Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jego portret mocno kontrowersyjny (o biografii Bogusława Meca)

Redakcja
Na okładce książki wykorzystano zdjęcie z prywatnej kolekcji Jolanty Mec.
Na okładce książki wykorzystano zdjęcie z prywatnej kolekcji Jolanty Mec. www.agora.pl
Wyjątkowo szybko, nieco ponad rok po śmierci, kojarzony głównie z evergreenem "Jej portret" Bogusław Mec doczekał się książkowej biografii pióra Macieja Wasielewskiego, a wydanej przez Bellonę i Agorę. Czyta się ją z mieszanymi uczuciami.

"Bim, bam, bom, mogę wszystko! Historia Bogusława Meca", bo taki dość rozbudowany tytuł nosi ta praca Macieja Wasielewskiego powstała w zasadniczej części na podstawie opowieści wdowy po artyście, Jolanty (właściwie: Marii) Mecowej. W książce wypowiadają się także osoby mocniej lub luźniej związane z piosenkarzem i malarzem w jednej postaci, jak choćby jego starsza siostra Danuta Mec - Wypart, córka Luiza Mec, koledzy z lat szkolnych i studenckich (Grzegorz Jeżak, Wojciech Kosiński, Zdzisław Zabłocki) i z czasów estradowej prosperity (Janusz Strobel, Ewa Dębicka, Krzysztof Cwynar i Zbigniew Wodecki). Z ich opowieści wyłania się obraz Bogusława Meca zgoła inny od tego, który zapewne funkcjonuje w wyobraźni wielbicieli jego charakterystycznego, niskiego, lekko zachrypniętego (jak się okazuje od nadmiernej ilości palonych papierosów) głosu, którym wyśpiewywał przeważnie romantyczne piosenki z mądrymi tekstami (na pewno nie pisanymi przez Jerzego Wasowskiego, jak pisze w książce biograf), takie jak "Na pozór", "W białej ciszy powiek", "Nie biegnij tak", "Z wielkiej nieśmiałości". Słowem: polski Nat King Cole, jak o nim mówiono, czy też "poeta w białym szalu", jak w książce Wasielewskiego mówi o swoim koledze Zbigniew Wodecki (przy okazji: z tej biografii dowiadujemy się, komu Mec zawdzięczał charakterystyczny wizerunek sceniczny: czarny kapelusz i bordowa róża).

Maciej Wasielewski i Jolanta Mec prowadzą czytelnika przez życie Bogusława Meca, począwszy od jego smutnego, by nie powiedzieć: okrutnego dzieciństwa w powojennym Tomaszowie Mazowieckim, kiedy to przyszły artysta musiał wszelkimi sposobami zabiegać o akceptację środowiska kolegów i sąsiadów, znosząc upokorzenia związane ze swoim pochodzeniem, poprzez naukę w liceum i studium pedagogicznym (w tym czasie zaczynał też swoją przygodę estradową z zespołem Szare Koty), studia w łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, karierę artystyczną, ślub, narodziny córki, aż po straszną chorobę, która po początkowej klęsce, powróciła, by ostatecznie wygrać z piosenkarzem i malarzem. Nie jest to jednak opowieść snuta w myśl zasady: o umarłym albo dobrze, albo wcale. Oprócz niebywałej ambicji, pracowitości, dążenia do perfekcji, stawiania wysoko poprzeczki sobie i innym, charyzmy, umiejętności bycia duszą towarzystwa, zdolnego do osiągania rzeczy zdawałoby się niemożliwych (stąd jego słynne zawołanie zawarte w tytule książki) poznajemy Bogusława Meca jako człowieka agresywnego, zimnego, lubiącego błyszczeć za wszelką cenę, nawet za cenę poniżania innych, "wdeptywania ich w błoto" (według słów żony i siostry), odrzucającego wszelką odpowiedzialność a obarczającego nią innych, nie uznający innych barw poza białą i czarną w postrzeganiu świata i ludzi. W dodatku rzadko znajdującym czas i siły, by być ojcem dla swojej jedynej córki, zwłaszcza w kontekście powrotów z długich tras koncertowych, gdzie do woli "realizował" swą skłonność do nadużywania napojów alkoholowych lub mówiąc wprost - alkoholizmu (tu trzeba przyznać, iż te fragmenty opisującą rzeczywistość estradową i koncertową lat 70. i 80. ubiegłego wieku mają bezsprzecznie ogromną wartość obyczajowo - historyczną).

Przez cały czas lektury książki "Bim, bam, bom, mogę wszystko!" zastanawiałem się, komu potrzebne było jej powstanie w tym momencie? Wszak Bogusław Mec nie był artystą, którym (do momentu choroby) zajmowały się tabloidy i plotkarskie portale internetowe. Jego życiu nie towarzyszyły powszechnie znane skandale, czy wydarzenia typu rozwód - wręcz przeciwnie: w związku małżeńskim przetrwał ponad 30 lat. Również w karierze artystycznej nie zeszmacił się, idąc na popularność kosztem jakości oferowanej sztuki (z czystym sumieniem można powtórzyć opinię o nim Wojciecha Karolaka: "Bogusławie, ja cię szanuję, bo ty nie masz złej piosenki, jako jeden z niewielu"). Nie jestem też pewien, czy miłośnikom twórczości Meca potrzebny jest niezwykle poruszający, wręcz wstrząsający obraz umierania artysty zawarty w jego biografii. Może zatem miała ta książka być swoistym katharsis małżonki artysty, która przez wiele lat znosiła jego wzloty i upadki, wyciągała go z przeróżnych opresji życiowych, powodowanych wspomnianymi wcześniej przypadłościami i trudnym charakterem? Może. Czy warto było - ocenią czytelnicy, jeśli zechcą sięgnąć po książkę Macieja Wasielewskiego.

Maciej Wasielewski, Bim, bam, bom, mogę wszystko! Historia Bogusława Meca
Wydawnictwo Bellona SA
Wydawnictwo Agora SA
Warszawa 2013

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jego portret mocno kontrowersyjny (o biografii Bogusława Meca) - Nasze Miasto

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto