Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Małżeństwa gejów - nie kosztem związku mężczyzny i kobiety

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Kilka miesięcy temu w Karlsruhe zapadł wyrok, który uruchamia efekt domina z niebezpiecznym dla małżeństwa rezultatem końcowym. Wolne związki wypierają instytucję małżeństwa. – Nadążamy za rzeczywistością - tłumaczą sędziowie.

Osoby wstępujące w związek małżeński bez oporów przyjmowały do tej pory życzenia płodności. Błogosławił ich Kościół, państwo, rodzice. Młodym małżonkom udzielano społeczny kredyt w postaci przywilejów licząc, że zwróci się on poprzez wkład rodzinny. Od nich zależy pomyślna i bezpieczna demograficznie PRZYSZŁOŚĆ - akcentowano. Sędziowie niemieckiego Trybunału przekreślili te oczekiwania - czy w dobrze pojętym interesie społecznym?

Rzeczywistość, na którą powołuje się trybunał to dwa tysiące dzieci żyjących pod skrzydłami związków partnerskich na kilka milionów wychowywanych przez małżeństwa. To zbyt olbrzymia dysproporcja, żeby nie mogła powstrzymać zmian na wypróbowanej konstrukcji prawnej - chciałoby się powiedzieć! Ale sędziowie kierują się nieznającą ustępstw logiką równości.

Niemiecki Trybunał Konstytucyjny za dyskryminację uznał nierówne traktowanie życiowo niezobowiązanych partnerów. - Wiele niemieckich małżeństw nie ma potomstwa, bo nie każde małżeństwo zostaje zawarte w celach prokreacyjnych - stwierdzili sędziowie. Decydenci doszli do prostego i ostatecznego w swej pragmatyce wniosku: Między instytucją partnerstw a małżeństwami nie ma różnicy, która uzasadniałaby faworyzowanie tych drugich. Przywileje przysługują małżonkom tylko wtedy, gdy nie dyskryminują osób żyjących w związkach partnerskich - czytamy w sentencji wyroku.Tendencja orzecznicza w największym kraju Unii wpłynie na strukturę rodziny w XXI wieku.

Początek

Zaczęło się od podważania "dyskryminacji" prawnej. Polski działacz gejowski, Szymon Niemiec skromnie i "logicznie" przekonuje (Wiadomości24.pl):

Nie chcę małżeństw homoseksualnych. Nie chcę prawa do adopcji dziecka. Nie potrzebuję wystawnej ceremonii w Urzędzie Stanu Cywilnego. Nie potrzebuję żadnych specjalnych przywilejów czy praw. Poczta, podatki, szpital, policja, prokuratura i sąd - na regulacji tych instytucji mi zależy!

Kilka lat wcześniej Prof. dr hab. Mirosław Nesterowicz, pracownik Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu objaśnił regulacje, na których zależy homoseksualistom w dziesięciu punktach. Nie wywarł wrażenia na gejach (artykuł Sz. Niemca datowany jest na wrzesień 2007 roku; eksplikacja prof. Nestorowicza ukazała się w 2004 r), ale spotkał się z uznaniem i aprobatą prawników. Nikt z grona wykładowców nie polemizował z artykułem "Dziesięć mitów prawnych gejów i lesbijek". Środowiska LGBT (polemika ukazała się na portalu "Homiki") agresywnie zarzuciły profesorowi kilka nieścisłości, nie wnosząc nowych treści. Postulowały za to grupową ochronę prawną swojej mniejszości.

W MICIE PIERWSZYM profesor omawia warunki odwiedzin w szpitalu partnera seksualnego i uzyskania informacji o jego stanie zdrowia. Kontrowersje wokół przepisów ustawy o zawodzie lekarza z 1996 r i ustawy o zakładach opieki zdrowotnej z 1991 r zamyka akt woli pacjenta, często sporządzany uprzednio. W każdej z tych ustaw pojawia się odpowiednia fraza: "... bądź za zgodą pacjenta", która eksponuje zasadę tłumaczoną przez profesora: prawa indywidualne są centralne.

MIT DZIEWIĄTY powiela niedomówienia o braku ochrony w procesie karnym. Prawo uwzględnia szczególne, pozamałżeńskie więzi emocjonalne. "Artykuł 185 kodeksu postępowania karnego pozwala sądowi zwolnić od złożenia zeznania lub odpowiedzi na pytania osobę pozostającą z oskarżonym w szczególnie bliskim stosunku osobistym, a więc gdy między świadkiem a oskarżonym zachodzi więź emocjonalna lub uczuciowa. Dotyczy to także par homoseksualnych." Gejom chodzi jednak o coś więcej; domagają się wyróżnienia własnych relacji na tle wszystkich innych.

MITY DRUGI i PIĄTY mówią o tym samym, co mit pierwszy. Profesor prostuje: do odbioru korespondencji oraz wynagrodzenia za pracę i innych dochodów można upoważnić każdą osobę poprzez złożenie odpowiedniego oświadczenia. Prawo bankowe z 1997 r. pozwala na prowadzenie rachunku oszczędnościowego dla kilku osób (tzw. rachunek wspólny), przy czym każda z nich korzysta z uprawnień posiadacza rachunku w granicach określonych w umowie. Niektóre banki oferują otwarcie wspólnego konta bankowego dla osób niepozostających ze sobą w stosunku pokrewieństwa. Jeśli natomiast jeden partner seksualny posiada rachunek bankowy, może drugiemu udzielić pisemnego pełnomocnictwa do dysponowania kontem.

Geje protestują, że małżeństwa mają troszkę więcej udogodnień w tym względzie, bowiem obowiązuje domniemanie: jesteś małżonkiem to prawie na pewno jest zgoda partnera. Tak pomyśli pocztowa urzędniczka. Może to i ważna - psychologicznie różnica - ale nie na tyle ważna, żeby interesowała ustawodawcę. Gej osiągnie to samo, co małżonek zadając sobie trud spisania pełnomocnictwa.

Dziedziczenie ustawowe także ustępuje rozporządzeniu osobistemu (ciągle powraca logika indywidualizmu prawnego). To MIT TRZECI: "Nie mamy praw dziedzicznych". Rzeczywiście testament można sporządzić - pisze Adam Bulanda, autor polemiki z prof. Nesterowiczem - ale praktyka taka nie jest w Polsce popularna. W dodatku - kontynuuje - trudno sporządzić poprawny testament pisemny. Pozostałe typy (administracyjny i notarialny) są drogie - twierdzi. Koszt sporządzenia testamentu sięga kwoty 150 złotych.

I znowuż prawna polemika epatuje wygodnymi, mało poważnymi w sensie prawnym tezami. Nie mam nic przeciwko ułatwieniom, ale pod warunkiem, że nie są one zasadniczym pretekstem do zmiany całej orientacji ustawodawczej.

Nie ma ograniczeń w kupnie mieszkania czy innych przedmiotów albo dokonywania darowizny (MIT CZWARTY). Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 8 października 1997 r. (sygn. I ACa 648/97) orzekł: "Strony (partnerzy homoseksualni), zgodnie ze swoją wolą, mogą nabywać na współwłasność w częściach ułamkowych ruchomości i prawa majątkowe. Są też uprawnieni do przeniesienia udziałów w zgromadzonym już majątku na rzecz współpartnera." Kwestie praw majątkowych albo spółdzielczych swobodnie regulują stosowne przepisy o przeniesieniu własności.

Przeciwdziałanie dyskryminacji w pracy przewidywał już - bez żadnych ingerencji UE - artykuł 11 3 kodeksu pracy z 1974 r. (MIT SZÓSTY). "Przywileje małżonków w prawie pracy np. prawo do wypłacania pensji bezpośrednio sobie, jeżeli drugi małżonek marnotrawi swoja wypłatę, prawo do renty, zasiłku, odprawy przy chorobach zawodowych, wypadkach przy pracy, etc., a także przywileje w systemie ubezpieczeń społecznych" (MIT ÓSMY) wynikają z dwóch założeń - które szerzej omawiam w dalszej części artykułu - o większej trwałości związków małżeńskich i o prokreacyjnym potencjale małżonków. Trzeba też uwzględnić, że firmy ubezpieczające kierują się specyficznymi przesłankami np. biorą pod uwagę wyższą wśród gejów fluktuację partnerską, zapadalność na określone choroby czy śmiertelność.

Jednostka a grupa

Ochrona dóbr osobistych (MIT SIÓDMY) nie zbiega się w definicji grupowej, co znacznie ułatwiałoby rozprawianie się z "miękką przemocą" wobec homoseksualistów. Skuteczności takiej ochrony nie można jednak odbezpieczać rozchwianiem równowagi między prawami indywidualnymi a grupowymi. Orientacji seksualnej nie definiujemy pozytywnie tak jak funkcji prokreacyjnej. Popęd seksualny nie interesuje prawodawcy. (Będę to szerzej uzasadniał w odniesieniu do samego małżeństwa). Jeśli tylko skuteczność miałaby być odpowiednią przesłanką ustawodawczą to można by skonstruować protekcyjne prawo dla wszystkich przypadków naruszenia czci albo integralności fizycznej. Dlaczego wyłączać spod takiego przywileju niepełnosprawnych, chorych na Parkinsona albo po prostu starych ludzi, których statystycznie lekceważy się częściej niż homoseksualistów?

Łatwo zauważyć, że prawa jednostkowe są prymarne w nomenklaturze ustawodawczej. Natomiast przywileje dotyczą grup zdefiniowanych pozytywnie (nie negatywnie i nie neutralnie), czyli takich, które wnoszą szczególny wkład w życie społeczne. Jaki wkład wnosi grupa homoseksualistów poza indywidualnymi talentami, które nie mają przecież ścisłego związku z orientacją seksualną, tak jak ma go wkład etniczny i religijny? Nadanie homoseksualistom szczególnego statusu byłoby niewytłumaczalnym i generującym chaos społeczny precedensem. Dlaczego innym grupom będącym w mniejszości nie fundować garnituru przywilejów łącznie ze zbiorową ochroną, choćby albo zwłaszcza niepełnosprawnym. Co z miłością osób biseksualnych, bigamicznych lub zakochanego w sobie rodzeństwa? Homoseksualistów niekiedy oburzają takie porównania, ale przeciwwskazania czy brak motywu dla uprzywilejowania związków, które nie wnoszą nic od strony społecznej łączy ich z nimi, tak samo jak namiętna i prawdziwa miłość, której nie sposób negować. Nie jest ona jednak i być nie może obiektem bezpośredniego zainteresowania ustawodawcy. Wkrótce zabudowalibyśmy podstawowe prawo jednostkowe masą rzeczywistych nierówności, czyli takich które bazują na nierównym traktowaniu identycznego wyposażenia lub jego zrównaniu. Absurdy i sprzeczności rozchwiałyby ładem społecznym. Nie musimy daleko szukać. W Wielkiej Brytanii konsekwentna i logiczna polityka równości wygenerowała takie sytuacje jak ta, że właściciele przykościelnej sali katechetycznej nie mają prawa odmówić goszczenia gejowskiego wesela a w Hiszpanii prawem równości chciano objąć także bliskie ludzkiemu genomowi małpy.

Uzasadnienie odmowy gejom "ich praw" nie jest małoduszne i bezsensowne. Nie twierdzę, że przeżycia, którym dają publiczne świadectwo są nieszczere (choć wątpię czy są realnym zmartwieniem wszystkich gejów). Nie chciałbym tylko dostosowywać rozwiązań społecznych do ich nastrojów i zbyt subiektywnych wątków, które są podciągane pod prawa cywilne. Może więcej uwagi i współczucia ze strony społeczeństwa wystarczy, ale nie dekretowanego i wymuszanego przez patetyczną retorykę.

Złożenie pełnomocnictwa lub oświadczenia zadośćuczyni wszystkim - oprócz podatkowych - oczekiwaniom homoseksualistów podsumowuje Profesor Nesterowicz:

Ustawa o związkach partnerskich nie musi regulować tego, co jest uregulowane. Jedyna regulacja, która obecnie nie jest korzystna dla par homoseksualnych w porównaniu z małżeństwem, to unormowania podatkowe (podatek od dochodów osobistych, podatek od spadków i darowizn). Nie jest jednak wcale pewne, czy tu musi zachodzić równość. Małżeństwo ma inne cele i wydatki, zwłaszcza związane z dziećmi.
Przeciętni Kowalscy poczytują żądania organizacji gejowskich za przejaw walki z dyskryminacją. To nieprawda. Funkcjonowanie gejów regulowane jest wystarczająco przyjaźnie na poziomie jednostkowym. Homoseksualne związki najzwyczajniej przynależą do całej puli ludzkich relacji, które mieszczą się poza małżeńskim uprzywilejowaniem, ale nie są przez to w żaden sposób dyskryminowane.

Żądania homoseksualistów wydają się zrozumiałe dopiero z poziomu mentalności. Chcą być tacy sami - normalni. Za sprawą repliki legislacyjnej, jak za pomocą rytuału magicznego pragną pozyskać przywileje płodności i heteroseksualne atrybucje w obrębie tej samej płci. Magia tu jednak niewiele może pomóc. Nie należy dawać wiary zapewnieniom o pragmatycznych motywacjach i ograniczonym charakterze ich żądań. Wszedłszy na jeden szczebel tej drabiny musimy uznać w całości motywację i logikę gejów. Upór w dążeniu do zatarcia różnic między własną kondycją a heteroseksualną może ustąpić tylko w drodze uznania związków homoseksualnych za małżeństwa.

Przyczyny ustawodawstwa małżeńskiego

Częstym argumentem w dyskusjach - w które włączył się Trybunał z Karslruhe - jest wskazywanie na istotę małżeństwa, którą ma być sama tylko - niespełniona w płodności i prokreacji - relacja dwojga ludzi. W układzie zaproponowanym przez sędziów prokreacja - nie zawsze małżonkom dostępna albo nieobecna z ich własnego wyboru - nie przemawia już za odrębnością instytucji małżeństwa. Prawo miałoby chronić związki wszystkich ludzi, niekoniecznie dwojga i tej samej płci.

To dość karkołomna konstrukcja antropologiczna. Jej niebezpieczeństwo polega na redefiniowaniu subtelnego materiału relacji pomiędzy dwojgiem intymnych partnerów charakteryzujących się płodnością na poziomie różnicy płci i podejmujących zobowiązanie wierności.

O legislacyjnych intencjach instytucji małżeństwa można opowiedzieć w pięciu punktach.

1. Założenia legislatury, czyli oczekiwania społeczne.
Ustanawiając instytucję małżeństwa nie wchodzimy z butami w ludzkie sumienia natomiast zakładamy, że uprzywilejowane pary będą się starały o potomstwo. Ma to walor transakcji: pary dostają przywileje, w zamian za wysiłek rozrodczy i wychowawczy. Takie jest założenie legislatury - świeckiej, jak kościelnej. Dlatego - na przykład - niepłodność jednego z małżonków może być powodem dla rozwiązania małżeństwa. Dobrze to ukazuje liturgia Kościoła, która w warstwie werbalnej od razu błogosławi płodność zawierających związek małżeński. W judaizmie małżeństwo bezpłodne albo bezdzietne jest synonimem przekleństwa. Najbardziej brutalnie postępuje islam. Niepłodną żonę można zastąpić kolejną. Katolicyzm stoi na stanowisku nierozerwalności małżeństwa. Płodność można sublimować (nie wykluczając jej, bo jest trwałym i niezastąpionym elementem małżeństwa), choćby poprzez adopcję.

Fakt, że nie wszystkie małżeństwa spełnią oczekiwanie legislatury nie umniejsza samego założenia. Polityka rodzinna jest sumą zachęt mobilizujących maratończyków, z których nie wszyscy dobiegną do mety. Jej zadaniem jest działać na korzyść statystyki rodzinnej i maksymalnie ją podbijać.

2. Potencjał biologiczny.
Otwartość na płodność to w rozumieniu legislacji potencjał posiadany przez małżonków. Prawo zwraca uwagę na minimum zdolności prokreacyjnych i wychowawczych nie określając warunków maksymalnych. Prawodawcy nie interesuje, że jakiś partner ma korzystny profil genetyczny a kobieta budowę ciała sprzyjającą zrodzeniu silnego potomstwa. Wychodzi od minimum, którym jest zasadnicza różnica płciowa, a można dopowiedzieć, że taka różnica gwarantuje leczenie płodności. Różnica pomiędzy związkami gejowskimi a małżeństwami polega na tym, że geje są niepłodni już na samym poziomie różnicy płciowej.

3. Ojcostwo i macierzyństwo.
Otwartość na płodność zawiera w sobie potencjał interakcji rodzicielskich w trójkącie ojciec, matka dziecko. Źródła małżeństwa tkwią w prawie rzymskim. Małżeństwo, czyli matrimonium - od "matka". Kobieta dzięki małżeństwu uzyskuje pewność ojcostwa dla swojego dziecka. Prawodawca w małżeństwie widzi najlepszą gwarancję trwałości triady ojciec, dziecko, matka, która gwarantuje pomyślny rozwój potomstwa. Małżeństwo wyklucza zatem przypadkowość prokreacji, ustala jej ład i zapewnia symbiozie matki i dziecka wsparcie najbliższe i najbardziej konieczne - ojca. Małżeństwo zobowiązuje ojca do opieki nad matką i dzieckiem.

4. Komplementarność psychiczna.
To następna właściwość konstytuująca płodność, ale w jej przedłużeniu w opiece i wychowaniu potomstwa. Prawodawcę interesowała do tej pory heterogeniczność relacji między małżonkami ze względu na jakość opieki nad potomstwem. Rozwój społeczny i psychoseksualny dziecka wymaga zróżnicowanego płciowo środowiska rodzicielskiego - relacji z ojcem i matką. Innymi słowy różnica płciowa generuje takie uzupełnianie się matki i ojca, które nazywamy komplementarnym. Daje ono pobudzenia relacji w triadzie, które umożliwiają lub sprzyjają identyfikacji płciowej potomstwa. Komplementarność płciowa jest więc rewersem różnicy płciowej. Charakteryzuje ją - przynajmniej minimalne a zarazem niedostępnie z pułapu homoseksualizmu - poczucie uzupełniania się, jedności i harmonii, które spływa z małżonków na całą rodzinę i społeczeństwo.

5. Ciągłość pokoleniowa.
Małżeństwo staje się filarem przekazu międzypokoleniowego i potrzeby filiacji. Dzieje się to w ten chociażby sposób, że chłopiec przenosi nazwisko swojego ojca. Ale chodzi o całe i najbardziej podstawowe dziedzictwo: między-płciowy profil relacjonowania się, rodzinną narrację, charakterystykę osobową i ludzką tożsamość.

Instytucja małżeństwa konstruuje na tyle szerokie ramy, żeby spontanicznie i bez przeszkód dwoje ludzi realizowało swoje zadania reprodukcyjne. Tak było do tej pory. Małżeństwu daje się przywileje po to, żeby szybko i trwale stało się rodziną. Wspiera się je w budowaniu stabilnego środowiska opiekuńczego i wychowawczego, wpisanego w najważniejszą (nie ma tak ważnej) strategię zastępowalności pokoleń. A jeśli te przywileje rozpatrujemy w kontekście więzi pomiędzy małżonkami, ich wzajemnej miłości to ze względu na większą całość, jaką jest rodzina.

Takie ustawodawstwo nie działa na poziomie uczuciowym, orientacji seksualnej czy całego bagażu interpersonalnego. Społeczeństwo konstruuje system prawny, który będzie odpowiadał za jego bezpieczeństwo, w tym przypadku demograficzne. Wychodząc ponad to legislatura zagubiłaby się, stałaby się ideologią, demontowałaby równowagę jednostka - państwo, uderzałaby w zasadę pomocniczości, chwiałaby podstawami sprawiedliwości społecznej, arbitralnie i chaotycznie dysponowałaby przywilejami. Co gorsza przydzielałaby je fanaberycznie. Jednym słowem uległaby anarchii i zatraciłaby swoją funkcjonalność, cel i sens.

Przywileje i dyskryminacja

Polityka równościowa relatywizuje instytucję małżeństwa, do którego przestajemy przywiązywać wagę - nie jest jedyne i wyjątkowe. Cele małżeństwa nie są już postrzegane jako ważne. A wysiłek wkładany, pomimo przeciwności, w podtrzymanie więzi, nie opłaca się. Są to następstwa wyparcia dyskryminacji pozytywnej. Dyskryminacja to inaczej różnicowanie. Jest dobre i złe różnicowanie, takie, którego celem jest wykluczenie. W dyskursie społecznym - za sprawą mediów - pozostało tylko to drugie. Zapomniano o wszystkich pozytywnych procesach różnicujących, dzięki, którym możemy wydobywać z ludzi ich bogactwo, różnorodność i tożsamość. Do nich należą różnice płciowe oraz różnice wynikające z orientacji seksualnej. Orientacje seksualne nie są sobie równe, choćby, dlatego, że jedne z nich prowadzą do niepłodności a inne nie.

Współczesne badania socjologiczne prowadzą do nie budzącego wątpliwości wniosku: małżeństwo jest najlepszym punktem wyjścia do stanowienia zdrowej rodziny (niedotkniętej patologią kryminalną, uzależnień, rozpadu) i opłacalną inwestycją całego społeczeństwa. Ta świadomość uzupełniona praktyczną obserwacją buduje niezbędny klimat mentalny wokół związku mężczyzny i kobiety. Jego przedłużeniem są przywileje. Bez przekonania o świętości, uprzywilejowaniu i wyjątkowości relacji mężczyzny i kobiety wiele znaczący wysiłek budowania heteroseksualnej rodziny straciłby na koniecznej dla dynamiki społecznej intensywności i zostałby wyhamowany.

Ustanowienie partnerstw jednopłciowych sprawia, że związek mężczyzny i kobiety nie byłby już jedyny w wymiarze publicznym, pierwszy - pierwszorzędny i najważniejszy. Zejście z pozycji numer jeden na pozycję drugą, współdzieloną z parami jednopłciowymi oznacza degradację.

Jak współdzielenie przywilejów prowadzi do wyzbycia się motywu do podjęcia wysiłku związanego z utrzymaniem małżeństwa i rodziny, tak hierarchiczna degradacja pustoszy mentalne postrzeganie małżeństwa.

Trzecim czynnikiem umniejszającym małżeństwa jest zanegowanie jego zasadniczej treści. Jeśli treść tę podepniemy pod każdy inny związek, to małżeństwo przestaje mieć znaczenie, gdyż jedyną różnicą, jaka pozostanie to formalny i czysto zewnętrzny podział na pary dwupłciowe i jednopłciowe.

Są więc trzy przyczyny gorszej sytuacji małżeństw po zalegalizowaniu związków jednopłciowych:
- unifikacja treści partnerskich (zrównanie definicji),
- degradacja mentalna i pod względem przywilejów,
- wycofanie motywacji do podjęcia wysiłku przypisanego małżeństwu i rodzinie (np. wierność, rodzicielstwo).

Przez fakt, że tożsamość mężczyzn i kobiet oraz trwałość ich związków znajdują oparcie i realizują się w publicznej sferze - gdzie sytuowane są centralnie - zmuszeni jesteśmy postawić granice dla różnorodności seksualnej, która siłą rzeczy wypchnęłaby je z pozycji centrum.

Rzecz nie w tym, żeby represjonować niepożądane zachowania seksualne i alternatywy heteroseksualizmu, które osłabiają więzi między ludźmi i ich nie budują, ale żeby ich nie upowszechniać kosztem związku mężczyzny i kobiety, skoro związek ten jest tak ważny społecznie, a społeczne wsparcie jest dla niego niezbędne.

Stajemy jako społeczeństwo przed wyborem między wsparciem dla podstawowej tożsamości kobiet i mężczyzn, w takiej postaci jak zarysowana powyżej (centralność w strategii społecznej, prymat mentalny i wyłączność pod względem przywilejów) a honorowaniem zasady heterogeniczności za wszelką cenę. Wyrafinowane koneksje pomiędzy polityką społeczną a tożsamością męską i kobiecą muszą być znacznie lepiej wyeksponowane. Inaczej przeoczymy podstawowe źródło kryzysu międzyludzkich więzi.

Co z tą rzeczywistością?

Trybunał jest konsekwentny. Skoro ustawodawca ustanowił związki partnerskie to uznał pewną logikę więzi międzyludzkich lub więcej - wizję człowieka. Trybunał nie wartościuje jej. Nie myśli o tym, czy jest ona korzystna dla społeczeństwa. Zmusza ustawodawcę do konsekwentnego podążania wyznaczoną - przez nowe ideologie lub wartościowe strategie przetrwania - drogą.

Nadążanie za rzeczywistością wcale nie musi oznaczać przystosowania się do niej, tym bardziej rezygnacji z jej współkształtowania. Wyroki sądowe na przekór szaleństwom i absurdom wpływały już w historii na zachowania i postawy. Zmiana postaw to istotna funkcja sądownictwa. Jeden z francuskich intelektualistów napisał, że musimy się, jako społeczeństwo pogodzić z faktem, iż większość dzieci rodzi się poza małżeństwem? Co gdy się nie pogodzimy i zaczniemy edukować na poziomie szkół, akcji lobbystycznych i legislacji?

Jeszcze kilka dekad temu palenie papierosów nie uważano za tak szkodliwe. Dzisiaj jest ono zakazane a zdrowotna polityka społeczna przynosi efekty. Regulacje prawne są w stanie wytworzyć klimat wyjątkowości wokół małżeństwa, wzbudzić w młodych ludziach motywację do podtrzymania więzi małżeńskich oraz zachęcić do korzystania z daru płodności.

Bibliografia:
1. M. Klein, Pisma tom 1. Miłość, poczucie winy i reparacja oraz inne prace z lat 1921-1945.
2. Z. Trybulski, Bibliografia prawa i postępowania cywilnego.
3. T. Jasudowicz, Prawa człowieka w sytuacjach nadzwyczajnych ze szczególnym uwzględnieniem prawa i praktyki polskiej.

Internet:
Dziesięć mitów prawnych gejów i lesbijek - Kosciol.pl
homiki.pl - ''Dziesięć mitów prawnych gejów i lesbijek'' - polemika
indymedia.org
innastrona.pl
Jestem gejem, oto czego naprawdę chcę

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto