Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

LGP w skokach: Austria nie pozostawia rywalom złudzeń

Dawid Bożek
Dawid Bożek
Tadeusz Mieczyński, CC3.0
Drugi w tym sezonie konkurs wygrała ekipa Austrii. Na skoczni w Hinterzarten okazała się ona lepsza od reprezentacji Japonii i Niemiec.

Na podium sobotnich zawodów mieliśmy okazję zobaczyć tę samą trójkę, która, zaopatrzona w kwiaty i puchary, pozowała do zdjęć fotoreporterom pod skocznią w Courchevel. I podobnie, jak we Francji, między tym właśnie trio toczyła się walka o końcowy triumf. Niestety wczoraj nie byliśmy świadkami ciągłych roszad wśród najlepszych po każdej grupie zawodników, co sprawiało, że konkurs wydawał się być bardzo przewidywalny. Austria, Japonia i Niemcy – to on dyktowały warunki gry.

Tym razem najlepiej swoją pracę domową odrobili Austriacy. Przed zawodami postanowili nie oddać w dziecinny sposób wygranej, jak to zrobili pięć dni wcześniej, dlatego zdecydowali się na małą roszadę w swojej ekipie. Zamiast Davida Zaunera, zdecydowano się na powołanie Gregora Schlierenzauera. A on szansę tę wykorzystał, oddając w swojej grupie jedne z najdłuższych skoków. Wypada tylko wyrazić ubolewanie nad brakiem aktualnego mistrza świata w niedzielnym konkursie, bowiem „Schlieri” został w piątkowych kwalifikacjach zdyskwalifikowany za nieregulaminowy kombinezon.

A miałby z kim walczyć, ponieważ nieoficjalnie najlepszym zawodnikiem sobotniego konkursu został Andreas Wank. Jednak nawet dobre skoki Niemca nie pozwoliły gospodarzom na wyprzedzenie Japończyków. Tylko Wank w swojej grupie był lepszy od reprezentanta Kraju Kwitnącej Wiśni – Yuty Watase.

Pewnym rozczarowaniem była postawa Słoweńców. Tylko na początku rywalizacji, za sprawą fantastycznego skoku Katji Pozun na 100 metr udało im się zabawić w czołówce. Tyle, że był to jedyny dobry akcent w wykonaniu podopiecznych Gorana Janusa. Ogólnie rzecz ujmując, Robert Kraniec i spółka nie podbili dzisiejszym występem serc kibiców. Zamiast walczyć o miejsce na podium, kolejny raz miotali się w środku stawki. Wynik, owszem, był lepszy niż w Courchevel (tam, bowiem, zajęli 9. lokatę), jednak porażka ze świetnie, de facto, skaczącymi Kanadyjczykami, musi być trochę frustrująca. Wszyscy reprezentanci spod znaku klonowego liścia, zarówno panie, jak i (co zaskakujące) panowie, oddawali bardzo dobre próby. Ponadto udało im się uniknąć dyskwalifikacji, co zaprowadziło ich aż na czwartą pozycję.

Do udanych nie zaliczą tego konkursu również Norwegowie. O ile panowie solidnie wykonali swoje obowiązki (na szczególne uznanie zasłużył sobie Andreas Stjernen), o tyle panie niestety były tłem w rywalizacji. Tegoroczne zmagania kobiet w skokach (nie tylko w lecie, ale i w zimie) pokazują dość brutalnie (z pewnym, rzecz jasna wyjątkiem), że doświadczenie wcale nie idzie w parze z wynikami. Dość powiedzieć, że 28-letnia Line Jahr, a także 27-letnia Anette Sagen wyglądały wczoraj jak nowicjuszki, w porównaniu do swoich młodszych koleżanek po fachu. A warto wspomnieć, że ta druga była aż pięciokrotną z rzędu zwyciężczynią Pucharu Kontynentalnego kobiet (lata 2005-2009).

Weekend ze skokami narciarskimi w Hinterzarten powoli dobiega końca. Końcowy akcent to niedzielny konkurs indywidualny mężczyzn, który zaplanowano na godzinę 13.

Wyniki zawodów:

1. Austria - 1026.9 pkt
2. Japonia - 1000.8 pkt
3. Niemcy - 967.2 pkt
4. Kanada - 918.1 pkt
5. Słowenia - 911.9 pkt
6. Francja - 906.9 pkt
7. Norwegia - 893.6 pkt
8. Stany Zjednoczone - 867.5 pkt
9. Czechy - 428.3 pkt
10. Szwajcaria - 426.1 pkt
11. Włochy - 402.0 pkt
12. Rosja - 396.2 pkt

Sens organizacji konkursów mieszanych – komentarz autora

Jako że „miksty” na Adlerschanze były ostatnimi w tym sezonie letnim, pozwolę sobie na zdanie komentarza. Konkursy mieszane miały za zadanie urozmaicić rywalizację. Wśród wielu opinii nad zasadnością włączenia do kalendarza takich zawodów nie brakowało, rzecz jasna, głosów sprzeciwu, mówiące na przykład o tym, że niektóre reprezentacje będą mieć problem ze skompletowaniem odpowiedniego składu, a co za tym idzie, mniejsze szanse na dobry wynik w takich zawodach. Ponadto najlepsi i tak pozostaliby na czele, a słabsi mogliby pogrążyć się jeszcze bardziej.

Wbrew pozorom jednak pomysł Międzynarodowej Federacji Narciarskiej okazał się trafiony. Owszem, wielkich sensacji, jeśli chodzi o zwycięzców, po prostu nie ma. Jednak gołym okiem można dostrzec pewną roszadę w układzie sił – do głosu (za sprawą, oczywiście, pań) dochodzą Stany Zjednoczone i Kanada. To głównie dzięki żeńskiej części drużyny ekipy te mogą z powodzeniem walczyć, choćby o wejście do pierwszej ósemki – sytuacja zgoła odmienna od tej, jakiej moglibyśmy być świadkami w kontekście rywalizacji samych mężczyzn.

Do mistrzostw świata w Val di Fiemme pozostało siedem miesięcy. To dużo, biorąc pod uwagę zupełnie inne oblicza skakania na igielicie od prezentowania się na śniegu. Jeżeli jednak taki stan rzeczy, jaki zobaczyliśmy w Courchevel czy Hinterzarten się nie zmieni, we Włoszech może być ciekawie. Pytanie tylko, czy do tych zmagań dołączy reprezentacja Polski? Na razie nic na ten temat nie jest nam wiadome.
Znajdź nas na Google+

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto