Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ksiądz Natanek z Grzechyni prowadzi wojnę religijną

Stanisław Cybruch
Stanisław Cybruch
W Kościele katolickim w Polsce pojawił się twórca nowej filozofii religijnej, który wymawia posłuszeństwo swojemu biskupowi i zwierzchnikom w Watykanie, widząc w nich rzekomych wrogów.

Ksiądz Piotr Natanek z małopolskiej Grzechyni, od jakiegoś czasu prowadzi wojnę religijną i propagandową, przeciwko swoim zwierzchnikom w Krakowie i Watykanie. Opracował filozofię religii, którą upowszechnia w swoich mediach i znajduje coraz szersze grono zwolenników, w kraju i poza granicami. Głosi herezję w Kościele katolickim. Za to krakowski metropolita, kardynał Stanisław Dziwisz, zawiesił go w pełnieniu obowiązków kapłana. Oznacza to, że heretycki ks. Natanek nie może sprawować żadnych czynności kapłańskich. Nie może, ale czy zawieszenie mu pomoże? Czy usłucha, czy uznaje decyzje swojego zwierzchnika? Jego celem stało się nawiązanie do celów biznesowo-kościelnych kolegi z Torunia. Ambicje jego sięgają daleko szerzej i głębiej, niż imperium, w którym mieszka i tworzy swoje teorie kościelne.

Jednym z głównych punktów filozofii ks. Natanka jest konieczność intronizacji Jezusa na króla Polski. W obszarze swego wzroku i myślenia widzi szatana lub szatańskie działania. "Jeśli na głowie twojego syna jawi się żel, potem irokezy, to wiedz, że tam się coś burzy. Jeżeli twoje dziecko, córka dorastająca, używa jaskrawych kolorów do paznokci: czarny jak piekło, czerwony jak ogień, wiedz, że coś się dzieje" - mówił w kazaniu dostępnym w internecie. Rozpracowuje "masońskie i satanistyczne postawy ojców franciszkanów, albo żąda zmiany symbolu Europy: przekonuje, że w wieńcu gwiazd, powinna się pojawić postać Matki Bożej".

Filozofia religii głoszonej przez ks. Natanka ma silny akcent m.in. w tępieniu autorytetów swoich zwierzchników oraz niektórych kolegów z wyższych sfer duchownych. Uderza również w autorytety władzy świeckiej, bo najwyższym autorytetem, jest on sam dla siebie. Taka postawa kapłana, w ocenie kurii, była nie do wytrzymania. Metropolita reagował, dając swojemu niesfornemu "barankowi" upomnienia, ostrzeżenia, dekrety, itp. Jednak heretycki ksiądz traktował to jak przysłowiowy "groch o ścianę". Mówta swoje a ja swoje – taką zasadę wyznaje nieposłuszny ksiądz. Metropolita napisał, że ks. Natanek "sprzeniewierzył się składanemu podczas święceń posłuszeństwu swojemu biskupowi, wielokrotnie ignorując upomnienia i dekrety dyscyplinujące płynące ze strony przełożonych" - informuje tvn24.pl.

Nieposłuszny i niegrzeczny podopieczny kurii krakowskiej, ks. Natanek, doprowadził stan rzeczy do ślepego zaułka. Metropolita krakowski postanowił wreszcie walnąć pięścią w stół i walnął. Na internetowych stronach obwieścił wiernym i odszczepionemu bratu to, co ze wzruszeniem czytamy, że "w swoim przekazie, rozpowszechnianym przez media elektroniczne, publicznie podważa autorytet biskupów i kapłanów, pomawiając ich o niewiarę i współdziałanie z wrogami Kościoła" - tvn24.pl. Te groźne pomówienia w Kościele kat., głoszone przez wiernego wyznawcę nauki Chrystusa, księdza Natanka, nie mogły być pobłażane, ani traktowane łagodnie. Musiały być potępione.

I tak się stało. Ale bez skutku. Herezja trwa. Problem w tym, że geneza herezji księdza ma swój czas narodzin i rozwoju. Nie powstała wczoraj, ani tydzień temu. W dodatku nie tworzył jej szary zakonnik, lecz człowiek dobrze wykształcony, z tytułem naukowym doktora habilitowanego. Dlatego pytamy, czemu tak późno zapadła taka ostateczna reakcja biskupa? Czy nie było sił, aby zapobiec rozwojowi sytuacji, aż do bolesnej ostateczności? Bezradny, w obliczu powstałych faktów bez wyjścia, kardynał Dziwisz napisał: "Jako biskup Kościoła Krakowskiego, w poczuciu odpowiedzialności za Jego jedność (...) zmuszony byłem podjąć zasadnicze decyzje wobec kapłana naszej archidiecezji ks. dr. hab. Piotra Natanka i ukarać go suspensą".

Ksiądz Piotr Natanek, podobnie jak jego toruński kolega Tadeusz, widzi i tępi bez pardonu grzechy szerzące się głównie wokół siebie. Tępi je niczym siekierą drwala, nie przebiera w słowach, oskarża i rzuca klątwy. Chociaż krakowska kuria zabroniła mu wygłaszania kazań i występów w Internecie, ks. Natanek nic sobie z zakazu nie robi. Gwiżdże na zakaz i na autorytet metropolity Dziwisza. Praktyk swoich nie zaniechał. W zeszłym roku ćwiczył nawet karate. Bo a nuż przyjdzie mu podjąć ostrzejszą walkę z hierarchą! Już teraz zresztą z ks. Natankiem nie ma żartów ani przelewki. W spotkaniu czy rozmowie - nie takiej, jakiej oczekuje - staje się polskim samurajem. Miał okazję doświadczyć tego reporter programu TVN24 "Czarno na białym".

W trakcie próby nagrania rozmowy, silny w słowach i mięśniach ksiądz, walnął w kamerę telewizyjną, a w kierunku reportera rzucił groźną... klątwę. "Pan z wami. Panie wybacz. Niech przekleństwo Boga zstąpi na was teraz i na wieki wieków amen"! – czytamy w tvn24.pl. Przekonał się heretyzujący ksiądz Natanek, że ten, kto rzuca klątwą, sam nią dostaje. Bo jak to ktoś zauważył: "Klątwa zawsze wraca", wraca jak australijski bumerang.
Klątwa do niego wróciła. Spadła na niego, gdyż jak pisze kardynał Stanisław Dziwisz - tvn24.pl: "podstawą decyzji jest ostentacyjnie okazywane przez ks. Piotra Natanka nieposłuszeństwo, polegające na uporczywym głoszeniu przezeń niezgodnych z nauką Kościoła poglądów dotyczących królowania Jezusa Chrystusa, opartych na prywatnych objawieniach oraz inspirowanych obcymi nauce Kościoła doktrynami sekt eschatologicznych".

Kardynał Stanisław Dziwisz nie przekreśla i nie wyklucza na zawsze ks. Natanka z Kościoła. Uznaje, że "skrzywiony" w wierze ksiądz potrzebuje pomocy. I dobra pomoc może go postawić do pionu, czyli wyprostować. Tylko, kto tę pomoc powinien przynieść? W swoim piśmie kardynał nie prosi nikogo o przyjście z pomocą "skrzywionemu" księdzu. Prosi natomiast wszystkich, "którzy związali się z ks. Piotrem Natankiem", aby mu "pomogli powrócić do jedności z Kościołem i zgody ze swoim biskupem. Jeśli zaś będą nadal podzielali jego obecne przekonania, staną się współodpowiedzialni za powstające w Kościele zamieszanie i wynikłe stąd szkody w Jego wspólnocie".

A może efekty tego "zamieszania" i szkody we "wspólnocie" Kościoła, mają swoje korzenie w hierarchii? Hierarchia przecież "spała", gdy na jej łące zaczynał kwitnąć wysoki oset, klujący ostro w Ewangelię Kościoła katolickiego i jego najwyższe władze.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto