Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marian Soros. Krótka historia antymesjanizmu

Marcin Stanowiec
Marcin Stanowiec
Dyskusja o antysemityzmie - do której nie przywykliśmy, bo była latami tłumiona - choć momentami szorstka, na blogu Mariana stała się trendy, na przekór teologicznej i politycznej poprawności. Kim może być i co takiego zrobił Marian Soros?

Enigmatyczna postać, dotąd chowana za story archiwaliów Frondy, wypłynęła wywołując spore kontrowersje. Pierwsza udana mistyfikacja Sorosa, w stylu Woody Allena, to antysemityzm, który najpierw rozjuszył a potem obnażył intelektualne deficyty, kliszowość i powtarzalność fanatyków poprawności zbudowanej ze zbieraniny różnych mitologii. Bloger Marian celnie dawał jej odpór obnażając pustkę.

Bożonarodzeniowe wyznania antysemity
Apostołowie piętnowali Żydów, czy byli antysemitami?

Plastikowość salonu - jak zauważa - sprowadza się do - ekscytowanej wiarą we własny światopogląd lub filozofię życia - ignorancji. Sprowadza się, na przykład, do niezrozumiałości zasad statystyki lub powielania błędów statystycznych. Motywem przewodnim filosemickiego skrzydła w dyskusji pod wpisem blogera było nawracanie do pytania: "Czy jeśli z jego bloku jakiś sąsiad okaże się złodziejem albo mordercą, to prawdziwe staje się stwierdzenie "w tym bloku mieszkają same szumowiny?". Kilku rzezimieszków na zamieszkałym przez 30 tys. mieszkańców osiedlu nie jest nadreprezentacją, ani rzeczywistą ani statystyczną, lub proporcjonalną - wyjaśniał M. Soros. Gdyby ich było bodaj 20 proc. (nie mówiąc o 60) - jak w przypadku Żydów w bankowości - to mielibyśmy wyraźne związki statystyczne. Porównywanie nadreprezentacji z niedoreprezentowaniem, niczym oksymoron, nie ma większego sensu, chyba że robimy to w celach propagandowych. Nie o taką odpowiedź chodziło. Nie o logiczną odpowiedź, ale o wrażenie empatii i kontrastu do prymitywizmu rzekomych antysemitów. Salon po wyłożeniu błędnej mądrości uroczyście tę swoją dobroć, zastępującą logikę, obchodzi, niemal jak Boże Narodzenie.

"W końcu znalazłem księdza i wiem o co chodziło z tą kurtką i okularami. Również życzę cierpliwości i miłości do każdego, kto w imię walki z "czymś" lub "kimś" szuka dziury w całym."

Epigoni poprawności politycznej bez chwili wahania przyznają sobie prawo do decydowania o publicznej obecności, wolności dyskursu i jego treściach. Działa to jak cenzura.

"() ktoś mógłby pomyśleć, że to, co Soros wypisuje ma jakąś wartość, albo wręcz że odzwierciedla naukę Kościoła. Tym bardziej, że on tam stara się wytworzyć jakiś wizerunek siebie jako niemalże mistyka, któremu sam Bóg zlecił misję."

Salon gada arbitralnie i niekompetentnie. Ktoś na to zwraca uwagę:

"Jeszcze jedno: nie jesteś kompetentny, aby decydować czy wpisy Mariana są zgodne mistycyzmem Kościoła katolickiego i jego nauczaniem społecznym. Nie jesteś teologiem z wykształcenia, ani teologiem duchowości. Wpisy Mariana dałem pod ocenę dwóm kolegom teologom. Nie znaleźli w nich nic, co mogłoby kolidować z teologią katolicką i nauczaniem papieży. Za kogo ty się masz ferując takie wyroki na Magdzie i na Marianie."

Koryfeusze pp (poprawności politycznej) uwielbiają pisać o sobie. Własnych przeżyciach, fascynacjach i rozczarowaniach odmiennym punktem widzenia. - Taki jest establishment i jego plankton - zgadzam się z Wildsteinem. Próżny i przewrażliwiony. Wierzy we własną dobroć i niepodważalność głoszonej tezy. Żeby jej bronić gotów jest zanegować prawo grawitacji.

Trwałość salonu

100 komentarzy pod wpisem Sorosa było jednak bardziej zróżnicowanych, niż dyktowała arogancka taktyka wykluczeń. Zmianie nastawienia do Sorosa z protekcjonalnego i pogardliwego na wnikliwe i dialogujące towarzyszyło dystansowanie się do płaskiego moralizowania, które, jak pisał Maupassant "z dziwki robi cnotę, a z cnoty dziwkę".

"Hiob po prostu nie zna się na tym temacie. Sam napisał zresztą, że się nie zna i nie rozumie. Nie mówię, że z każdym przecinkiem Mariana się zgadzam. Chodzi o to, ze On pewne sprawy syntezuje. To są poważne i niełatwe problemy. Warto się nad nimi pochylić. A Hiob tak: pan Soros pisze brednie, bo moja zona pracuje tam i tam itd. Nie są to dobre argumenty. To tak samo jakbym pod wpisem o zbrodniach niemieckich, skomentowała, ze to są głupoty, bo ja spotkałam tylko dobrych Niemców (To prawda. Już raz podałam ten przykład. Nie został zrozumiany)."

"Pan Soros jest wybitnym erudytą. Jako Katol z domieszką żydowskiej krwi doceniam to, co pisze i rozumiem, co pisze. Trudno nie godzić się z faktami. Też czytam wiele o planach depopulacji."

"Niezła naparzanka się zrobiła. Niepotrzebnie. Pan Marian Soros postawił tezę o nadreprezentacji Żydów w niektórych wpływowych środowiskach Zachodu, takich jak bankowość czy media. Hiob uważa, że samo rozważanie takiej tezy jest antysemityzmem. Co do tezy p. Mariana od razu powiem, że nie wiem, czy jest prawdziwa czy nie. Co do pozycji Hioba - nie zgadzam się. Jeśli uznamy, że są na świecie Żydzi, że poczuwają się do wspólnoty i że mogą mieć swoje interesy, to badanie ich wpływu nie jest antysemityzmem."

"Żydzi zawsze powodzenie w życiu, dobrobyt wiązali z wybraństwem i błogosławieństwem Boga. Stary Testament jest tym przesiąknięty. Niemniej, wybacz, ale co w tym złego? Ciągle twierdzę, że inne nacje, rasy i religie mogą robić to samo. Skoro nie czynią tego- znaczy to, że mają inne priorytety. A skoro inne - to w czym rzecz?".

"Za zbrodnię w Jedwabnem odpowiadali konkretni ludzie, którzy tej zbrodni dokonali. Ja jako Polak do odpowiedzialności się nie poczuwam i uważam, że prezydent nie miał ani prawa, ani za co przepraszać. Podobnie jak Icek Goldblum z Tel Avivu nie ma ani powodu, ani prawa przepraszać w imieniu narodu Żydowskiego za zbrodnie Morela. Bo to Morel za te zbrodnie odpowiada a nie wszyscy Żydzi!"

"Ten termin: mesjanizm laicki, wydaje mi się dosyć efektownym określeniem pewnych postaw"

W komentarzach królowały też retorsje. Odzierano Mariana z jego wcieleń. Okazywał się najgorszym filo- i antysemitą. Był dla niektórych Żydem. Żydem Endeckim (ofiarą endecji?). Żydem trojańskim (koniem trojańskim, marranem, Torquemadą, żydowskim odszczepieńcem). Marian Soros to klasyczna żydowska agentura - pisano.

"Wszystko się zgadza, jeśli antysemita to Żyd i stąd ów "Soros", chyba, ze jest pan prowokatorem. Chociaż Pański pogląd na Jedwabne może wskazywać, ze jest Pan Żydem, propagującym pogląd polskiej odpowiedzialności za typowy mord niemiecki."

"Hej, panie Sorosie, Pan naprawdę jest Żydem i stad ja o zupie, a Pan o d..."
"Znam kogoś, kto się nazywa Soros i wygląda jak na kolegi miniaturowym zdjęciu. Jest ta osoba z pochodzenia węgierskim żydem mającym kupę szmalu zagarniętego lub bardziej skradzionego w angielskich bankach, ma ona na swoim koncie wiele nieczystych sprawek jak np. najazd na Czechosłowację w 1968 roku. Mieszka na stale w USA odwiedza często Obamę jest socjalistą i twórca wielu nieczystych organizacji dążących do przeróbki USA z państwa kapitalistycznego na państwo socjalistyczno komunistyczne i mimo swojego podeszłego wieku myśli ze mając mamonę wolno mu uchodzić za Boga i za takowego się uważa. Więc tak naprawdę to kim właściwie kolega Soros jest. Bo mi to jakoś wszystko śmierdzi."

Przecież (Marian) twierdzi:

"Jeśli mam o coś pretensje to o to, że wina Polaków z Jedwabnego nie została udowodniona. Nie mieli prawa do obrońcy i do zapoznania się z dowodami. Natomiast... Uważam, że za zło, które uczynili nasi rodacy powinniśmy przeprosić. A już bezsprzecznie przeprosić, gdyby odpowiadało za nie NIEZMIERNIE dużo Polaków."

Między kolejnymi komentarzami fascynatów żydowskiej przebiegłości lub chamstwa - w zależności od punktu siedzenia - dało się słyszeć głos o niedoreprezentowaniu narodu wybranego w Arizonie, czy też innym stanie. Tłum biegł za Marianem, który solidnie zaimpregnowany na ataki i niechęć rozrzucał wokół siebie masę sprzecznych śladów i pogłosek. Pytanie, "po której Marian gra stronie i kogo Marian udaje: Żyda czy Polaka?" pozostawało bez odpowiedzi.

Skoro nie udało się nam zidentyfikować Mariana i poobracać z satysfakcją jego autentyczną tożsamością, to zastanówmy się: co też Marian chce nam przekazać? Może wtedy go dołapiemy.

*

Do tej pory myśleliśmy, że między filo- a antysemityzmem nie ma nic. Jest ogromna przepaść, w niej zaś przemieszcza się głuche echo, które musi się odbijać bez ustanku od nienawiści do Żydów lub od ich afirmacji. Była to sytuacja nie do zniesienia dla nie Żydów, których lokalizowano tu albo tu, jakby nie mogli być neutralni. Ten układ odpowiadał Żydom, ponieważ nikt poważnie nie zastanawiał się nad nimi. Cały intelektualny stosunek do Żydów musiał się pogrążyć w otchłani antysemityzmu dekorowanego szyldem nazizmu lub tym, co mają do powiedzenia o sobie Żydzi sami - w masowych produkcjach dokumentalnych, fabularnych, prasowych etc. Wartość pierwszego jest tym czym jest: karykaturą. Wartość drugiego nie transcenduje ram propagandy.

Holokaust sprawił - chcący i niechcący - że krytyka Żydów jest kojarzona źle. Jesteśmy ostrzegani, że z jej źródeł spływa ta sama trucizna nienawiści, która obezwładniała umysły i zorganizowała eksterminację narodu wybranego. Dyskusja z ideologami na poziomie historycznym jest zablokowana, ponieważ wszelkie umniejszanie holokaustu - w tym poza historyczne, np. moralne i polityczne - jest zabronione. Oficjalnie nieznane są źródła tej zbrodni. Ezoteryka hitlerowska jest tylko manifestacją celów, które nie zdołaliśmy jeszcze udokumentować. Możemy się ich tylko domyślać.

Marian wyszedł od zasady fundamentalnej, której autorem jest kto inny. Hugo Steinhaus, wrocławski matematyk, powiedział: antysemityzm to fałszywy wniosek z prawdziwych przesłanek. Uściślając, według Mariana nienawiść to kropka nad i. Niesłuszne dopełnienie walki o sprawiedliwość społeczną.

Czymże są przesłanki? Marian ujął je w frazeologiczny węzeł: mesjanizm laicki lub mesjanizm materialistyczny.

Mesjanizm czasów ostatecznych
Myśliciel Frondy nie jest oryginalny. Podobnie streścił fenomen żydowski Fiodor Dostojewski, który przewidział, dość trafnie, rozwój jego ewolucji. Zasługą naszego Mariana jest to, że odświeżył pojęcie, które jak ulał pasuje do opisu współczesnej rzeczywistości, a nie do końca ją wyczerpywało w czasach wielkiego pisarza. Gratuluję Marianowi refleksu, bo Żydzi jak ognia unikają wyznań autora "Zbrodni i kary". Niewznawiane pamiętniki z zesłania musiały być odczytywane przez Sorosa z solidarnościowych skryptów, które rozprowadzano w reakcji na KOR-owską uzurpację. Pytanie: czy wydobył je dzisiaj, przekazali mu je rodzice, czy też jest tak stary jak Solidarność? Te dociekania zostawiam Adamowi K. (inny bloger).

Teraz Marian musiał się zastanowić nad mechanizmem władzy. Znał jej filozoficzne źródła. Poznał, co ją napędza, jaki los. Nad pytaniem jak ją sprawują Żydzi i czy ją sprawują, nie trzeba się wiele zastanawiać. Wystarczy poznać historię. Marian musi ją lubić. Zapewne jego biblioteka ugina się od sufitu do podłogi pod woluminami, z których najcenniejsze traktują o dziejach starożytnych imperiów. Z nich Marian wyczytał o zabijaniu żon na oczach mężów, kastracji wojowników i niewolnictwie, którego istotą jest brak wolnej woli. Z mniej drastycznych środków kontroli mogła zapaść Marianowi w pamięci sztuczka z mitologizowaniem własnej rasy, z której to jakby Marian sam dyskretnie korzysta. Niech was nie przeraża dysonans. Tu barbarzyńcy wysadzający w samolotach szefów rodzinnych przedsiębiorstw. Z drugiej strony trzęsący się nad demokracją staruszkowie w osobie nieżyjącego Marka Edelmana. Marian musiał pokonać wiele takich mentalnych barier zanim doszedł do wniosku, że wszechświatowe imperium, któremu do szczęścia brakuje tylko prześladującej oligarchów Rosji i szeleszczących groźnie juanami Chin różni się od tych, które pojawiają się na kartach wysuszonych papirusów.

Kolejny krok, Marian, postawił w kierunku weryfikacji zaniechanej, a konto zwalczania rasizmu, tezy o nadreprezentacji. Historycznie zdyskwalifikowana musiała Mariana uwieść statystycznie. Marian wiąże odpowiedzialność z absolutną większością. Jest więc bardzo ostrożny. Związek statystyczny mieści się wszak w przedziale 0,05 w górę. Jak pisze, źródła żydowskie wspominają, a czasami chełpią się z posiadania Hollywood (por. afera Gibsona i Marlona Brando), banków, prasy i telewizji. To prawda. I w naszej poczciwej Gazecie Bankowej przeczytamy, że 60% najważniejszych stanowisk (właścicielskich) mają w swoich rękach Żydzi. Konkluzja stąd taka, że nadreprezentacja powinna prowadzić do odpowiedzialności. Z tego można wnosić, że Marianowi nie przeszkadza dominacja Żydów w pewnych kluczowych dziedzinach życia społecznego, ale użytek jaki z tej reprezentacji robią. W myśl starej chrześcijańskiej zasady, że ktoś rządzić musi, i że lepiej by to był ktoś rozumny. Choć "niepokojące" dane statystyczne są dostępne, i to ogólnie, to nikt z nich nie robi użytku, takiego, jakiego życzyłby sobie Marian. No bo jak tu wypominać Rothschildowi, że Liberacion opróżnił z pro palestyńskiej redakcji. Gdybym był Polakiem to raczej w Życiu Warszawy nie zatrudniałbym Rosjan z KGB-owską przeszłością. Ale problem pozostaje - twierdzi Marian - ponieważ nadreprezentacja drastycznie łamie transparentność demokracji i zasady sprawiedliwości społecznej.

"Problem jest naprawdę złożony. Finanse i komunikacja społeczna są ściśle związane z transparentnością. Jak sobie wyobrażasz relację z konfliktu palestyńsko-izraelskiego skoro w mediach zasiadają Żydzi. Będąc Żydem serce miałbym po jedynej właściwej stronie."

Utwórzmy parytety etniczne w mediach - proponuje bloger. Wtedy będzie sprawiedliwie. Niech Żydzi pozwolą na parytety etniczne w mediach!

Parytety
Ponieważ wokół odpowiedzialności narobiło się sporo zamieszania i to śmierdzącego, kojarzonego ze zbiorowym pociąganiem narodów do winy, Marian uciął krótko dyskusję: To dlaczego przepraszamy za Jedwabne? Okazało się, że "poprawność polityczna w mętnej wodzie ryby łowi". Mamy kilka poziomów odpowiedzialności: karną, moralną, historyczną, społeczną, z których nie każdy do wszystkiego można stosować. Jedwabne to przykład wzięcia odpowiedzialności moralnej. Nadto obowiązują zasady egzekwowania takiej odpowiedzialności. Jedną z nich jest wzajemność, nie tylko moralna, także etniczna. Nasz Soros wzywa bezczelnie Żydów do samoograniczenia. Choćby swojej obecności w środkach masowego przekazu. Etniczna osmoza zatruwa środowisko społeczne. Osoby publiczne pochodzenia żydowskiego zwolnione są z deklarowania swojej kulturowej proweniencji. Dla Mariana ma ona zasadnicze znaczenie, ponieważ kategoria etniczna obok płci i religii najwyraźniej wyznacza postępowanie i wyjaśnia intencje. Lepiej znamy preferencje polityczne i społeczne ludzi, kiedy wiemy coś o ich etnicznej tożsamości. Jej ukrywanie zaciemnia obraz demokracji i czyni ją strukturalnie niebezpieczną. Weźmy za przykład stosunek do zbrodni Izraela, paraliż sankcji ekonomicznych i politycznych.

Marian musiał za wszelką cenę wyprowadzić swoją refleksję z tego ślepego tunelu, na końcu którego złowieszczo pojawiał się Adolf Hitler i Leszek Bubel oskarżający Jana Pawła II o żydowskie pochodzenie. Radykalizowanie krytyki pod adresem Żydów - wbrew życzeniu jej autorów lub na ich życzenie - z marszu ustawiało około żydowską refleksję na pozycjach straconych, antypodach cywilizacji.

Tak to Marian Soros odświeżył "antysemityzm" i wydobył nowe treści z puli żydowskiej oraz spróbował uwolnić je od ideologicznych obciążeń. Zabrał się żwawo do analizy metody filosemityzmu, którego przedstawiciele są dla niego jak ślepe kury dziobiące ziarno na chybił trafił. Radykalizują i w kółko powtarzają te same zdyskwalifikowane na polu logiki tezy. Jedne porządki odnoszą do drugich bez żadnego związku. Na przykład odpowiedzialność moralną zmieszali z błotem aroganckiej odpowiedzialności karnej. Żydzi mogą wymagać przeproszenia za Jedwabne, ale gdy Polacy domagają się przeprosin za działania partyzantki żydowskiej nazwane to zostaje "morderstwem w odwecie".

**

Jaki jest cel obrony krytyki skierowanej pod adresem Żydów. - Naród wybrany nadużywa władzy. Marian broni, więc, ludzi - którzy są manipulowani, zastraszani, kaleczeni - przed przemocą i terrorem. Władza Żydów jest poza kontrolą społeczną i nosi wszelkie znamiona niesprawiedliwej dominacji. Gdy odrzucimy refleksję nad reprezentacją Żydów i wypaczeniem idei mesjańskiej to rozlejemy na geopolitycznym atlasie gigantyczną białą plamę i przestaniemy rozumieć rzeczywistość.

Marian być może jawi się sobie, jako mesjasz, który przynosi ulgę w niedefiniowalnym i nie ociosanym, bo jest to surowo karane, cierpieniu. Ponieważ władza Żydów jest anonimowa, autorytety teologiczne i moralne nie dorosły do jej nazwania i napiętnowania, boją się, albo po prostu wolą się z nią układać. Marian pochyla się nad Pismem świętym, w którym czyta, że Żydzi z królami żenić się będą i zasiadać na tronach (Sarkozy, Tymoszenko, Brown, Obama i Kaczyński po matkach itd.), rozmnożą się po ziemi jak ziarnka piasku (talmud zabrania liczenia populacji żydowskiej), paść będą narody rózgą żelazną. Autor bloga z Frondy, żeby przejrzeć metanoję wybraństwa zaglądnął nawet do Słownika chazarskiego Milorada Pavića, w którym mesjańska nuta powraca w obietnicy złożonej nawróconemu na judaizm kaganowi, wodzowi plemienia Turkmenów. Jest i w nim poetycko opakowany przez serbskiego pisarza fragment dedykowany obietnicy panowania nad światem. Szlomo Sand, opublikował książkę pod tytułem: The Invention of the Jewish People, (Wymysł istnienia narodu żydowskiego). Tam też jest mowa o Żydach - Chazarach. Jeszcze o tym Marian nie pisał. Z teologicznych konotacji warto wspomnieć o pomyśle na rozróżnienie równość/sprawiedliwość, które pojawiło się, kiedy w jednym z komentarzy zarzucono Marianowi, że Żydów uważa za nierównych chrześcijanom. Osobiście przypadło mi do gustu przypisanie Żydom nieodwołalnego wybraństwa. W duchu nauki Jana Pawła II.

Mimo tych krytycznych uwag warto śledzić intelektualne poczynania Mariana Sorosa. Kto wie, czy nie będziemy świadkami rewolucji wywołanej przez konspiratora. Jakże śmiertelna może się okazać dla materialnej wizji wybraństwa analiza blogera.

***

Z wszystkich dotychczasowych ustaleń wynika, że za pseudonimem Marian Soros kryje się Adam Michnik. Był KOR-owcem. Miał więc dostęp do pamiętników Dostojewskiego. Jest też rusofilem i historykiem. Włada autorytatywnie jak w starożytnych państwach - miastach. I musi mieć już dość tej poprawności politycznej w swojej gazecie.

Na pytanie "Jak w takim razie proponuje Pan rozwiązać problem żydowski?" Marian odpowiada w bardzo zbliżonym do Michnika tonie: "Nie ma problemu żydowskiego. Żydzi chcieliby żeby był problem żydowski, bo wtedy mogliby walczyć z antysemityzmem, a nie z wysuwanymi pod ich adresem zarzutami. Jest problem nadreprezentacji, albo z polityką parytetów etnicznych lub z przewagą jednych nacji nad drugimi, czyli z niesprawiedliwością."

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto