Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Jestem prostytutką z powołania". Wywiad z wielbicielkami sponsoringu

Anna Hese
Anna Hese
Zdjęcie pochodzi ze strony : http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Cascari1.jpg&filetimestamp=20051021125318
Zdjęcie pochodzi ze strony : http://pl.wikipedia.org/w/index.php?title=Plik:Cascari1.jpg&filetimestamp=20051021125318 Julica da Costa
Według badań, połowę kobiet zajmujących się prostytucją, zmusza do tego trudna sytuacja finansowa. Jednak nie zawsze tak jest, przynajmniej na początku....

Brunetki, blondynki, szczupłe, puszyste, wysokie, niskie... - rzec można do wyboru, do koloru. Głownie są to młode, czasami nieletnie dziewczyny, studentki, a także dojrzałe kobiety - żony, matki...Część z nich zmusiła do tego ciężka sytuacja finansowa (np. studentki, bo "studia tanie nie są.."). Jednak są też takie, które najstarszym zawodem świata zajmują się tylko i wyłącznie dla przyjemności. Dwie z nich postanowiły opowiedzieć mi o swojej pracy, by pokazać ludziom, którzy je krytykują, że to praca jak każda inna...

Czy faktycznie mają rację? Co sprawiło, że zdecydowały się sprzedać swe ciało, a także duszę obcym ludziom? Czy żałują tego? Jak wygląda ich życie?

Czytaj także: Wyznania studentki: sponsoring to dobry sposób na życie

Poznajcie Państwo Dorotę i Monikę.

Wasze historie są różne, jednak obie twierdzicie, że za Waszą decyzją - początkową decyzją, stoją poniekąd rodzice. Dlaczego? Przecież pochodzicie z tak zwanych porządnych rodzin, które nie zaakceptowałyby córki prostytutki. Doroto, Ty nawet mogłaś liczyć na wsparcie finansowe z ich strony, gdyż masz zamożnych rodziców
Dorota: - Tak, moi rodzice to zamożni ludzie, wręcz zakochani w swej firmie. Dla mnie, jedynaczki nie mieli nigdy czasu. Ich wychowanie ograniczało się tylko do kontroli, dawania pieniędzy i zapisywania mnie na dodatkowe zajęcia, do których mnie osobiście nigdy nie ciągnęło. Marzyła im się córka ideał. Stworzyli wizję mojej przyszłości. Chcieli, bym grała na gitarze, więc zapisali mnie na zajęcia, ale nigdy nawet nie posłuchali jak gram. Nigdy, ot tak po prostu nie mogłam pogadać z mamą.

Prawdziwe batalie toczyły się, gdy kończyłam podstawówkę i przyszedł czas na szkołę średnią. Oni chcieli, abym wybrała liceum o profilu ścisłym np. matematyczne lub biologiczno- chemiczne, ja natomiast chciałam pójść do humanistycznego. Decydowali o wszystkim. Moje zdanie było nieważne. Musiałam się podporządkować. Przystali jednak na szkołę z internatem. Przez chwilę poczułam się wolna. Wracałam do domu, jeśli tak można nazwać budynek mieszkalny, tylko na weekendy. Podczas jednego z powrotów, w piątkowy wieczór, zaczepił mnie pewien facet. Przystojny i widać było od razu, że nieźle nadziany. Zaproponował mi seks za kasę. Poczułam się urażona jego propozycją, jednak on włożył mi swoją wizytówkę i powiedział tylko "przemyśl i zadzwoń".

Po miesiącu nauki, postanowiłam się przenieść na profil humanistyczny. Podrobiłam nawet zgodę rodziców. Jednak wydało się i rozpętała się ogromna awantura. Padło dużo niemiłych słów. Poczułam się odrzucona, samotna, zdana tylko na siebie. Wtedy pod wpływem impulsu zadzwoniłam do niego i umówiłam się na spotkanie. Zabrał mnie z dworca i pojechaliśmy gdzieś w ustronne miejsce, bo nie chciałam do hotelu. Po wszystkim chciał mi zapłacić. Nie chciałam pieniędzy, bo stwierdziłam, ze nie jestem dziwką, a zrobiłam to, bo chciałam... Jednak po powrocie do internatu znalazłam pieniądze od niego... Poczułam, że są moje. Tylko moje. Strasznie spodobało mi się to. Spotykałam się z nim raz, dwa razy w tygodniu. Nie przestałam nawet, gdy pogodziłam się z rodzicami. Z biegiem czasu wciągnęło mnie to tak bardzo, że zaczęłam się umawiać także z jego kolegami. Nakręcała mnie sama myśl tego, że będę mieć pieniądze, które nie pochodzą od rodziców, że dzięki temu będę mogła się uwolnić od ich władczego wychowania.

Monika: - Moi rodzice natomiast zawsze patrzyli na to, co ludzie powiedzą. Stwarzali wizję idealnej, szczęśliwej rodziny. Wszyscy nas tak postrzegali. Jednak "od środka" nie było tak kolorowo. Byłam wychowywana strasznie rygorystycznie, poniekąd pod dyktando sąsiadów. Wszystko po to, by nie przynieść im wstydu. Gdy więc w wieku niecałych 17 lat zaszłam w ciążę, zaczęło się piekło.... Rodzice ciągle mnie dołowali, wmawiając mi, że już w życiu nie czeka mnie nic dobrego i że im również zniszczyłam wszystko. Mama ciągle naśmiewała się ze mnie, że z dnia na dzień jestem coraz grubsza, że brzydnę w oczach (w ciąży przytyłam tylko 7 kg, gdy wróciłam z porodówki ważyłam mniej niż przed ciążą). Sama byłam przerażona, ale na ich wsparcie nie mogłam liczyć. Na szczęście moja babcia wyciągnęła do mnie dłoń. Przed porodem zamieszkałam u niej. Ona zajmowała się moim synkiem, a ja chodziłam do szkoły.

Czytaj także: Kim są polskie prostytutki?

Rodzice odetchnęli z ulgą - było to dla nich jak pozbycie się problemu, wstydu... Gdy pierwszy raz zobaczyli wnuka, miał ponad miesiąc, namawiali mnie, abym oddała go do adopcji, ale ani ja, ani babcia się nie zgodziłyśmy. Miałam parę groszy na dziecko z urzędu plus pomoc babci, ale mały wciąż chorował. Brakowało mi na wszystko. Mimo iż byłam młodą matką, to i tak w głębi duszy pozostałam nastolatką - chciałam od czasu do czasu kupić sobie coś, ale wiedziałam, że ten mały człowiek jest najważniejszy. W weekendy starałam się jakoś dorobić, np. na "zmywaku", ale kasy wciąż brakowało - dziecko rosło i potrzeby się zwiększały. Pamiętam, że raz, po kolejnej chorobie, zabrakło mi na antybiotyk dla niego i poprosiłam o pomoc rodziców. Z wielką łaską oprawioną w słowa, jaka jestem beznadziejna, rzucili mi 100 zł. Znienawidziłam ich wtedy i postanowiłam, że nigdy już ich o nic nie poproszę. Wtedy zwierzyłam się koleżance i ona powiedziała mi jak sobie "dorabia do kieszonkowego".... Postanowiłam, że pójdę z nią do jej klienta, który miał być z kolegą. Pieniądze były dla mnie wybawieniem. Za każdym razem planowałam, co kupię sobie i dziecku. Czułam wtedy, że robię coś dobrego dla siebie i dla niego, że nie będzie tak jak mówili moi rodzice.... Poczułam się wtedy matką odpowiedzialną za dziecko. Cudowne uczucie...

Moniko, a co z ojcem dziecka? Nie pomagał Ci?
Monika: - Nie. On nawet nie wie, że jest ojcem. Pojechaliśmy z klasą na wycieczkę kilkudniową, on też tam był. Z mojej strony to było ogromne zauroczenie, z jego widocznie nie, bo mimo iż miał namiary na mnie, nigdy się nie odezwał. Ja znałam tylko jego imię. Nigdy go nie szukałam.

Zarobiłyście pieniądze, stanęłyście finansowo na nogi, mogłyście więc zająć się normalną pracą....
Dorota: - Ja skończyłam jedne studia, później drugie, ale pokochałam tak tę pracę, że nie wyobrażałam sobie życia beza niej. Miałam pieniądze, bo rodzice ciągle dotowali moją naukę. Brałam od nich, by nie wydało się, skąd tak naprawdę mam swoje. Po studiach zaczęłam pracować w pewnej firmie i naprawdę dobrze zarabiałam. Starczało mi na wynajęcie mieszkania, jedzenie i inne opłaty, ale te pieniądze mnie nie cieszyły. Nawet jakieś tam premie uznaniowe, mimo iż pracę swoją lubiłam...

Monika: - Ja ciągle studiuję. Oczywiście, w wakacje próbowałam zając się czymś innym, ale sponsoring przyzwyczaił mnie do większych pieniędzy niż te, które otrzymywałam np. jako kelnerka. Mój syn chodzi do prywatnego przedszkola, na weekendy, gdy jadę gdzieś z klientem, zostawiam go z nianią (po śmierci babci musiałam znaleźć kogoś, kto zaopiekuje się nim, gdy np. nie wracam do domu na noc). Na pomoc rodziców nie mam co liczyć w tej kwestii, bo praktycznie widujemy się tylko "od święta", a wtedy nie pytają skąd mam na firmowe ubrania lub do jakiego przedszkola chodzi ich wnuk. I tak mają mi za złe, że babcia zapisała mi mieszkanie. Raz tylko spytali jak sobie radzimy, więc odpowiedziałam, że pracuję w firmie i mam tez pieniądze z urzędu.

Myślałyście kiedyś, by z tym skończyć i zająć się czymś innym?
Monika: - Ja nie. Uwielbiam swoją pracę, bo dzięki niej stać mnie praktycznie na wszystko. Rozpuściłam syna, ale nie żałuję. Ciągle, gdy przypominam sobie nasze początki, jak martwiłam się za co kupię mu jedzenie, to cieszę się, że podjęłam tę decyzję. On na świat się nie prosił - to ja go tutaj ściągnęłam. Dziadkowie go nie chcieli, ojca nie zna, więc chociaż po części mogę mu to zrekompensować. Kocham go najmocniej jak potrafię, bo kocham go jak matka i ojciec, którego nigdy nie pozna. Oczywiście odkładam pieniądze, aby mieć zabezpieczenie na przyszłość, gdy nie będę już piękna i młoda. Zamierzam jednak pracować tak długo, jak będę mieć klientów.

Dorota: - Ja miałam takie przerwy. Zakochałam się w swoim kliencie i postanowiliśmy być razem. Zaczęłam pracę w firmie, o której już wspominałam i wierzyłam, że jestem szczęśliwa, Miałam przecież wszystko to o czym marzy większość kobiet - cudownego faceta, fajną pracę, wysoki standard życia. Jednak po pół roku brakowało mi tego wszystkiego. Ciężko mi było odmawiać swoim "starym" klientom. Odeszłam od niego. Była to ciężka decyzja, dla innych niezrozumiała. Ja chyba nie jestem stworzona do bycia w związku. Duszę się w nim. Po jakimś czasie związałam się z kimś innym i to również tak samo się skończyło. Wróciłam więc do "zawodu" i jestem szczęśliwa. Wiem, że to nie potrwa wiecznie, ale tak samo jak Monika staram się zatrzymać czas i korzystać z tego, że nadal jestem atrakcyjna. Wiadomą rzeczą jest to, że młodych dziewczyn przybywa, wiec konkurencja jest duża, ale nas wyróżnia zamiłowanie do tego, oddajemy się z przyjemnością, a nie dlatego, że musimy - taka nasza karma i klient to wyczuwa. Lepiej czujemy się np. u lekarza z powołania, niż u tego, który skończył medycynę ze względów finansowych, by dorobić się w swoim prywatnym gabinecie.

Co z ryzykiem zarażenia się np. chorobami wenerycznymi? Nie boicie się? Jesteście przecież bardzo na nie narażone.
Dorota: - Każda praca niesie ze sobą jakieś ryzyko. Kierowca narażony jest na wypadki, dekarz może spaść z dachu, pani pracująca w biurze może z biegiem lat nabawić się schorzeń kręgosłupa, żylaków. Nawet niektóre hobby są niebezpieczne. Zagrożenia są wszędzie. Na
choroby weneryczne, HIV, narażony jest każdy z nas. Takie "coś" może złapać każdy, np. na wakacjach - znasz pewnie określenie "wakacyjna miłość". Owszem, my mamy wielu partnerów, bo czasami kilku dziennie, ale dbamy o to, by ryzyko zarażenia wyeliminować.

Monika: - Dokładnie tak jest. Dbamy bardzo o higienę, dezynfekujemy się, używamy prezerwatyw. Przed samym spotkaniem biorę kąpiel, klient oczywiście też. Po spotkaniu tak samo, plus dezynfekcja. Oczywiście, regularne badania też są ważne.

Co będzie, jak Wasi bliscy się kiedyś dowiedzą? Same twierdzicie, że nie zaakceptowaliby tego.
Dorota: - Na pewno tego nie zaakceptują, ale przecież "mam swoje lata" i decyduję sama o tym, co chcę robić. Życie to sztuka wyborów - albo będziesz żyć własnym życiem tak, aby być szczęśliwą, albo ciągle będziesz się oglądać na innych. Wiem, że dla rodziców byłby to ogromny cios. Jestem jednak egoistką i nie potrafię sobie odmówić tej przyjemności. Tak jak już mówiłam - nie robię tego dla pieniędzy, tylko dla tych odczuć, jakie towarzyszą mi za każdym razem - od mojego pierwszego razu z klientem. Mam ogromną satysfakcję, gdy klient do mnie wraca. Wiem, że mu się podobało ze mną i że ja mu się podobam, a mógł przecież wybrać jakąś młodszą, być może ładniejszą.

Monika: - Ja nie umawiam się z klientami w mieszkaniu po babci, ze względu na moje dziecko. Moje mieszkanie to nasz azyl - mój i dziecka, nie trzymam w nim ekskluzywnej bielizny i "zabawek". Wynajęłam kawalerkę w centrum miasta i tam pracuję. Żaden z klientów nie wie, gdzie prywatnie mieszkam. Miałam już sytuację, że sąsiadki domyśliły się, czym się zajmuję i zaczęły mnie "nawracać". Oczywiście, wyzywały mnie, straszyły piekłem (śmiech). Przeniosłam się w inne miejsce. Co będzie, gdy kiedyś syn się dowie? Myślę, że zrozumie. Sama bym wolała mieć matkę żyjącą ze sponsoringu, niż mieszkać w domu dziecka. Mogłam przecież podporządkować się rodzicom i go oddać.

Jacy są Wasi klienci?
Dorota: - Ja spotykam się nadal z moim pierwszym klientem, on polecił mnie swoim znajomym, a oni swoim.... Są to zapracowani mężczyźni, głównie na wysokich stanowiskach. Szanowani w społeczeństwie - nie tak jak my. Mężczyznę korzystającego z naszych usług ludzie potrafią zrozumieć, a nas już nie. Nie rozumiem tego.... Klienci mają wobec nas różne oczekiwania. Czasami chcą porozmawiać, wyjść do kina, na kolację, wyjechać na weekend. Zdarzają się również wyjścia na służbowe bankiety. Seks jest nieraz tylko dodatkiem.

Monika: - Niektórzy z nich pragną bliskości, tak jak my, rozmowy, ciepła, zrozumienia... Bywają także mężczyźni, którzy mają żony, dzieci... Nieraz zdarzyło mi się, że klient rozmawiał z żoną w mojej obecności i mówił jej, jak bardzo tęskni za nią i ją kocha... Dlaczego więc przychodzą do nas? Tak to już jest, że jeśli w związku czegoś nam brakuje, to szukamy tego u kogoś innego... Często słyszę skargi, że żona nie chce zgodzić się na coś nowego, coś o czym on fantazjuje. Jednym słowem wkradła się rutyna... Mam klienta, który jest u mnie po każdej kłótni ze swoją dziewczyną... Miałam też chłopaka w wieku ok. 20 lat, który wstydził się przyznać, że nie ma doświadczenia - jego dziewczyna (kilka lat starsza) miała i bał się, że ją "zawiedzie", dlatego przyszedł do mnie, bym, jak to nazwał, "pokazała mu co ma zrobić, by ona była zadowolona". (śmiech)

W Waszej pracy bardzo ważny jest wygląd. Co robicie, by "przedłużyć sobie młodość"?
Dorota: - Kosmetyczka, fryzjer, fitness, basen, od czasu do czasu solarium.

Monika: - To wszystko plus codzienna pielęgnacja ciała - kosmetyki ujędrniające, balsamy, kremy przeciwzmarszczkowe, odpowiednia dieta, dużo ruchu. Obowiązkowo przed spotkaniem makijaż - subtelny, naturalny... Ważny jest też strój, aby był dopasowany nie tylko rozmiarowo, ale także do okazji. I perfumy.... Uwielbiam je - mam całą kolekcję.

Czym zajmujecie się w wolnym czasie?
Monika: - Uwielbiam zabawy z moim synem, wspólnie gotujemy, gramy w piłkę, chodzimy do ZOO, na plac zabaw. Robię wszystko to, co inne matki. Jestem kobietą taką jak każda inna.

Dorota: - Ja uwielbiam książki. Zamykam się w domu i czytam przy lampce wina.

Moniko, jesteś jeszcze bardzo młodą osobą. Co będzie, jeśli poznasz mężczyznę, zakochasz się, a on nie zaakceptuje tego czym się zajmujesz? Nie sądzisz, że wtedy możesz żałować?
Monika: - Myślę, że jeśli facet mnie pokocha, to zaakceptuje mnie taką jaką jestem. Jest to oczywiście sytuacja czysto hipotetyczna, gdyż nie zamierzam się z nikim wiązać. Wiadomo, że nigdy nie przewidzisz co cię w życiu spotka - wszystkiego nie da się zaplanować, ale w zupełności wystarcza mi, gdy mężczyzna zajmuje się mną "na godziny". Nigdy nie będę żałować, że wybrałam takie życie.

Dorota: - Dokładnie tak jest. Ja byłam z mężczyzną, który wiedział czym się zajmowałam i nigdy mi tego nie wypominał. Wiem, że ja nie jestem stworzona do bycia w związku. Niektórzy z nas rodzą się by być singlem. (śmiech)

Dziękuję Wam za wywiad. Czego mogę życzyć, poza tym, by droga, którą obrałyście, nadal przynosiła Wam satysfakcję?
Dorota: Życz nam, abyśmy zawsze były piękne i młode (śmiech), abyśmy nadal wzbudzały zazdrość u innych kobiet i pożądanie u mężczyzn.

Monika: - Także mniej pogardliwych spojrzeń, więcej akceptacji, by ludzie w końcu przestali nas źle oceniać i by zrozumieli, że praca ta jest zajęciem jak każde inne. My nie stoimy na ulicach i nie prowokujemy mężczyzn - oni do nas przychodzą z własnego wyboru.

Dorota: - Ja natomiast życzę wszystkim, by umieli zawalczyć o swoje szczęście, nawet jakby mieli narazić się wszystkim dookoła.

Monika i Dorota twierdzą, że każdy z nas ma swoją misję. Jeden urodził się, by zostać lekarzem, inny piekarzem, a one, by być prostytutkami.

Tak czy inaczej, każdy kiedyś dojdzie do tego kim w życiu chce być. One - prostytutki "z powołania" uważają, że oprócz fizycznego zaspokojenia mężczyzn potrafią także uleczyć ich dusze, oddając im swoją, bo ciało to nie wszystko, co mają do zaoferowania...

Wiadomości24 to serwis tworzony przez ludzi takich ja Ty. Wiesz więcej? Zarejestruj się i napisz swój materiał, dodaj zdjęcia, link, lub po prostu skomentuj. Tylko tu masz szansę, że przeczyta Cię milion!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto