Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Maciej Werk: "Festiwal Soundedit wyróżnia się na tle innych" (wywiad)

Redakcja
Mike Spike Stent i Maciej Werk
Mike Spike Stent i Maciej Werk z archiwum Macieja Werka
Z Maciejem Werk, dyrektorem Międzynarodowego Festiwalu Producentów Muzycznych Soundedit, rozmawiałem m.in. na temat zmian w świecie muzyki na przestrzeni lat, zawodzie producenta muzycznego oraz o atrakcjach tegorocznej edycji Festiwalu.

Adam Sęczkowski: 24-25 października, w Łodzi, w Klubie Wytwórnia po raz szósty odbędzie się Międzynarodowy Festiwal Producentów Muzycznych Soundedit. Od pierwszej edycji świat muzyczny zmienił się. Jak w tych przeobrażeniach zmienia się działanie producentów muzycznych? Jak Pan wspomina pierwszą edycję Festiwalu?

Maciej Werk, dyrektor Festiwalu Soundedit: Nie wiem, czy od pierwszych edycji, przez te sześć lat, aż tak bardzo zmienił się świat muzyczny. Przeobrażenia w świecie produkcji muzycznej tak naprawdę mają miejsce, odkąd komputery stały się podstawowym źródłem zapisu, a studia nagraniowe - typowe, stare, analogowe i takie klasyczne - stały się pewnego rodzaju luksusem i są bardziej niedostępne, niż były kiedyś. Jest ich coraz mniej i są one po prostu coraz droższe. Z jednej strony mamy sytuację, która powoduje, że każdy w domu może sobie sam nagrać muzykę i każdy może tytułować się mianem producenta muzycznego. Kiedyś w tym wszystkim była większa magia. Z drugiej strony mamy dostatek dużych analogowych, tradycyjnych studiów nagraniowych. To nie chodzi o wielkość studia, ale bardziej o podejście mentalne do pracy. Rola producenta jest tutaj bardziej rolą pracy zespołowej niż siedzenia przy komputerze i klikania myszką. Wszyscy goście, którzy prowadzą u nas warsztaty czy przyjeżdżają, żeby odebrać nagrodę, podkreślają, że te zmiany wpływają również na tryb ich pracy. Są też mniejsze budżety nagraniowe, co w przypadku tych największych producentów jest odczuwalne również w ich wynagrodzeniach. Zmienił się system pracy, ale jednak, niczym w haśle festiwalu I AM THE SOUND, najważniejszy zawsze w tym wszystkim jest człowiek i nie ma to większego znaczenia, czy dobra muzyka powstaje na pluginach, czy na prawdziwych instrumentach; czy są to instrumenty wirtualne, czy też hardwareowe. Liczy się zawsze pomysł, jaką muzykę chce się grać.

Na co fani muzyki mogą liczyć w trakcie tegorocznego festiwalu?

- Jak zwykle na znakomite koncerty. Zespół Laibach otworzy tegoroczną edycję festiwalu Soundedit. W piątek 24 października w Klubie Wytwórnia rozpoczną swój koncert, który odbywa się w ramach trasy promującej ostatni album formacji "Spectre". Będzie to początek jedyny i niepowtarzalny, ponieważ zaprezentowane zostaną m. in. 3 utwory, które zespół Laibach zadedykował Powstańcom Warszawskim, a które ukazały się na płycie pt. "1 sierpnia 1944" sygnowanej przez Narodowe Centrum Kultury. Właśnie te utwory, związane z 70. rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego, rozpoczną koncert Laibacha i będzie to jedyny taki koncert na świecie. Potem na scenę wejdzie legendarny Karl Bartos, czyli współkompozytor najważniejszych, najbardziej przebojowych kompozycji formacji Kraftwerk. Następnie na małej scenie zaprezentuje się Jordan Reyne. Jest to dziewczyna, która była już w Łodzi na festiwalu Soundedit z zespołem The Eden House, a teraz będzie pokazywać, jak można jednoosobowo stworzyć małą orkiestrę używając tzw. looperów, czyli urządzeń, które zapętlają głos i nie tylko.

Drugiego dnia festiwalu Patrick Wolf, młody można by rzec, choć z dużym już dorobkiem brytyjski wokalista i multiinstrumentalista, zagra swój solowy koncert jedyny w tym roku w Polsce. Właśnie pracuje on nad nowym albumem. Potem pojawi się człowiek, o którego przyjazd na Soundedit starałem się od samego początku, czyli legendarny Lech Janerka. Zagra koncert bazując oczywiście na swoich wspaniałych tekstach, które będą miały kluczowe znaczenie, ponieważ ten koncert odbędzie się w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Ojczysty - dodaj do ulubionych”. Lech Janerka otrzyma także nagrodę Człowieka ze Złotym Uchem tuż po swoim koncercie, podczas krótkiej gali. Odbierze ją za szczególną wrażliwość muzyczną i kunszt słowa. To pierwsza taka nagroda w przypadku festiwalu Soundedit, lecz mam nadzieję, że nie ostatnia. Na gali, aby odebrać nagrody, pojawią się również Howie B., John Cale i Karl Bartos. John Cale, legendarny muzyk, współzałożyciel członek formacji The Velvet Underground, zagra z pewnością znakomity koncert. Na koniec, na after party, popis swoich umiejętności zademonstruje Howie B., producent i współpracownik m. in. Tricky’ego, Bjork i zespołu U2; zagra set didżejski.

Jak postrzegany jest festiwal Soundedit w Polsce i na świecie? Czym wyróżnia się Festiwal Soundedit na tle innych imprez?

- Festiwal Soundedit jest postrzegany w Polsce coraz lepiej. Myślę, że udało się po pięciu latach ostrej promocji wyrobić rozpoznawalną markę. Na świecie jest bardzo podobnie. W tym roku sami zgłosili się do nas dziennikarze z wielu magazynów brytyjskich i nie tylko, którzy chcą przyjechać i akredytować się na festiwal. W branży producentów muzycznych festiwal jest już znany. Nagroda Człowieka ze Złotym Uchem jest pożądana. Również agenci zespołów chcieliby, żeby ich wykonawcy pojawili się na Soundedit. W tym roku tak się zdarzyło, że właśnie to Patrick Wolf sam chciał zagrać u nas. To jest bardzo miłe, bo sztab ludzi pracuje przy tej imprezie od wielu lat i tak naprawdę promocja, jak na warunki, jakimi dysponuje festiwal, jest, moim zdaniem, naprawdę niesamowita i coraz więcej ludzi o tym festiwalu wie, coraz więcej osób chce tu przyjeżdżać. Mam nadzieję, że tak będzie przez najbliższych kolejnych sześć, a może i sześćdziesiąt lat.

Soundedit zdecydowanie wyróżnia się na tle innych festiwali. Tak naprawdę jest to bardzo kameralne spotkanie ludzi, którzy mają bardzo dużo do powiedzenia na temat muzyki i chcą podzielić się tą wiedzą, swoimi spostrzeżeniami z publicznością, która jest również bardzo żądna tych informacji. Jest to jedyne takie miejsce na świecie gdzie naprawdę można spotkać i porozmawiać, dotknąć niemalże, wielkich tego świata, którzy pracowali z największymi artystami, a nierzadko sami są wielkimi artystami. Wspomnę choćby Daniela Lanois’a, który był naszym pierwszym gościem, i pierwszym laureatem nagrody w roku 2009. Również wtedy zagrał specjalny koncert dla 100 osób w studio nagraniowym. To było naprawdę jedno z najbardziej fenomenalnych przeżyć muzycznych w moim życiu. Myślę, że nie tylko dla mnie, ale dla ludzi, którzy tam byli i mogli tak naprawdę zobaczyć, jak na żywo rodzi się prawdziwa muzyka.

Hasło Festiwalu Soundedit brzmi: „I Am The Sound”, „Jestem brzmieniem. Jestem dźwiękiem” Skąd się wziął ten motyw?

- Po prostu któregoś dnia przyszło mi to do głowy. Nie wiem, w jakim momencie, ale stwierdziłem, że jest to bardzo dobre hasło. Miało to miejsce przy trzeciej edycji festiwalu. Miało być jednorazowe, ale ono jest na tyle silne i na tyle odzwierciedla idee tej imprezy, że pozostało do dziś. Ludzie którzy przyjeżdżają opowiadają o sprzęcie, o mikrofonach o kompresorach, o pluginach, dochodzą to tej samej konkluzji, że to wszystko nie ma znaczenia, bo najważniejszy w tym wszystkim jest człowiek. Jeśli jest do tego jeszcze ze „Złotym Uchem”, to właśnie tworzy ten dźwięk i może śmiało powiedzieć, że jest dźwiękiem.
Gdyby mógł Pan wymienić trzech artystów, których chciałby Pan sprowadzić na Soundedit 2015 to byliby to … ?

- Chciałbym bardzo cały przyszłoroczny festiwal zbudować wokół postaci, o której myślę od samego początku, a nawet jeszcze wcześniej, niż od początku, bo jest to dla mnie jeden z ukochanych wykonawców i najlepszych producentów. Jest to Brian Eno. Ale na ten moment nie mogę nic więcej jeszcze powiedzieć. Jesteśmy po pierwszych rozmowach z mistrzem. Jak to się skończy, zobaczymy już niebawem.

Co roku odbywa się Gala wręczenia nagrody Festiwalu dla wybitnych producentów i artystów - „Człowieka ze Złotym Uchem”. Jaki jest „klucz wyboru” laureatów? Kto w tym roku odbierze statuetki?

- Klucz wyboru laureatów Człowieka ze Złotym Uchem jest subiektywny, bo nie ma kapituły. W pewnym sensie ja podejmuję taką decyzję jako dyrektor i pomysłodawca festiwalu. Kieruje się oczywiście wieloma aspektami; dostępnością danego artysty, który w danym momencie może przyjechać i tą nagrodę odebrać. Dwa razy wręczyliśmy nagrodę pośmiertnie. Raz, w pierwszym roku, uznałem, że Polakiem, który powinien tę nagrodę otrzymać, jest nieżyjący już niestety Grzesiek Ciechowski, który był jakby pionierem tej nowoczesnej produkcji muzycznej. Drugi raz zdarzyło się to w przypadku Martina Hannett’a który także był wielkim producentem. To się akurat zbiegło z przyjazdem Petera Hooka na festiwal Soundedit w roku 2010. Jest cała lista tych największych nazwisk, ta pierwsza dziesiątka, druga jeśli można stosować taki w ogóle ranking. Oczywiście numerem jeden jest sir George Martin, dla którego statuetka jest przygotowana od wielu lat i nadal jej nie odebrał, choć były takie plany. Rozmawiałem na ten temat wielokrotnie z jego synem Gilesem. Padł nawet pomysł, aby tę nagrodę wręczyć w Ambasadzie Polski w Londynie. Niestety, do tego jeszcze nie doszło. Mam nadzieję, że uda się nam to zrobić. To on tak naprawdę zapoczątkował całkowicie produkcję muzyczną, o której w tej chwili mówi się na festiwalu Soundedit.

Czy może Pan stwierdzić, że misją Festiwalu jest ukazanie roli producentów muzycznych i wskazanie, że bywa to zawód niedoceniany?

- Zdecydowanie misją festiwalu Soundedit jest ukazanie roli producentów muzycznych i wskazanie, że jest to zawód, profesja, tudzież pasja. Niestety, często jest niedoceniana w świecie, w którym dominują mp3 czy YouTube, czyli tak naprawdę często bardzo anonimowe podejście do muzyki. Gdy oglądamy obrazek i coś nam do tego obrazka gra, „plumka” można byłoby rzec, to nie interesuje nas nierzadko, kto gra i kto śpiewa, a cóż dopiero kto to produkował. W ogóle ten pomysł festiwalu wziął się od tego, że ja zawsze gdy kupowałem płyty, patrzyłem, kto je produkował. Dużo płyt kupiłem też z uwagi właśnie na producenta. Czasami były to płyty, które mnie rozczarowywały. Znam ludzi, którzy kupują płyty z uwagi na okładki. Ja często kupowałem płyty z uwagi na producenta i czasami były to płyty rozczarowujące jak powiedziałem, ale producent zawsze miał dla mnie duże znaczenie. To jest człowiek, który wyciska pewnego rodzaju stempel na tym wydawnictwie, na muzyce. Znając producenta możemy wiedzieć, czego się spodziewać po danej muzyce gdy np. producentem płyty jest Daniel Lanois czy Rick Rubin. Chociaż akurat Rick Rubin zaskoczył wielokrotnie w swojej karierze słuchaczy, choćby odkryciem na nowo Johnny Cash'a.

Uważam, że rola producenta w tych czasach bardzo istotna, bo jest wielu utalentowanych ludzi, którzy mają tak szerokie spektrum możliwości wyboru, że czasami sami zwyczajnie wariują. Potrzebują wtedy kogoś, kto powie im, że raczej powinni pójść w tym kierunku niż w tym, w którym chcieliby pójść. To jest oczywiście bardzo ważny aspekt, o którym można by rozmawiać godzinami. Ja mam nadzieję, że kiedyś festiwal Soundedit będzie trwał dłużej niż dwa dni. Zapraszam tymczasem do Łodzi na Międzynarodowy Festiwal Producentów Muzycznych Soundedit 2014 w dniach 24-25 października.

Dziękuję Panu za rozmowę.

- Dziękuję i zapraszamy czytelników Wiadomości24.pl

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto