Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Król nadal na tronie. Federer triumfuje w Australian Open!

Krzysztof Baraniak
Krzysztof Baraniak
Roger Federer po raz kolejny potwierdził, kto panuje w dzisiejszym tenisie. Dziś Szwajcar udanie rozpoczął marsz po Wielkiego Szlema, wygrywając w finale Australian Open z Fernando Gonzalezem w trzech setach 7:6, 6:4, 6:4!

Pierwszy set - zwycięski remis Federera

Początek finału panów otoczony był mglistą poświatą w postaci chwilowych zawahań i niepewności obu tenisistów. Zawodnicy wydają się poznawać siebie, spokojnie analizować styl gry, nie podejmując tym samym większego ryzyka. Roger Federer chyba znów jest lekko zdziwiony, z kim przyszło mu się zmierzyć w walce o ostateczny triumf. Rok temu Szwajcar grał w finale z rewelacyjnym Cypryjczykiem Marcosem Baghdatisem, który jak burza pokonywał wyżej rozstawionych rywali. Z Federerem poległ, niejednokrotnie jednak zadziwiając i zaskakując brakiem kompleksów i przebojowością. Fernando Gonzaleza nie można co prawda określić mianem nowicjusza, lecz jego obecność w dzisiejszym finale należało uznać za niespodziankę. Pierwsze gemy nie pokazuja, kto będzie rozdawał karty. Do stanu 4:4 żaden z panów nie zdoła odskoczyć rywalowi.

Obaj przeplatają silne serwisy i dokładne forehandy z chwilami słabości. Federer wciąż nie gra swojego najlepszego tenisa, jakby z rezerwą podchodząc do kolejnych uderzeń. Ku zaskoczeniu publiczności i przeciwnika, świetnie wykorzystuje to Gonzalez, przełamując Szwajcara w dziewiątym gemie. Prowadzenie 5:4 i serwis Chylijczyka i szansa na wygranie seta. W następnej partii Roger przegrywa już 15:40, by po chwili dobitnie przypomnieć, kto tu powinien rządzić. Szwajcar wyrównuje stan meczu. Dziesiąty gem to popis szybkości i zaciętości Gonzaleza przeciwko spokojowi, niemal ospałości i doświadczeniu Federera, który ostatecznie okazuje się górą. Szwajcar wydaje się pewnie kroczyć po zwycięstwo w pierwszym secie, a zawodnik z Ameryki Południowej musi żałować niewykorzystanych szans. Fernando próbuje zaskoczyć przeciwnika mocnymi serwisami, aczkolwiek pozostaje bezsilny wobec własnych błędów i zagrań Rogera. Broni jednak cztery piłki setowe, sam wykorzystując drugą szansę i wygrywając gema. O losach partii ma zadecydować tie break. Federer imponuje konsekwencją, precyzją, niekiedy wydaje się nauczać i ostatecznie zwycięża, oddając rywalowi tylko dwa punkty. Pierwszy set dla faworyta.

W przerwie Gonzlezowi dają się we znaki trudy pojedynków stoczonych w trakcie całego turnieju. Tommy'ego Haasa ograł wprawdzie w trzech setach, lecz dla porównania Federer nie przegrał w tym Australian Open żadnego. Jak na razie - to wszystko może się zmienić już w ciągu najbliższych minut.

Drugi set - Roger na spacerze

Nad Melbourne zapada zmrok. Czarne chmury gromadzą się też nad Gonzalezem. Federer wypija każdą kroplę z wazonu niedoskonałości rywala, zwyciężając swoje podanie "na sucho". Tym samym rewanżuje się jednak Chilijczyk. Na korcie trwa wymiana ciosów, zawodnicy niczym gladiatorzy starają się wykrzesać z siebie cały kunszt. Roger nadal chodzi spokojny, jakby mało przejmując się przebłyskami człowieka po drugiej stronie siatki. Ten nie składa broni, lecz przy kolejnym gemie serwisowym Szwajcara nie zdobywa choćby punktu. Tenisiści nie chcą angażować się nadzbyt, gdy zagrywa przeciwnik. Gonzalez wciąż gra niezwykle siłowo i sprawnościowo, chwilami przypominając wręcz zeszłoroczną postawę Marcosa Baghdatisa. Federer pokazuje jednak, że jest mistrzem forehandu i głównie przy użyciu tej broni przełamuje rywala, prowadząc 4:3. Z wyczuciem wyciąga kolejne asy z talii swojego geniuszu, zwyciężając w ósmej partii. Po chwili czwartego gema wygrywa Fernando, spotykając się z zaskakującym oporem Szwajcara. Ten triumfuje jednak w następnym, kończąc seta długo wyczekiwanym asem.

Trzeci set - Leniwy jak Szwajcar

Federer posiadł umiejętność niezwykłą. Nauczył się wygrywać niewiarygodnie małym nakładem sił, niczym demiurg poruszać sznurkami i kierować poczynaniami swoimi i przeciwnika. W początkowej fazie trzeciego seta pokazuje nie tyle swoje opanowanie i przegląd sytuacji, co wręcz lenistwo. Wiele piłek gra na stojąco, od czasu do czasu lekko truchtając po korcie. Doskonale wie, na co pozwolić może Gonzalezowi, jednocześnie trzymając go twardo w garści. Ten delikatnie podirytowany już swoją bezsilnością, i jakby świadomy swojego losu szuka ratunku w silnym serwisie. Dzięki asom wygrywa własne podanie i prowadzi 2:1. Federer pokazuje jednak swą moc w czwartej partii, nie pozostawiając Chilijczykowi żadnych złudzeń, nie przyznając choćby cienia szansy. "To ja jestem lepszy, szybszy, dokładniejszy" - zdaje się mówić, tradycyjnie zachowując jednak kamienną twarz. Wszystkie słowa zastępują jednak kolejne ataki, skróty, woleje. Aż trudno nie współczuć Gonzalezowi, gdy kosztujące go wiele wysiłku zagrania lądują na siatce czy minimalnie za linią końcową.

Wciąż pozostaje jednak w grze, w piątym gemie nawiązując rywalizację ze Szwajcarem i wygrywając swoje podanie. Kolejne piłki przebiegają jednakże pod dyktando Rogera, remis 3:3. Każda wymiana coraz bardziej męczy Fernando, Federer niewzruszony, nadal swobodny i "świeży". Podczas gdy Chilijczyk ślizga się po korcie, niemal z ziemi wykonując odbicia, przeciwnik "na stojąco" dyktuje warunki rozgrywki. Sam nie wiem, co należy bardziej podziwiać: upór, poświęcenie i sprawność Gonzaleza, czy stoicyzm, łatwość zdobywania punktów i profesjonalizm Federera? Tego drugiego ósmym gemie można było chwalić za wszystko, począwszy od smeczu backhandowego znad głowy, na piekielnie silnym i dokładnym forehandzie skończywszy. Szwajcar prowadzi 5:3 i Fernando musi szukać wybawienia we własnym serwisie, który zresztą wygrywa. Roger nie pozwolił jednak rywalowi na nic więcej, bez problemu zwyciężając w ostatniej partii i kończąc pojedynek już przy pierwszej piłce meczowej.

Roger Federer po raz trzeci triumfuje w Australian Open, jednocześnie wygrywając swój dziesiąty turniej wielkoszlemowy w karierze! Podążając za komentatorami stacji Eurosport muszę stwierdzić, że Szwajcar uparcie zdobywa "Himalaje tenisa", coraz swobodniej poruszając się po szczytach i wkraczając w zaszczytne grono niezapomnianych tytanów tego sportu. Czy znajdzie się zawodnik, który w najbliższych miesiącach biędzie umiał stawić czoła i ograć mistrza?

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto