Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Listy do M." - historia mojego zaskoczenia. Recenzja filmu

Katarzyna Markiewicz
Katarzyna Markiewicz
Podsumowanie jest krótkie: mamy przełom, a może raczej krok w dobrą stronę, w polskim kinie romantycznym.

Wybierając się do kina na nową komedię bardzo romantyczną, miałam już określone oczekiwania, do których przyzwyczaiły mnie dotychczasowe polskie produkcje tego rodzaju. Trudno się od tych przewidywań odciąć i wzbudzić w sobie przemożną ciekawość, kiedy na plakatach reklamujących nowy projekt znowu pojawia się pakiet stałych aktorów polskich seriali i komedii romantycznych. Ile historii o miłości można stworzyć, dysponując tymi samymi twarzami? Polskie kino komercyjne zdaje się pretendować do mistrza w tej dziedzinie.

Listy do M. to świąteczna opowieść o grupie bohaterów, którzy (na co dzień nieco zagubieni), w ten wyjątkowy czas poprzedzający Święta Bożego Narodzenia, odnajdują miłość.

Na korzyść filmu zdecydowanie nie działa oczywiste skojarzenie z brytyjską Love actually Curtisa. Nasuwa ono niemal natychmiastowo na myśl porównanie ze spektakularną klapą Wyjazdu integracyjnego, wzorowanego na amerykańskim Kac Vegas. Produkcje "inspirowane" zagranicznymi na ogół nie wychodzą nam na zdrowie, dlatego też nie spodziewałam się niczego ponad cukierkowatą, przesłodzoną i wyjątkowo nędzną kopię To właśnie miłość.

Mówiąc krótko: myliłam się. Okazuje się, że mamy przełom, a może raczej krok w dobrą stronę w polskim kinie romantycznym. Bo chociaż trudno stwierdzić, by polska wersja dorównywała w jakimś stopniu oryginałowi, to z pewnością przyznać trzeba, że to wyjątkowo sprawnie zrealizowana produkcja.

Czytaj dalej, zobacz zapowiedź filmu ->

Słoweński reżyser, Mitja Okorn, ma się czym pochwalić: film jest spójny, momentami naprawdę zabawny (co jest raczej rzadkie w polskich produkcjach tego rodzaju), z dobrą obsadą. Bawi szczególnie Maciej Stuhr (wyróżniający się tu niezwykłą umiejętnością opowiadania historii), Tomasz Karolak i Wojciech Malajkat. Mocną stroną komedii jest niewątpliwie dobry scenariusz.

Odrobinę męczy wątek postaci Agnieszki Wagner, skrzywdzonej królowej lodu, którą odmienia wigilijna obecność słodkiej, blondwłosej dziewczynki. Hitem natomiast jest przezabawna kreacja złego Mikołaja – dobra gra Tomasza Karolaka.

Świąteczna Warszawa u Okorna urzeka urokiem – zdjęcia, scenografia i ścieżka dźwiękowa to niewątpliwe perełki, i choć fabuła filmu nieco naciągana i przewidywalna, to ogólnie rzecz biorąc historia wciąga i bawi. Od czasu Nigdy w życiu nie było w Polsce tak udanej komedii romantycznej – oby to była dobra zapowiedź na przyszłość.

Do Wiadomości24 możesz dodać własny tekst, wideo lub zdjęcia. Tylko tu przeczyta Cię milion.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto