Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kabaret Ani Mru Mru, czyli wywiad z dużą dawką śmiechu

Redakcja
Marcin Wójcik (po lewej) i Michał Wójcik
Marcin Wójcik (po lewej) i Michał Wójcik Adam Sęczkowski
Tuż przed występem kabaretu Ani Mru Mru, w sobotni wieczór 18 kwietnia, w Filharmonii w Łodzi udało mi się (choć trudno było powstrzymać się od śmiechu) przeprowadzić zakręcony wywiad z dwoma członkami kabaretu: Marcinem i Michałem Wójcikami.

- W roku 2009 kabaret Ani Mru Mru obchodzi 10 rocznicę istnienia. Dziś, jeden ze swoich jubileuszowych występów, daliście w Łódź. Czy mieliście już okazję poznać nasze miasto?

Marcin: Tak, Łódź znamy bardzo dobrze. Niestety w związku z tym, że pracujemy w takich, a nie innych godzinach, zwiedzamy głównie w nocy, a jak wiadomo, żadne muzea czy galerie nie są otwarte w nocy, więc zwiedzamy puby i bary. I tu apel do władz Łodzi, żeby pomyślały o takich ludziach, jak my, którzy pracują do późnych godzin nocnych i otworzyły przynajmniej jedno muzeum albo galerię, które by pracowało od 1 w nocy do 5 rano.

Michał: Lub też przedłużyć czas pracy niektórych barów.

- Może zatem zawitacie w maju na Noc Muzeów?

Marcin: Oj chyba nie, bo mamy zajęty termin.

- Na waszej stronie internetowej poprosiliście swoich fanów o wybór ulubionych skeczy. Jakie dziś zobaczymy?

Marcin: Dziś w Łodzi będzie program kombinowany. Będą niektóre skecze wybrane przez fanów np. Brzuchomówca, Otwarcie supermarketu, Król i wieśniak, Pierwszy raz.
Michał: Chińska restauracja.
Marcin: Chińskiej nie będzie dzisiaj
Michał: Jak to nie?
Marcin: Nie będzie, ale to jeszcze przedyskutujemy. Ale w tym programie będą też nasze najnowsze skecze, takie, które mamy nadzieję nie wszyscy widzieli, a już raczej nie na żywo np. skecz o celi. Chcemy dziś zagrać trochę sentymentalnie, a trochę nowocześnie.

- Jaki jest ulubiony skecz z waszego repertuaru?

Marcin: Skecz o delfinach samobójcach, które podkładają miny pod okręty.
Michał: A mój o dwóch hubach, które poszły na wojnę.
Marcin: Na wojnę z grzybami.

- Marcinie, na Waszej stronie internetowej wyczytałem, że chciałbyś być przez chwilę niewidzialny. Jak byś to wykorzystał?

Marcin: Oczywiście wszedłbym do damskiej przebieralni.

- Michale o Tobie wyczytałem, że jesteś pogodny, ale potrafisz też „zagrzmić”. Czy to prawda?

Michał: Tak. Miewam problemy żołądkowe, ale na szczęście w Łodzi mamy dobrą kuchnię i dziś w restauracyjce jedliśmy bardzo smaczne rzeczy, tak więc mieszkańcy Łodzi nie muszą się obawiać moich grzmotów.

Marcin: Ale też nie wszyscy. Zależy jak blisko będą sceny.

- Który z waszych dotychczasowych występów zapadł Wam szczególnie w pamięć i dlaczego?

Marcin: Ja pamiętam jak graliśmy przed U2, jako support. To było niesamowite, jak światła z kabiny utworzyły taką biało-czerwoną flagę.
Michał: Ja jeszcze wspominam to wejście na scenę, gdzie Waldek się spierdzielił na perkusję (przyp. Waldemar Wilkołek - trzeci członek kabaretu Ani Mru Mru). To też było spektakularne.
Marcin: Pamiętam jeszcze nasz słynny plener w Pompejach.
Michał: A tak. Wtedy, kiedy zatrułem się tymi pomarańczami, które mi przywiozłeś.
Marcin: To nie były pomarańcze. To były dynie.
Michał: Aha. No tak. Ktoś mi powiedział, że to były duże pomarańcze.

- Czy wyobrażacie sobie robić zawodowo coś innego jak kabaret?

Marcin: Na razie się spełniamy w tym, co robimy i na razie nie potrafimy robić nic lepiej jak tylko kabaret.

- Występujecie często w kraju i za granicą. Gdzie Waszym zdaniem łatwiej zlapać kontakt z publicznością? Czy miejsce występów ma jakieś znaczenie?

Marcin: Na pewno. Gdy graliśmy w Bangladeszu, Ci ludzie w ogóle nie wiedzieli, co my do nich mówimy.
Michał: Poza tym, ciężko tam było o energię elektryczną, a więc musieliśmy się ciężko sprężać bo słońce po godz 18 już zachodziło.
Marcin: To samo jest na Bali. Tam też ciężko dawać koncert, bo tam sieć komórkowa nie działa.
Michał: Koledzy płytę ciągnęli do 1.400, ale trochę im zabrakło, więc cała scenka była taka.
Marcin: Ale poszli do bankomatu i dobrali resztę.

- Na zakończenie chciałbym zapytać, czego Wam można życzyć w życiu osobistym i artystycznym?

Marcin: Ja bym sobie życzył zdrowia przede wszystkim. Jak będę zdrowy to będzie OK.
Michał: Mi można pożyczyć „dwie stówy”.

- Dziękuję za spotkanie i przemiłą rozmowę.

Marcin: Dziękujemy
Michał: I pozdrawiamy.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto