Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

La bocca di verita

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Usta prawdy
Usta prawdy
Czekające nas wybory prezydenckie, przyspieszone w wyniku ogólnie znanych, tragicznych okoliczności, mają swoje zgodne z konstytucją, kalendarium; które będzie wypełnione agitacją czy jak kto woli - kampanią wyborczą.

Kampania na rzecz Bronisława Komorowskiego zaczęła się nieco wcześniej, w trakcie prawyborów: wprawdzie odbyły się wewnątrz PO, jednakże w przytomności milionów kibiców.

Agitacja wyborcza, zwerbalizowana w sposób pośredni i zakamuflowany, zaczęła się de facto nad trumną tragicznie zmarłego prezydenta w przemówieniach, słuchanych przez Polskę całą.
W kilka dni później, osobiste, publiczne i niedwuznaczne poparcie dla kandydatury Jarosława Kaczyńskiego wyraziła osobistość znana z publikacji, wywiadów, rozmów w telewizji oraz charakterystycznej szminki, której kolor nie podlega zmianom dyktowanym moda bieżącą.

Dama, o której myślę wyłożyła kawę na ławę, uzasadniając, dlaczego popiera kandydowanie Jarosława Kaczyńskiego. Uważa mianowicie, że „Potrzeba nam nie malowanego prezydenta (Komorowski), nie prezydenta o biografii zakorzenionej w minionej epoce (Olechowski), ale kogoś, kto jeszcze nas poderwie do walki o Polskę silną, solidarną i przestrzegającą prawa. I sprawiedliwości.”

Nie bardzo mi to koresponduje z uprzednimi wypowiedziami pani profesor na temat zarówno PiS jak i obu braci, co zaowocowało dość pobieżnym, ale owocnym przeszukaniem materiałów.
I tak, 5 października 2008 r. mówi pani profesor:

“Głównym problemem Lecha Kaczyńskiego jest brak charyzmy i niekompetencja jego otoczenia (...) w rozmowie z TVN24, powiedziała, że prezydent popełnił "historyczny błąd" nie podpisując Traktatu z Lizbony (...) kryzys, choćby solidarności europejskiej, widać było w czasie konfliktu Rosji z Gruzją. - To jest dla nas tragiczne i historycznie kosztowne (...) Lech Kaczyński jest za to odpowiedzialny. Na pewno spytał o to Jarosława”.

A więc Jarosław, lansowany obecnie na kolejnego prezydenta jawi się jako zły doradca brata swego, co na moje oko walorów temu kandydatowi nie przydaje. A nawet wręcz przeciwnie.

W innym miejscu mówi pani profesor: „Złego wizerunku Lecha Kaczyńskiego w mediach nie zmieni prezydencki wielki objazd po kraju w 90. rocznicę odzyskania niepodległości (…) to, że jest niezwykle przyzwoitym człowiekiem i wielkim patriotą, to za mało w tej chwili (…) w mediach i tak wyjdzie brak charyzmy i zablokowanie emocjonalne Lecha Kaczyńskiego”.

Podjęta aktualnie agitacja za kandydaturą Jarosława Kaczyńskiego, pozostaje w
sprzeczności z obrazem jego partii, co wyraża się krytyką stosunków wewnątrzpartyjnych PiS.

W trakcie rozmowy z 2006 roku, znajdujemy takie oto stwierdzenia, kiepsko świadczące o przywódcy tej partii:

„Wśród ludzi, którzy są wewnątrz układu PiS-owskiego, widać, że tam się odbywa łamanie kręgosłupów. Dlaczego PiS rezygnuje z młodego elektoratu, dlaczego opiera się na samotnych ludziach słuchających po nocach Radia Maryja? Nie wiem. Uważam, że to absurd. To bardzo ograniczony elektorat. 14 proc. społeczeństwa popiera nowy układ polityczny, 30 proc. ciągle mówi, że wolałoby koalicję POPiS. Politycy PiS-u zrobili wszystko, by spolaryzować polską
scenę. Żeby zrobić system dwupartyjny, dwubiegunowy. To dzieli media, społeczeństwo, przyczynia się do podziałów w Kościele. To jest bardzo niebezpieczne. Kłamstwo tej formacji stało się fetyszem. Kiedy słyszymy, że dziennikarze nie chcieli brać udziału w konferencji prasowej, choć wiadomo, że wcześniej zamknięto im drzwi przed nosem, zastanawiamy się nad granicą cynizmu. Kto tu zwariował?”

Dalej mówi pani profesor:

„To jest wyjątkowy cynizm ludzi pokroju pana Gosiewskiego, Karskiego, Suskiego czy Cymańskiego. To jest elementarny brak klasy…Zobaczymy, w którą stronę pójdzie walka z korupcją, czy ktoś będzie patrzył, co się stało z cegiełkami ze stoczni, które wziął ksiądz Rydzyk. Ksiądz Rydzyk dzięki transformacji stał się krezusem i warto się przyjrzeć, jakimi mechanizmami osiągnął fortunę. Mam nadzieję, że te działania kontrolne nie będą selektywne wobec przeciwników, ale obejmą wszystkich, niezależnie od tego, jak wysoko są w hierarchii władzy”.

Przeglądając wypowiedzi pani profesor (w świetle agitacji za Jarosławem-kandydatem) zaczęłam się lekko gubić, i wobec powoływania się na konieczność wypełnienia testamentu zmarłego prezydenta, do czego wg. pani profesor zdolny jest tylko Jarosław. Nie bardzo już wiem, co jej chodzi, jeżeli w
sierpniu 2008 roku
mówiła tak:

"Ostatnie wywiady Lecha Kaczyńskiego, w których zarzuca innym brak patriotyzmu, wskazują, że nie rozumie szerszego kontekstu obecnej sytuacji międzynarodowej".

W tym pobieżnym przeglądzie obraz zmarłego prezydenta nie rysuje się (prócz osobistych jego walorów) aż tak zachwycająco, abyśmy rzucili się do nóg Jarosławowi z adresem dziękczynnym i supliką o kontynuowanie dzieła zmarłego brata. Nie bardzo też rozumiem, o co chodzi z tym „malowanym” Komorowskim: ostatecznie trudno wykazywać się uderzającą błyskotliwością w jego sytuacji. Odnalazł się taktownie między obowiązkami konstytucyjnymi, ekspansywną postawa Kościoła, a osobistym bólem po stracie kolegów i przyjaciół. Nie każdy podołałby tym zadaniom, jakie na niego spadły. Wadą tej prezydentury i podnoszonym przez opozycje zarzutem będzie oczywiście PO-wski rodowód pana Komorowskiego. Sądzę, że będzie to wrzaskliwie wykorzystane w kampanii pod zarzutem „zawłaszczania władzy”.

Drugi, wykluczony a priori przez panią profesor kandydat, Olechowski, wydaje się być zbyt odległy od zafiksowanego w zbiorowej pamięci „ideału”; zdaję sobie sprawę, że szans na zwycięstwo nie ma, chociaż dobrze byłoby mieć wreszcie prezydenta bez kompleksów, ze zdrowym, racjonalnym dystansem do przeszłości i Kościoła.

Inne zalety tego kandydata wynikają z
bardzo dużego doświadczenia w pracy
państwowej i na arenie międzynarodowej.

Agitacja pani profesor wydaje się w kontekście tych wszystkich wypowiedzi (a przecież to drobne fragmenty) dość karkołomna. Luzackim językiem należy więc zapytać: o co kaman?
Czy chodzi Jej o wygraną polityka, którego swego czasu uwielbiała za „niebywała inteligencję” (cyt. z pamięci), czy o… jego przegraną, w świetle negatywnych ocen jego partii i jego polityki prowadzonej dotychczas rękami zmarłego brata?

Wydaje się, że w niewzruszonych, kamiennych „la bocca di verita” pani profesor straciłaby rękę. Do takich wniosków dochodzę ja, prosta i nieuczona obywatelka naszego kraju, zmieniająca szminkę, ale nie zmieniająca poglądów.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto