Na początku tego tygodnia w "Rzeczpospolitej" ukazał się raport z dokonań rządu Tuska na Euro 2012. Okazało się, że nie będzie większości dróg, które rząd planował wybudować przed inauguracją mistrzostw Europy w piłce nożnej.
Nawet podczas swojego expose premier Tusk mówił, o tym, że jego rząd połączy wielkie miast szybkimi drogami. Jak na razie nie połączył.
Nie jest to jednak duży problem, ponieważ, jak powiedział poseł PO, Adam Szejnfeld, UEFA oczekiwała od rządu zbudowania stadionów i lotnisk, a to się przecież udało. Ponadto dodał, że nie warto przejmować się głosami krytycznymi w tej sprawie, ponieważ należą one do polskich malkontentów, ludzi ciągle niezadowolonych, którzy nie potrafią cieszyć się sukcesami swojej ojczyzny.
Co ciekawie, niemal identycznie wypowiedział się publicysta Tomasz Wołek, który nie należy do rządzącej partii. Wołek stwierdził, że Polska jest dzisiaj wielkim placem budowy, a brak autostrad na EURO to w odniesieniu do całości drobny szczegół.
Z kolei Tomasz Nałęcz, doradca prezydenta Komorowskiego, w podobnym stylu do swoich poprzedników, całkowicie zbagatelizował całą sprawę. Stwierdził, że jeżeli Polska ze znaną dla siebie gościnnością przyjmie kibiców z całego świata, to ci nawet nie zauważą, że nie ma dróg.
Jacek Kurski powiedział, że jak słyszy te tłumaczenia, to przypomina mu się kabaret Laskowika: "Przypomina mi się kabaret o tym, że co z tego, iż traktor nie ma jednego koła, skoro ma trzy sprawne"- stwierdził
Warto zauważyć, że wszyscy reprezentanci obozu rządowego, tłumacząc się, z zaniechań gabinetu Donalda Tuska, zaatakowali opozycję i jego krytyków nazwali malkontentami.
Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?