Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komorowskiego droga do klęski Niemożliwe stało się możliwe

Eugeniusz Możejko
Eugeniusz Możejko
Prezydent Komorowski osiągnął coś co w powszechnym mniemaniu było niemożliwe. Ze szczytu popularności rozpoczął konsekwentny zjazd w dół, a każde posunięcie mające zatrzymać ten fatalny bieg wydarzeń tylko przybliżało go do klęski wyborczej

Wszystko odbyło się jak w antycznej tragedii: Bohater skazany przez los na klęskę zmierza ku niej z nieubłaganą konsekwencją - od momentu, kiedy wszelka myśl o klęsce wydaje się absurdalna do tragicznego finału. Prezydent Komorowski osiągnął coś co w powszechnym mniemaniu było niemożliwe. Ze szczytu popularności kilka miesięcy temu rozpoczął konsekwentny zjazd w dół, tracąc coraz to nowe grupy potencjalnych zwolenników, a każde posunięcie mające zatrzymać ten fatalny bieg wydarzeń tylko przybliżało go do zapisanej w wyrokach losu klęski. Trzeba przyznać, że Bronisław Komorowski ułatwił losowi egzekucję jego wyroków, najpierw trwając w zadufaniu, że wysokie wskaźniki popularności gwarantują mu także prymat w rywalizacji o prezydenturę, że zwycięstwo nad mało znanym współzawodnikiem ma w kieszeni, wreszcie podejmując – po niewczasie – chaotyczną, nieprzemyślaną akcję kupowania potencjalnych wyborców obietnicami reform, które już wcześniej zdążył, hojniejszą ręką, obiecać rywal. I naród - niewielką większością głosów, ale jednak – uznał, że jego kiełbasa wyborcza jest świeższa.
W taki to sposób najwyższy urząd w państwie przypadł politykowi z drugiego szeregu, w którego zwycięstwo nie wierzył na początku chyba nikt - może poza nim samym. Godzi się podkreślić, że ten niejako zastępczy kandydat zrobił wszystko co możliwe, żeby wykorzystać tę wyjątkową szansę, jaką stworzył mu fatalistycznie kroczący ku własnej klęsce potężny, zdawałoby się, współzawodnik z pałacu prezydenckiego. W tej sytuacji jedyną alternatywą było zwycięstwo tego drugiego.
Wynik wyborów prezydenckich 2015 różni komentatorzy przyjmują, szanują, akceptują, sławią etc. jako tryumf demokracji. Demokracji – tak, ale czy uczestników demokratycznych procedur? Jak to jest możliwe, że popularny polityk w ciągu kilku miesięcy traci – z trudnych do objaśnienia przyczyn – przeważającą część gromadzonego od lat kapitału społecznego zaufania i przegrywa wybory, które w powszechnym przekonaniu powinien był wygrać. I jak mogło się stać, że polityk bynajmniej nie prezydenckiego formatu, o którym większość wyborców nadal praktycznie nic nie wie, zostaje właśnie prezydentem Polski. Ta chwiejność nastrojów, ta podatność na nic nie mówiące hasła, ta łatwość przyjmowania iluzorycznych obietnic, skłonność do hołdowania religijnym i narodowym mitom, wreszcie wiara w cudowną moc różnego autoramentu guru spieszących na ratunek zarażonemu wszelkim złem krajowi - wszystko to składa się na ową chwiejność nastrojów i skłonność do dokonywania wyborów „na chybił trafił”, Równocześnie liczne odłamy społeczeństwa odczuwają infantylną potrzebę przekazania choremu w ich przekonaniu państwu całej odpowiedzialności za swój byt, oddania się całkowicie pod jego ojcowską opiekę. Zapewnienie sprawnego funkcjonowania demokratycznych mechanizmów życia społecznego z pewnością nie wystarczy do wyciągnięcia nas z tej żałosnej sytuacji.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto