Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kononowicz system error

Kuba Wandachowicz
Kuba Wandachowicz
No i po wszystkim. Wyborcze plakaty poodklejkały się od ścian i załopotały na Wietrze Historii

Niektórym miny zrzedły, innym humor nieco się poprawił. Koniec. Wybór dokonany. Lud zadecydował. Są mandaty, posady, problemy i rozwiązania. Jest poparcie i dobry humor. Wszystkie rekwizyty demokracji (urna, flaga narodowa i godło) do czegoś się przydały. Teraz można schować je do piwnicy i poczekać do następnego razu. Ogólnonarodowy seans spirytystyczny o nazwie "wybory samorządowe" przebiegł sprawnie. Słupki sondażowe drgnęły, a więc udało się wywołać ducha demokracji.

Nie ma co analizować wyników wyborów, niech to zrobią specjaliści – niech wyważą, zmierzą, zanalizują intencje, wykreślą krzywe. Niech opiszą to wszystko w opracowaniach naukowych sfinansowanych z europejskich grantów. Póki co – demokracja górą. Coup de repos
.

Gorączki nie było. Zantagonizawana scena polityczna nie wygenerowała jakichś szczególnych przedwyborczych ekscesów. Kampania była nudna jak flaki z olejem (być może najlepsze kąski wyborczej kiełbasy przygotowano na drugą turę, zobaczymy). Było zaledwie zabawnie. Szczególnie parę dni przed oficjalnym rozstrzygnięciem. Mowa rzecz jasna o "fenomenie Kononowicza".

Nie ma chyba sensu tłumaczyć o co chodzi. Prawdopodobnie wszysycy widzieli wystąpienie wyborcze białostockiego kandydata na prezydenta. Jeśli nie, odsyłam do YouTube. Proszę śmiało podkręcać licznik odwiedzin, bo jest na co popatrzeć.

Muszę przyznać, że Kononowicz stał się dla mnie czymś więcej więcej, niż tylko kolejnym dowodem na osobliwie egzotyczną proweniencję naszej sceny politycznej. Oczywiście pierwsze odsłuchanie jego "programu" spowodowało, że omal nie wyplułem sobie płuc ze śmiechu, jednak potem przyszła tzw. "głębsza refleksja". Zobaczyłem w Kononowiczu polskiego "red-necka", który, zdezorientowany i sfrustrowany nowoczesną, wolnorynkową rzeczywistością, porwał się na coś w rodzaju prywatnej krucjaty przeciwko wszystkim i wszystkiemu... W tym jest coś więcej niż zwykła internetowa zgrywa! Szkoda byłoby to "coś" utracić, ale po kolei...

Jakiś czas temu Slavoj Žižek (lewicowy filozof, specjalista od lacanizmu) udzielił Jackowi Żakowskiemu wywiadu dla "Polityki". Słoweński myśliciel narzekał na nowoczesną lewicę – że nie potrafi, mimo rosnących społecznych antagonizmów (nie sposób przecież nie zauważyć, że liberalna gospodarka bezlitośnie akcentuje różnice pomiędzy tymi, którzy potrafią przystosować się do jej wymogów, a tą częścią społeczeństwa, dla której wolnorynkowy wymóg "mobliności", "wielufunkcyjności" jest czymś z natury nieosiągalnym) wygenerować jakiejkolwiek recepty na wyrównanie szans. Lewica zajmuje się prawami kobiet, mniejszości etnicznych, małżeństw homoseksualnych i innymi tego typu wzniosłymi ideami, a tzw. "zwyczajny człowiek", którym wolnorynkowe mechanizmy zdają się pogardzać, nic z tego wszystkiego nie rozumie. Nie zna języków, nie jest wszechstronnie uzdolniony, nie stać go na założenie small biznesu, więc się źli (i mści). Na wszystko i na wszystkich. Tak jak Kononowicz.

Žižek opisywał tę sytuację na przykładzie Stanów Zjednoczonych, ale analogie sięgają naszego podwórka. W Stanach Zjednoczonych linia ideologicznego podziału przebiega pomiędzy neokonserwatywnym, prawicowym, ultrachrześcijańskim elektoratem, a multikulturowymi, "oświeconymi" liberałami, którzy w wolonorynkowej rzeczywistości czują się jak ryba w wodzie. Ta ideologiczna waśń – powiada Žižek – jest w istocie formą, za pomocą której manifestują się dysproporcje ekonomiczne. Amerykańska "ultrakonserwa" jest silna głównie głosami biednych "red-necków", natomiast "multikulturowcy" to wszyscy obrotni, "sprawni rynkowo" Amerykanie. Jedni pogardzają drugimi. Ideologia jest w tym wypadku tylko przebraniem, maską, w którą ubierają się nierówności społeczne i ekonomiczne. Dlatego Žižek – skrajny lewak – próbuje zrozumieć amerykańskiego "red-necka" i stara się mu współczuć.

Podobnie jest u nas. Kaczynsky Brothers doskonale zrozumieli ten mechanizm, dlatego od samego początku swych rządów próbują do polskiego "red-necka" przemówić. Robią to głównie za pomocą Radia Maryja. Kononowicz jest twarzą, symbolem polskiego "red-necka" i to do niego stara się dotrzeć IV RP, formułując zgrabne tezy o "wykształciuchach" i "łże-elitach".

Kononowicz to uosobienie zapadłej polskiej prowincji. Tej, dla której Unia Europejska jest diabłem wcielonym, który pragnie nas omamić kasą, hollywoodzkimi filmami, witrynami sex-shopów i narkotykami. Dlatego musi kandydować i po ewentualnej wygranej "zlikwidować wszystko". Frustracja niezbyt rozgarniętego bezrobotnego mechanika przyjmuje agresywne formy, ale – chcąc nie chcąc – trzeba próbować zrozumieć jej źródła. Jest jakiś groteskowy heroizm w jego poczynaniach. Na dnie tego bezmyślnego zacietrzewienia czai się rozbrajająco naiwne pragnienie, "żeby nie bili mamusi" (jak powiada Kononowicz na innym filmiku z YouTube).

Każdy ma takiego Kononowicza, na jakiego sobie zasłużył. Jego twarz jest drugim, wstydliwie skrywanym obliczem naszego snu o wolnorynkowym raju. Póki co nikt i nic nie jest w stanie przerwać tego zaklętego kręgu, symbiotycznej relacji pomiędzy Radiem Maryja i armią Kononowiczów. Tam, po drugiej stronie lustra, rodzą się skrajnie nihilistyczne idee, absolutna nienawiść do nowoczesnego świata. Siłą napędową tych procesów jest bieda. Nie da się tego radiomaryjnego świata nijak włączyć w oficjalny, wolnorynkowy obieg. Nie wiadomo jak go oswoić. A więc co? Eksterminować, wyśmiewać? Zaaplikować jakiś skrajnie niedemokratyczny coup de grâce?
Nie wiadomo. Zagadka. System error
.

Kononowicz po prostu JEST i pragnie, żeby "NIE BYŁO NICZEGO". Jest nieasymilowalny, nieanektowalny (gdyby jakimś cudem udału mu kiedyś wygrać jakiekolwiek wybory straciłby grunt pod nogami, przestałby być sobą), niezdolny do włączenia w oficjalną medialną rzeczywistość (za to w internecie, jako totalny freak
, sprawdza się znakomicie). Jego przeznaczeniem jest margines. Wieczny, niewytłumaczalny margines.
Jedyne, co można uczynić, to zadbać, aby jego frustracja nie legitymizowała poczynań innych, bardziej „cywilizowanych” przedstawicieli naszego życia politycznego.

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto