Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na miłość nigdy nie jest za późno - o filmie "Piąta pora roku"

Redakcja
Marian Dziędziel i Ewa Wiśniewska na plakacie filmu "Piąta pora roku".
Marian Dziędziel i Ewa Wiśniewska na plakacie filmu "Piąta pora roku". materiały prasowe
Zaletą festiwali filmowych jest możliwość obejrzenia na nich filmów, których na próżno szukać w repertuarze codziennym kin. Chwała zatem organizatorom 10. Festiwalu Filmów NieZwykłych w Sandomierzu za pokazanie filmu Jerzego Domaradzkiego.

"Piąta pora roku" Jerzego Domaradzkiego trafiła na ekrany (choć należałoby raczej powiedzieć: miała premierę) w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 2012 roku. Od tego czasu uzyskał nominację do Polskiej Nagrody Filmowej Orła w kategorii: Najlepszy dźwięk dla Michała Żarneckiego i nagrodę za najlepszą męską rolę główną dla Mariana Dziędziela na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Kairze. Ten znakomity polski aktor osobiście zaprosił widzów zgromadzonych w sandomierskim Domu Katolickim do obejrzenia tego jednego z najnowszych filmów ze swoim udziałem. Od razu trzeba powiedzieć, iż jego rola w "Piątej porze roku" odbiega zdecydowanie od wizerunku Dziędziela stworzonego przede wszystkim w filmach Wojciecha Smarzowskiego.

Historia opowiedziana w tym filmie przez scenarzystkę Natalię Pryzowicz i reżysera Jerzego Domaradzkiego (autora m.in. "Zdjęć próbnych", "Wielkiego biegu" czy "Łuku Erosa") może wydawać się zwyczajna lub nawet wręcz banalna. Jednak wydaje się paradoksalnie, iż siła tego filmu tkwi właśnie w owej zwykłości i prostocie. Oto Wiktor, owdowiały, emerytowany górnik, hodujący gołębie (co na Śląsku jest zdaje się normą), grający także w dansingowym zespole muzycznym i górniczej orkiestrze. Ta orkiestra gra pewnego dnia na pogrzebie niejakiego Edwarda, artysty - malarza. I właśnie podczas tej smutnej uroczystości bohater kreowany przez Mariana Dziędziela zwraca uwagę na pogrążoną w smutku wdowę o imieniu Barbara (jak patronka górników). Ona też zajmowała się zawodowo, jako nauczycielka i dyrygentka chóru, muzyką, tyle że w przeciwieństwie do Wiktora, zwolennika klimatów disco polowych, jest miłośniczką Verdiego. Głównych bohaterów dzieli też wiele innych rzeczy, od wykształcenia zaczynając, poprzez kulturę bycia i obycie aż po ogólnie rozumiane doświadczenie życiowe. A jednak tych dwoje wyruszy w podróż nad morze: ona, by spełnić prośbę zmarłego męża i rozrzucić jego prochy w miejscu, gdzie się poznali; on - by odmienić swoją gołębiowo - dansingową rzeczywistość. Podczas tej typowej dla filmów drogi podróży czeka na bohaterów kilka wydarzeń, które pozwolą im się lepiej poznać i zbliżyć się do siebie. Uczucie, które między nimi powstaje jest może mniej romantyczne niż wcześniejsze miłości (młoda Barbara związała się z żonatym Edwardem, zrywając więzy ze swoimi najbliższymi), jednak z pewnością dojrzalsze, bardziej świadome i odpowiedzialne. Niejako przy okazji autorzy filmu pokazują Polskę po przemianach społeczno - politycznych (rzecz dzieje się w 2011 roku), które doprowadzają do konstatacji, iż w mentalności naszych rodaków niewiele się zmieniło.

W "Piątej porze roku" mamy kilka dobrych rodzajowych scen satyrycznych, zabawne dialogi i aktorstwo na bardzo dobrym poziomie. Także w mniejszych i epizodycznych rolach, by wymienić choćby Teresę Szmigielównę, Agnieszkę Mandat, Leszka Lichotę, Bartłomieja Firleta czy Andrzeja Grabowskiego. W głównej żeńskiej roli oglądamy dawno niewidzianą w polskim kinie ostatnich lat Ewę Wiśniewską. Aktorka bardzo wiarygodnie gra Barbarę ukrywającą prawdę o swoim z pozoru szczęśliwym pożyciu z Edwardem, ale potrafi być również zabawna, choćby w scenie palenia skręta z harleyowcami. Komediowy talent prezentuje także Marian Dziędziel i robi to z ogromnym wdziękiem. Słowem: zobaczyć śmiejące się oczy tego aktora - bezcenne! A w dodatku Zdzisław Dziabas z "Domu złego" śpiewa takie piosenki, jak "Dziołchy" czy "Uda hoże" skomponowane przez Jerzego Satanowskiego.

Niezaprzeczalnym walorem filmu "Piąta pora roku" Jerzego Domaradzkiego jest romantyczny, sentymentalny (ale nie ckliwy) klimat, niezapomniana atmosfera, która pozwala nawet widzom, którym daleko ze względu na młody wiek do tytułowej jesieni życia, z sympatią spojrzeć na osoby starsze i przyznać im prawo do miłości. Film Domaradzkiego tę prostą, choć nie dla wszystkich oczywistą, prawdę w interesujący i strawny dla widza sposób pokazuje. Szkoda, że wciąż zbyt mało takich klimatycznych filmów powstaje. A że mogą się one, przy odpowiedniej reklamie i dystrybucji, okazać sukcesem dowodzi casus filmu "Miłość" Michaela Hanekego.

Masz ochotę spędzić wieczór w domu przed telewizorem? Nie wiesz, co obejrzeć? Sprawdź program tv!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto