Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Koty i ludzie, czyli jaśniejsza strona mocy

Pleciuga Łazowska
Pleciuga Łazowska
Ta czwórka już niedługo pójdzie do adopcji. Kociaki zostały zabrane miesiąc temu z działek.
Ta czwórka już niedługo pójdzie do adopcji. Kociaki zostały zabrane miesiąc temu z działek. foto: Iza Górska. Zdjęcie wykorzystane za zgodą autorki.
Prawdopodobnie moje pisanie o kotach znowu wywoła złośliwe reakcje przeciwników tych zwierząt. No cóż, niechętny stosunek do kotów ma swoją wielowiekową historię, że o paleniu kotów na stosach razem z czarownicami już nie wspomnę. Na szczęście zwyczaj ten przepadł w pomroce dziejów, ale kto wie - czy nie powróci. Historia lubi się powtarzać.

Awersja niektórych ludzi do kotów ma pewnie swoje podłoże w ich genach, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć - skąd bierze się wrogi stosunek części społeczeństwa do tych pożytecznych zwierząt. Przykładów zapiekłej wrogości wobec kotów nie będę tym razem przytaczać. Czyniłam to już wielokrotne na łamach serwisu Wiadomości24

Dziś zatem o jaśniejszej stronie stosunku do kotów. Stosunku zapewne także wywodzącego się w prostej linii z naszych genetycznych uwarunkowań. No cóż... jak świat światem, a kot kotem - ma on swoich wrogów, ale i także przyjaciół.

Iza G. czyli kocia i ludzka pielęgniarka

Ta sympatyczna, młoda kobieta pracuje na oddziale onkologii jednego z łódzkich szpitali. Pani Iza G. jest także wolontariuszką w jednej z fundacji pro zwierzęcych, a właściwie pro kocich. Fundacja specjalizuje się w ratowaniu i często utrzymaniu przy życiu małych kociąt, które na skutek różnych okoliczności zostały osierocone przez swoje kocie matki. Kto z czytelników musiał kiedyś opiekować się kocim oseskiem - ten wie, że taka opieka wymaga sporo starań, wytrwałości i benedyktyńskiej wręcz cierpliwości. Pani Iza G. opanowała tę sztukę do perfekcji, a bezradne początkowo - kocie maluchy pod jej czułą i fachową opieką wyrastają na piękne burasy, "krówki" i szylkrety. W domu pani Izy zawsze jest gromadka kociej "dzieciarni", choć jej skład osobowy zmienia się co jakiś czas. Wyleczone i odchowane już kociaki są kierowane do adopcji. Na miejscu tych odchowanych pojawiają się nowe - wymagające troskliwej ręki pani Izy. Jak mi powiedziała - w jej domu rezydowało
już około trzydzieści kocich maluchów. Wszystkie znalazły własne domy i troskliwych, stałych opiekunów.

Urzędniczka od zasiłków, ale lubiąca koty

Pani M. pracuje jako urzędniczka w jednym z wydziałów UM Łodzi. Do jej zadań służbowych należy rozpatrywanie wniosków o przyznawanie tak zwanych - dodatków mieszkaniowych. Praca to nie łatwa, ale pani M. nie narzeka. Kontakt z petentem potrzebującym pomocy - jak powiedziała - sprawia jej satysfakcję. Pani M. studiuje zaocznie historię i niedługo będzie pisać pracę magisterską.

Opowiadała mi, że gdy była małą dziewczynką, znosiła do domu małe koty, ptaszki, które wyleciały z gniazda i inne zwierzaki - potrzebujące natychmiastowej pomocy. Dom jej rodziców zawsze był pogotowiem dla porzuconych zwierząt.

Pani M. niedawno wyprowadziła się od rodziców, ale zwyczaj przygarniania zwierząt pod swój dach jej pozostał. Pierwszą "rezydentką" w nowym mieszkaniu pani M. stała się kotka o imieniu Fiona - wzięta do adopcji od jednej z łódzkich fundacji pro zwierzęcych. Teraz przyszła kolej na zaadoptowanie następnego kota. Jak twierdzą miłośnicy tych zwierząt - domowe koty najlepiej się czują w towarzystwie. Także w towarzystwie drugiego kota. Wybór pani M. padł na uratowanego spod pryzmy kamieni Miłka. Jakby nie było - pani M. w uratowaniu kociego oseska miała także swój znaczący udział. Jak pisałam w jednym poprzednich artykułów, pani M de facto nad Miłkiem już sprawuje opiekę, gdy po urzędniczej służbie wraca do domu. Jej kotka Fiona też nie ma nic przeciwko temu, by Miłek zamieszkał z nią na stałe.

Pirat, czyli kot bez jednego oka

Pirat został znaleziony przed kilkoma laty na jednej z posesji łódzkiego MPK. Był wtedy małym kotem. Pirata uratowała i przygarnęła jedna z pracownic tej instytucji, ale chorego, kociego oka już nie udało się uratować. Piękny, czarny kocurek dostał zatem ksywkę Pirat. Jego charakter ani trochę nie przypomina usposobienia piratów, Pirat bowiem uwielbia psy, bo wie że ze strony ślicznej suni Bajki (także uratowanej przez właścicieli tego kota) nic mu złego nie grozi. Powiedzenie - żyć jak pies z kotem - w przypadku przyjaźni Bajki i Pirata ma swoje pozytywne znaczenie.

Jak świat światem - człowiek nie będzie kotu bratem?

To powiedzenie przytoczyła mi kiedyś pani, która na widok kota dostaje alergicznej wysypki. Zdaniem tej pani kot jako taki jest narzędziem szatana i dla tego koty trzeba tępić z całą stanowczością i konsekwencją. Na szczęście nie wszyscy uważają, że koty to diabelski pomiot - o czym świadczą liczne przykłady, wzięte z życia. Jak twierdził Leonardo da Vinci, najmarniejszy kot jest arcydziełem, czego nie można czasami powiedzieć o niektórych ludziach.

Znajdź nas na Google+

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto