Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kabaret LIMO: "Nie odrywamy się zupełnie od tego showbizzu"

Redakcja
Kabaret Limo
Kabaret Limo Wojciech Walder
Kabaret LIMO to jeden z najpopularniejszych polskich kabaretów. Po 15 latach postanowili zakończyć swoją działalność. M. in. o motywach tej decyzji rozmawiałem z Ewą Błachnio, Abelardem Giza, Wojciechem Tremiszewskim i Szymonem Jachimkiem.

Adam Sęczkowski: Skąd pomysł na nazwę kabaretu?

Wojciech Tremiszewski: Na samym początku nazywaliśmy się Cztery Jagody. Po wizycie u numerologa, bo Abelard w czasach ogólniaka był bardzo przesądny, czytał horoskopy i wierzył we wróżki, od których dowiedział się, że magiczna jest dla niego cyfra cztery, koncepcja nazwy uległa zmianie. Najpierw chciał nazwać kabaret Jagody, a potem z połączenia wyszły Cztery Jagody. Uznaliśmy jednak, że marketingowo ta nazwa brzmi średnio dobrze. Zaczęliśmy szukać słów czteroliterowych. Rozważaliśmy propozycje takich nazw jak np. Kabaret Znak, Kabaret Łuki, ale ostatecznie wybraliśmy wariant kolorystyczny i powstał Kabaret LIMO.

Jak wspominacie swój debiut sceniczny?

Abelard Giza: LIMO powstało w VIII LO w Gdańsku i tam mieliśmy swój debiut. Bardzo miło go wspominamy, gdyż mogliśmy się urywać z lekcji aby chodzić na próby, a potem zapraszać uczniów innych klas na nasze występy.

Jak wygląda dziś scena kabaretowa w Polsce? Jak się zmieniała przez lata Waszej aktywności?

A.G.: Myślę, że warto poznać tę scenę, bo to co widzimy w telewizji to tylko wycinek działalności polskich kabaretów. Naprawdę dużo się dzieje w tej dziedzinie rozrywki; pojawiają się nowe grupy, które raczej w telewizji nie mają szans się pojawić, bo tam króluje głośność, szybkość, kolorowość. W tej poza telewizyjnej grupie jest parę postaci, które warto by było znać i oglądać.
Ewa Błachnio: Na przestrzeni tego czasu kabaret się uprofesjonalnił w sensie technicznym. Kiedyś grało się na statywach. Teraz nawet młody, zaczynający swoje występy kabaret bardzo często zaczyna od zakupu mikroportów, których my się dorobiliśmy po kilku latach działalności.
A.G.: Należy jeszcze wspomnieć o działaniach marketingowych; pojawił się internet, dzięki któremu możemy być oglądani na całym świecie, telewizja. Choć przyznam, że przez to, że media tak niewyobrażalnie poszły do przodu to czasem ciężko kabaretowi z nimi konkurować. Patrząc na różne programy telewizyjne widzimy, że nie jest tak łatwo wymyślić dowcip, bo na wizji pokazują ile dzieje się śmiesznych, a zarazem tragicznych rzeczy.
W.T.: Niestety media poszły daleko, ale w dół.
S.J.: Media poszły daleko jeśli chodzi o szybkość i głośność, a jeśli chodzi o jakiś wewnętrzny przekaz to raczej nie rozwinęły się.

Kiedy poczuliście, że się Wam udało, że macie szansę dostać się do czołówki polskich kabaretów?

A.G.: Nie mieliśmy chyba momentu, w którym to poczuliśmy. Ja mam wrażenie, że my się nie zmieniliśmy wobec siebie samych i wobec tego co i jak chcemy robić. My robimy swoje, a to, że nagle z 1/3 sali na nasze koncerty przyszło 1/2 sali, a potem cała sala widzów, a potem jednego wieczoru wystąpiliśmy dwa razy w tym samym miejscu spowodowało, że powiedzieliśmy sobie: "o! ktoś chce nas oglądać". Widzów jest coraz więcej, telewizja nie jest już tak niedostępna i chce się z nami "kumplować" i nas pokazywać. Ponadto idąc ulicą często kilka osób podchodzi, prosi o autograf czy wspólne zdjęcie. To miłe. Spotykamy się regularnie od 15 lat, przynosimy sobie teksty, ćwiczymy, potem gramy je na scenie i uważam, że oprócz ilości miast i widzów to nasze podejście do kabaretu się za bardzo nie zmieniło. Oczywiście ono ewoluowało na przestrzeni lat, mieliśmy swoje wzorce w świecie kabaretowym, aż znaleźliśmy swój styl i nie musimy już nikogo naśladować. To była dla nas największa zmiana; że odkryliśmy, że nie musimy już za kimś biec i myśleć, że chcemy na scenie być tacy jak on.

Czy w swoim repertuarze macie swój ulubiony skecz i taki którego macie już dość?

W.T.: To się zmienia, bo są skecze, które mają w danym momencie dni swojej światłości, aby za chwilę odejść w niepamięć.
A.G.: No tak, ale nie ma takiego skeczu, którego nie lubimy.
W.T.: Czasem jest tak, że niektórzy z nas mniej lubią jakiś skecz, a inni by jeszcze go pograli, ale dogadujemy się w tym temacie. Ja na przykład w naszym ostatnim programie bardzo lubię skecz o geju i wydaje mi się, że pomysł i wykonanie go są bardzo dobre.
Z jakich rzeczy Polacy nie potrafią się śmiać?

S.J.: Tak naprawdę to myślę, że wielu nie potrafi się śmiać z kościoła.
W.T.: Są też tacy, którzy potrafią.
A.G.: Ja zawsze wychodzę z założenia, że jest tyle polskich humorów ilu jest Polaków. Jest część społeczeństwa "spięta" na niektóre tematy np. politykę, religię. Te skecze wzbudzają największe emocje. Ale jest masa ludzi, która przychodzi na nasze występy, na improwizacje i zapełniają sale. Mówienie zatem, że Polacy są spięci czy jesteśmy smutnym narodem jest nieprawdą. Na szczęście jest coraz więcej ludzi, którzy są wyluzowani.
W.T.: Faktem jest to, że bardzo dużo osób tych, które są na pierwszy rzut oka z grupy, która nas nie lubi np. wśród katolików, świetnie się bawi na naszych występach. Dają o tym znać po przedstawieniu przychodząc do naszej garderoby czy dodając komentarze na naszych stronach internetowych. Są to ludzie, którzy mają otwartą głowę i dystans do życia.
A.G.: Potrafią zostawić w domu ten plecak ze swoim światopoglądem, idą na artystów kabaretowych, kupują bilet na ich występ. Jeśli mieliby się jeszcze raz oburzać to byłby to jakiś absurd.
W.T.: Ja pamiętam taki komentarz w internecie, który można sparafrazować mniej więcej tak, że "moja wiara w Boga jest na tyle silna, że żaden Wasz dowcip mnie nie obrazi, a poza tym robicie błyskotliwe skecze".
S.J.: Dziś każdy ma prawo do swojej oceny, ale żeby się obrażać, krzyczeć czy wzywać do sądów to jest co najmniej dziwne.

Ludzie znają Was ze sceny, kojarzą Wasze skecze i uważają, że skoro zajmujecie się komedią, kabaretem to zawsze jesteście zabawni. Jak często występuje kontrast między oczekiwaniami widza, a Waszym samopoczuciem? Jakie macie sposoby na poprawę humoru?

A.G.: Jak zmieniliśmy nazwę naszego kabaretu z Cztery Jagody na Limo to umówiliśmy się, że będziemy starali się być śmieszni, bo tego wymagają widzowie. Nie mamy większych smutków, nie mamy problemów wewnętrznych.
W.T.: Są takie momenty, że czasem ktoś z nas w garderobie siada w jakimś kącie i nagle zaczyna płakać. Nikt z nas nie wie dlaczego tak się dzieje. Możliwe, że to jest też podświadomy powód naszego rozpadu, abyśmy mogli czasem zapłakać bez skrępowania.
Właśnie. Na Waszej stronie internetowej możemy przeczytać: "W związku ze swego rodzaju wyczerpaniem formuły kabaretowej podjęliśmy niełatwą decyzję o zakończeniu działalności kabaretu LIMO z dniem 31 grudnia 2014 roku." Czy możecie rozszyfrować sformułowanie: "wyczerpanie formuły kabaretowej"?

W.T.: Intencje jako grupa mamy takie, żeby nadal komunikować się z widzami, a jeśli chodzi o formułę to dla mnie jest w cudzysłowiu zawarta w słowie forma. Biorąc pod lupę pewne prawidła, z którymi się wiąże kabaret to przyznam, że się nimi trochę zmęczyliśmy. Przekształcanie komunikatu, który odbieramy od świata i chcemy dalej wysłać do ludzi w kostiumie skeczów kabaretowych w naszej opinii się wyczerpało. Są wokół nas rzeczy, które odkryliśmy jakiś czas temu i które nas na tyle "jarają", że chcemy je pokazywać publiczności.
S.J.: Szukanie aktualnych skeczów wynika z oczekiwań widowni. Kabaret w ciągu ostatnich 10-15 lat stał się w naszym kraju sztuką masową. Człowiek, który już przychodzi na występ, kupi bilet chce posłuchać tych piosenek, które zna. Wydaje mi się, że być może kończąc Kabaret LIMO chcemy w tym momencie pokazać: dobra, już naprawdę ten kabaret taki, znany z kabaretonów wyczerpał się. Róbmy coś innego i przez to, że rozwiązujemy nasz najbardziej znany projekt spróbujmy przygotować widza, że być może jeszcze kiedyś nas w innych rolach zobaczy.

Jaka zatem będzie Wasza przyszłość?

A.G.: Ja będę celował w stand up. Już w tym obszarze działam, jeżdżę z występami po Polsce. Na razie na to stawiam, a co będzie dalej to nie mam pojęcia.
E.B.: Nie rezygnuję z estrady, ale koncentruję się na aktorstwie, gram w teatrze, może jakiś solowy projekt, może monodram. Startuję w tym roku na OSPIE (Ogólnopolskie Spotkania z Piosenką Kabaretową - przyp. red.), w której chciałam zawsze wystartować, a co więcej? - zobaczymy.
S.J.: 11-go października będzie premiera płyty Mariusha pt. "Usta pełne marzeń". Krążek nagrany w klimacie disco, choć z drobnymi wyjątkami. Realizuję zatem swoje młodzieńcze marzenia o śpiewaniu.
W.T.: Czas pokaże. Na pewno będę improwizował na scenie, bo kocham to robić. Możliwe, że wrócę na trochę do teatru, możliwe, że będę rysownikiem. Mam głowę pełną pomysłów, ale nie chcę zapeszać.
Na swojej trasie poznaliście wielu różnych ludzi. Jest ktoś, kogo będziecie wspominać najmilej?

A.G.: Spotkaliśmy bardzo dużo fajnych ludzi. Oczywiście były formacje nam bliższe jak np. Kabaret Jurki, Kabaret Smile czy swego czasu sztamę trzymaliśmy z kabaretem Kaczka Pchnięta Nożem, Kabaretem Hrabi.
W.T.: Bogdan i Ewa z Londynu. Patrzcie, że nie odpisali na maila jak się przyrządza tego łososia. (śmiech)

Abelard, Ewa, Szymon (śmiech)

W.T.: Nie wiem czy kwestia przyszłej tęsknoty za tymi ludźmi zakłóca nam dzień codzienny. Jako że nie odrywamy się zupełnie od tego showbizzu to będziemy z wieloma z tych osób współpracować i spotykać się. Ewa może Ty się jeszcze wypowiesz? Ty czasem masz takie "ciągotki".
E.B.: Dziś nie mam. (śmiech)

Czego na zakończenie mogę Wam życzyć?

A.G.: Udanej jesieni i pełnych sal podczas pożegnalnej trasy koncertowej.
E.B.: Szczegóły znajdziecie na fanpage'u Kabaretu LIMO oraz na stronie internetowej

www.limo.art.pl

Tego zatem życzę z nadzieją, że kiedyś nastąpi Kabaret LIMO come back.
A.G.: Raczej nie. (śmiech)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto