Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lepiej być porzuconą?

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Pozostawiając rzeczy ważne i zasadnicze dla osób kompetentnych, zastanawiam się od czasu do czasu nad sprawami codziennymi, niepozornymi, mijanymi w marszu i upychanymi pod dywan.

Nadal jest głośno, zwłaszcza w brukowych gazetach, o prezydenckiej córce, która rozstała się z mężem. Obfity w treści wywód jednego z naszych gazetowych dziennikarzy zawiera między innymi taki smaczek "…to lepsze wyjście, aby córka została porzucona. Z dwojga złego.".

Drugim
złym wyjściem, jak rozumiem, jest być porzucającą. I jest to wyjście gorsze. Nasuwa mi się myśl prosta jak konstrukcja cepa - oba wyjścia są diabła warte, ale jeśli już życie niesie nam taka alternatywę, trzeba poważnie odpowiedzieć na pytanie:
- kiedy kobieta czuje się porzucona?

Zależy to zapewne od osobniczej wrażliwości na sygnały, jakie wysyła jej mężczyzna.
Jedna np. poczuje się porzucona, kiedy po urodzeniu dziecka dominujące w niej poczucie macierzyństwa i zmniejszona troskliwość o wszelkie dobra partnera, skłania tegoż do odwiedzenia najlepszej przyjaciółki (śniadanie w cenie pokoju).

Inna dopiero wówczas, gdy wracający do domu jak bumerang 100-procentowy samiec wykorzystuje każdą okazję do sprawdzania swej męskości. Wreszcie, tu już każda kobieta poczuje się na pewno porzucona,
kiedy
partner zabiera swoje uprane i wyprasowane lary i penaty, maszerując pod znany tylko sobie adres. Wybór wedle osobistego uznania. Niepotrzebne skreślić.

Trzeci rodzaj porzucenia widoczny jest gołym okiem i
świadczy o dość wysokiej kulturze osobistej (tak, tak) owego pana. Panowie bowiem o kulturze mniejszej wolą zachowywać pozory, udawać świetnych partnerów i tkwić, a raczej trzymać za wszelką cenę w chorym związku kobietę, po której wiadomo czego się spodziewać: dzieciaki wychowa, powścieka się, popłacze, koszule uprasuje, obiad poda. To, co ona czuje, nie jest problemem. Tak jest wygodnie.

Reasumując: neandertale nie porzucają, bo nie potrafią sobie zorganizować życia bez swej kobiety - ofiary.
Przechodzę nad
tego rodzaju ofiarą do porządku dziennego, bo są takie typy wśród kobiet i nic się na to nie poradzi.

Jest jednakże jeszcze inny rodzaj kobiet - te działają natychmiast lub, co wrażliwsze, z lekkim wyprzedzeniem. I pierwsze mówią "koniec filmu".
To kobiety mające wyczucie i nieprzekraczalne granice własnej godności. Porzucają pierwsze. I płacą za to cenę niewspółmiernie większą niż te
porzucane, zasługujące
w powszechnej opinii na współczucie i pomoc. Te są biedne. O ile bowiem kobieta po rozstaniu ze swym mężczyzną staje się czymś w rodzaju "gorącego towaru" i niepożądanego towarzystwa, o tyle kobieta, która ma odwagę sama zerwać nieudany związek staje się towarzysko postacią z horroru: boją się jej panie z powodu mężów, boją cnotliwi mężowie takich koleżanek.

To oficjalnie. Bo "pocieszać" każdy ze znajomych panów rad by z całego serca i największej dyskrecji.
Rzecz jasna rozróżnienie "lepiej być porzuconą czy porzucającą" potraktowałam skrótowo, wszak nie o socjologiczną rozprawę tu chodzi. Osobiście z dwojga złego wolałabym
wyjście trzecie, czyli po prostu zgodne i udane małżeństwo. Podobno się zdarzają i nie jest to tylko sprawa tolerancji oraz przymykania oczu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto