The Blackbird (Jay Black)
Jest wielu emigrantów, których nie zaślepiły pieniądze. Mimo tego, że zarabiają przyzwoicie, że stać ich na wiele, pozostali sobą. Ich właśnie przepraszam za poniższe bazgroły.

Janek szczęśliwie wylądował w Shannon. Udało mu się znaleźć pracę, nieco się oswoił, wydał trochę pieniędzy.Poznał smak nocnego życia Irlandii, zabawił się przednio. W miarę upływu czasu powoli, powoli Janki przeistaczają się...

Są już wyjadaczami. Światowcami. Z początkowo nieśmiałych, cichych Polaczków wykluł się złoty kwiat polskiej – europejskiej – światowej(!) młodzieży. Radzą sobie nieźle - ubrani w markowe ciuchy z rozlicznych centrów handlowych, obleczeni w zapachy przednich gatunków, ze sporą sumką na koncie w banku, powoli zaczynają czuć się, jak u siebie. Zabawa, moda, wydawanie garściami – o tak, przy nawet najniższej pensji Janków na to stać.

Plecaki, tak przydatne na początku „irlandzkiej” przygody, dawno już zakurzone, spoczywają w najgłębszym kącie domu. Nosić je, to przecież obciach... Nastąpiły teraz przecież nowe, przebojowe czasy! Zawsze można rozpoznać „naszych”, gdy widzisz jednego z drugim wystrojonego jak na wybiegu mody, w czyściutkim, nowiutkim, nierzadko „krzyczącym” ubranku, zachowującego się, jak co najmniej właściciel tejże wyspy! Niektórych Polaków rzeczywiście cechuje nadmierna pewność siebie, nonszalancja z lekką zadziornością. Jakby chcieli powiedzieć „jesteśmy z Polski, jesteśmy lepsi, bogatsi, lepiej się ubieramy, podziwiajcie Nas, albo bójcie się”. Chodząc po mieście wolnym, spokojnym, rozbujanym krokiem rozglądają się na boki, oceniając innych: "Popatrz jak ten koleś wygląda! A zobacz tam, ci Irlandczycy to bezguścia totalne! A obczaj tego gostka z Polski, ale wieśniak!". W swym gwiazdorstwie, dochodzą niektórzy do rzeczywiście wielkiej formy.

I warto chyba wyobrazić sobie, że jeśli owi „światowcy” tak wyraźnie zachowują się, w jakby nie patrzeć obcym kraju, to co wyczyniają w tych swoich rodzinnych wioskach, wioseczkach, gdzie domki deskami podparte, a płoty dawno już zużyte? Tam, stworzywszy sobie pierwej odpowiedni wizerunek: mówiąc z akcentem, od czasu do czasu sypnąwszy jakimś popularnym zagranicznym słówkiem, funkcjonują już chyba jako pół-bogowie, którzy łaskawie odwiedzili nie Majorkę, nie Kanary, ale swe rodzinne rejony, robiąc sobie urlop od pracy. Nie, żeby byli zanadto zmęczeni fizycznie, ale w końcu stanowisko kierownika, czy praca w zespole młodych, kreatywnych i ambitnych ludzi tak strasznie męczy psychicznie… Marzenia kończą się dopiero w Irlandii, gdy ponownie łapiąc za łopatę, smażąc frytki, czy skręcając części przy taśmie, już w uniformach, zamiast wytwornych ciuszków, wspominają cudowny urlop w Polsce.

Po jakimś czasie Janki dostrzegają, że suma w banku topnieje, bo przecież utrzymanie wizerunku strojnisia, "kul gostka" kosztuje. Gadałem z Irlandczykami, którzy stwierdzili, że częstymi klientami sklepów znanych z tego, że są drogie, poza oczywiście naprawdę bogatą śmietanką irlandzkiego biznesu, są właśnie Polacy! A mówią, że na świecie recesja...

Początkowa fascynacja pieniędzmi ustępuje powoli typowym Polskim zwyczajom - narzekaniu. Znowu leje, jak mnie to już wnerwia, nie chce mi się pracować, mam już dość tych nadgodzin, nie lubię Irlandii, to miejsce to dziura, nic tu nie ma, i tak po kolei, Jankowie dają upust swoim frustracjom. Tęsknota za domem, monotonia szarej codzienności, poczucie upływającego czasu i brak słońca (tak!!!) robią swoje. I nikomu już nie chce się łazić w deszczu na piechotę, pieniądze już jakby niewystarczające…

Proszę mnie nie zrozumieć źle – nie chcę ukazywać polskiej emigracji w złym świetle – wydawanie pieniędzy i zabawa same w sobie nie są złe, a nawet potrzebne i niezbędne w funkcjonowaniu normalnych społecznie jednostek, jednakże wszędzie musi być jakiś umiar! Opis powyższy dotyczy więc jedynie grupy naszych rodaków (inna sprawa, że dość sporej), której to przysłowiowa woda sodowa uderzyła do mózgu i rzuciwszy się w wir uciech, całkowicie zapomnieli, że kiedyś też będą musieli dojrzeć. Ale to już temat na inną historię...

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto