Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na śmierć i życie. Dziennikarstwo obywatelskie w Korei Północnej

Tomasz Osuch
Tomasz Osuch
Stephan/Attribution-ShareAlike 2.0 Generic/flickr.com
Działają potajemnie, zawsze z narażeniem życia. Nie znamy ich prawdziwych imion, pewnie nigdy nie poznamy ich twarzy. Nie uczestniczą w konkursach i nie są nagradzani. Walczą na śmierć i życie z państwem zła - dziennikarze obywatelscy z Korei Północnej.

Wraz z nadchodzącą rocznicą śmierci Kim Dzong Ila oraz umieszczeniem na orbicie pierwszego północnokoreańskiego satelity, Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna kolejny już raz znalazła się w centrum zainteresowania międzynarodowej opinii publicznej.

Niestety informacje, które docierają do nas z tego odległego kraju są przeważnie szczątkowe, przemielone przez machinę komunistycznej propagandy lub pochodzące ze źródeł, których wiarygodności nie można do końca potwierdzić.

Zagraniczni korespondenci, opisujący wydarzenia w danym kraju, bazują zazwyczaj na informacjach uzyskiwanych i publikowanych przez lokalne media. Jednak w przypadku Korei Północnej, gdzie - poza ośrodkami propagandowymi - media w ogóle nie istnieją, dziennikarze zmuszeni są szukać innych źródeł informacji. Jednym z takich źródeł są bezpośrednie relacje mieszkańców Korei Północnej, którzy z niej uciekli bądź mają możliwość komunikowania się ze światem zewnętrznym.

Do tej kategorii zalicza się niewielka, choć powoli rosnąca grupa ludzi, którzy anonimowo, nie oczekując zaszczytów czy uznania, nieustannie narażeni na wielkie niebezpieczeństwo i działający w skrajnych warunkach, stają codziennie do nierównej batalii z krwawym reżimem Kimów. To jedyni w swoim rodzaju dziennikarze obywatelscy, którzy podjęli się próby ukazania światu prawdy o życiu w "kraju cichej śmierci", jakim zwana jest komunistyczna Korea.

Rimjin-gang - rzeka prawdy

Rimjin-gang to rzeka, która przepływa z północy na południe, przez Strefę Zdemilitaryzowaną przedzielającą od blisko sześciu dekad Półwysep Koreański. Od niej właśnie wziął swoją nazwę, wydawany pod auspicjami agencji Asia Press, magazyn Rimjin-gang. Pierwszy raz ukazał się w 2007 roku. Od tamtej pory media z całego świata opierają swoje doniesienia z Korei Północnej w dużej mierze na informacjach pozyskanych przez obywateli KRLD współpracujących z Rimjin-gang.

"Praca z tymi, którzy żyją 'w środku' jest tym, co sprawia opisywanie Korei Północnej możliwym. Takie podejście wydaje się być jedyną realną opcją" - mówi pomysłodawca i redaktor naczelny Rimjin-gang, Ishimaru Jiro. Jak zaznacza, "ludzie z zewnątrz próbujący rzucić nieco światła na Koreę Północną uderzają w ścianę, której po prostu nie można zburzyć".

Jak wygląda rekrutacja dziennikarzy obywatelskich z DPRK? Czytaj na kolejnej stronie --->
Właśnie na pracy z mieszkańcami komunistycznej Korei koncentrują się wysiłki dziennikarzy magazynu Rimjin-gang. Kontaktu z nimi szukają w Chinach, tuż przy granicy z Koreą Północną - w Autonomicznej Prefekturze Koreańskiej. Tam wśród licznej społeczności rdzennych Koreańczyków ukrywają się północnokoreańscy uciekinierzy. Większość z nich nie chce wracać do miejsc, z których przybyli i które kojarzą im się przede wszystkich z ogromem cierpień - śmiercią najbliższych, głodem i uciskiem ze strony władz. Niektórzy jednak decydują się na podróż powrotną do swoistego "jądra ciemności". Powodów jest wiele - pozostawili tam rodziny, przyjaciół lub najnormalniej w świecie tęsknią za domem. Często jednak wracają ze specjalną misją, misją ukazania prawdy.

"Pracujemy dla sprawiedliwości"

Każdy północnokoreański reporter Rimjin-gang przechodzi specjalne szkolenie. Wszystko zaczyna się od dyskusji mającej wyjaśnić mu dlaczego informowanie o tym, co dzieje się w Korei Północnej jest ważne i czy może doprowadzić do istotnych zmian. Następnie kandydat na DO zapoznaje się z zasadami etyki dziennikarskiej oraz tajnikami rzemiosła - uczy się przeprowadzania wywiadów, pisania materiałów prasowych, a wreszcie obsługi niezbędnych w pracy dziennikarskiej urządzeń - kamer, aparatów fotograficznych oraz komputerów. Nauka trwa od kilku miesięcy do nawet kilku lat. Po jej ukończeniu, reporter zaopatrzony w odpowiedni sprzęt wraca do komunistycznej Korei, by rozpocząć pracę.

Za dostarczane informacje, północnokoreańscy dziennikarze obywatelscy otrzymują niewielkie wynagrodzenie. Pieniądze nie są jednak najważniejszym powodem, dla którego podejmują się tego wyzwania. Zresztą żadne pieniądze nie odzwierciedlają ceny, jaką mogą zapłacić w wypadku zdemaskowania ich działalności. A ceną tą, jak w przypadku niemal wszystkich występków przeciw reżimowi, jest w Korei Północnej życie.

"Nawet jeśli nas w końcu złapią, wierzę, że nie będziemy tego żałować" - stwierdza w rozmowie z Rimjin-gang jeden ze współpracujących z magazynem północnokoreańskich dziennikarzy, występujący pod zmienionym nazwiskiem Lee Jun. "Niezależnie od tego, jak dużo o tym myślę, pracujemy dla sprawiedliwości" - dodaje.

Jak dziennikarze obywatelscy z KRLD przemycają prawdę? Czytaj na kolejnej stronie --->Życie - cena prawdy

Inaczej jednak patrzą na sprawę władze w Pjongjangu, stolicy Korei Północnej, dla których sprawiedliwość jest pojęciem raczej abstrakcyjnym. Nowy przywódca, Kim Dzong Un, który władzę sprawuje od niespełna roku, zaostrzył nadzór nad i tak już do granic możliwości uciśnionym narodem. Głównym obiektem zainteresowania służb bezpieczeństwa stali się właśnie uciekinierzy oraz przemytnicy - zarówno ci, którzy przemycają przez chińsko-koreańską granicę dobra materialne, jak i ci, których "towarem eksportowym" jest prawda.

O tym, że praca dziennikarzy obywatelskich w Korei Północnej staje się z dnia na dzień coraz trudniejsza świadczą chociażby statystyki. W 2012 roku liczba północnokoreańskich obywateli, którzy zdecydowali się na ucieczkę do Korei Południowej sięgnęła ok. 1400, co oznacza blisko 50-procentowy spadek w porównaniu z rokiem poprzednim, kiedy na południu Półwyspu Koreańskiego wolność odnalazło ponad 2700 osób.

Liczby te są istotne z jednego powodu - każdy reporter, który chce przekazać światu wiadomości na temat życia w Korei Północnej, z uwagi na brak dostępu do internetu i telefonii komórkowej, musi je osobiście wywieźć za granicę. Każda taka "wycieczka" to wielkie ryzyko. Ponadto wymaga starannego zaplanowania, niekiedy też sporych nakładów finansowych - trzeba przekupić urzędników, przewodników i strażników granicznych.

Najczęściej uczęszczane przez przemytników i uciekinierów trasy wiodą przez Amnok-gang, jedną z dwóch rzek oddzielających Koreę Północną od Chin. Najłatwiej - choć i to nie wyklucza możliwości utonięcia - jest się przedostać na drugi brzeg zimą, po zamarzniętej wodzie. Nadal jednak pozostaje się łatwym celem zarówno dla koreańskich jak i chińskich żołnierzy, nieustannie patrolujących tereny przygraniczne. Niestety także w Chinach na reporterów z sojuszniczej KRLD czyha wiele niebezpieczeństw. W razie wpadki i ewentualnego aresztowania, podobnie jak inni uciekinierzy, zostają odesłani z powrotem do ojczyzny, gdzie w najlepszym wypadku - jeśli nie uda im się wcześniej przekupić funkcjonariuszy bezpieki - zostaną skierowani do jednego z wielu północnokoreańskich obozów koncentracyjnych. Za każdego złapanego obywatela Korei Północnej, rząd w Pjongjangu płaci towarzyszom w Pekinie 100 chińskich juanów.

Jak wygląda Korea Północna, o której nikt nie mówi? Czytaj na kolejnej stronie --->Od lat Korea Północna pozostaje jednym z tych krajów, w których niemożliwa jest praca w pełni niezależnych dziennikarzy. W corocznych raportach organizacji Freedom House, oceniających poziom wolności mediów na świecie, KRLD stale zajmuje ostatnie miejsca. Jak czytamy w najnowszym raporcie, z maja 2012 roku, wolne media w Korei Północnej nie istnieją, "prasa działa jako tuba reżimu, dostęp obywateli do obiektywnej informacji jest poważnie ograniczony, a niezadowolenie jest zgniatane".

Bieda, głód, terror - codzienność północnokoreańskich DO

Przeważająca część informacji, jakie ukazują się na temat Korei Północnej w tzw. "mainstreamowych" mediach, dotyczy na ogół spraw wielkiej polityki - napięć na linii Pjongjang-Seul, powtarzających się zbrojnych prowokacji ze strony komunistycznej Korei, wreszcie jej nuklearnych ambicji. Niestety ta wielka polityka spycha na drugi plan kwestię praw człowieka, demokracji i swobód obywatelskich w KRLD.

Dzięki dziennikarzom obywatelskim możemy się jednak dowiedzieć, jak wygląda życie w Korei Północnej z perspektywy zwykłego obywatela. W 2000 roku światem wstrząsnął film dokumentalny pt. "Dzieci złego państwa". Ukazano w nim los tysięcy północnokoreańskich sierot, zdanych wyłącznie na własne siły, pozbawionych domu i jakichkolwiek perspektyw na przyszłość. Obdarte, brudne i ciągle wygłodniałe ukazują prawdziwą twarz ideologii Dżucze, wedle której Korea Północna powinna być państwem całkowicie samowystarczalnym. Nie ujrzelibyśmy tej twarzy, gdyby nie odwaga anonimowego reportera, z kamerą przemierzającego niedostępną dla zagranicznych dziennikarzy i turystów, zapomnianą przez świat północnokoreańską prowincję.

Wszechobecny w Korei Północnej głód nie dotyczy wyłącznie sierot. Nawet potężna, ponad milionowa armia boryka się z niedostatkiem żywności. To także wiemy dzięki pracy dziennikarzy obywatelskich. W ubiegłym roku, za sprawą publikacji w Rimjing-gang, świat obiegły fotografie przedstawiające grupkę północnokoreańskich żołnierzy - wyraźnie osłabionych i - wnioskując z wychudzonych sylwetek - skrajnie niedożywionych. Zdjęcia te stanowią ważne świadectwo powolnej destabilizacji splamionego krwią reżimu, nie mogącego już wyżywić nawet armii, będącej przecież gwarantem jego władzy.

Jak dziennikarstwo obywatelskie wpływa na Koreę Północną? Czytaj na kolejnej stronie --->Dziennikarstwo obywatelskie - nadzieja na zmiany

Nie można dziś jeszcze mówić o bliskim upadku komunistycznej dyktatury, jednak faktem jest, że Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna się zmienia. Jest to proces bardzo mozolny, uzależniony od wielu czynników politycznych i ekonomicznych, ale proces, którego nie da się już powstrzymać. Zdaniem ekspertów i znawców Korei Północnej, nieunikniony jest rozwój społeczeństwa obywatelskiego, które będzie domagać się głębokich reform i które w końcu sprzeciwi się terrorowi i bezprawiu władz.

Istotnym elementem wpływającym na społeczne i kulturowe zmiany zachodzące w Korei Północnej jest jej digitalizacja. Telewizory i radia obecne są w większości północnokoreańskich domów. I choć uzyskanie bezpośredniego, choćby za pomocą satelity, dostępu do mediów zagranicznych jest praktycznie niemożliwe, Koreańczycy z Północy z uwielbieniem oglądają na przykład telenowele produkcji południowokoreańskiej. Szczególnie młode pokolenie głodne jest czegoś nowego, innego niż bezustannie powtarzane przez państwowe ośrodki masowego przekazu filmy propagandowe, piosenki na cześć kolejnych przywódców i relacje z licznych parad wojskowych.

Nagrywane w Chinach, pirackie płyty z najnowszymi południowokoreańskimi filmami i programami rozrywkowymi, regularnie ukazują się na lokalnych targowiskach w całej komunistycznej Korei. Za ich rozpowszechnianie i posiadanie grożą wysokie kary, z więzieniem i karą śmierci włącznie. Restrykcje nie powstrzymują jednak nawet najbardziej prominentnych obywateli Korei Północnej. Tamtejsze elity, znudzone szarą codziennością, także poszukują rozmaitych atrakcji. Nie stronią od nich nawet funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, którzy sami często sięgają po "nielegalne materiały", które wcześniej skonfiskowali.

Tą samą drogą, wraz z powracającymi dziennikarzami obywatelskimi, do KRLD trafiają najbardziej szkodzące reżimowi materiały - książki, publikacje prasowe, filmy dokumentalne i różnej maści ulotki informacyjne. Dzięki wysiłkowi północnokoreańskich DO zwykli mieszkańcy komunistycznej Korei mogą poznać prawdziwe oblicze ich kraju i ludzi nim rządzących oraz chociaż po części zapoznać się z faktyczną sytuacją na świecie. "Mam nadzieję, że poprzez lekturę magazynu Rimjin-gang, nasi czytelnicy zrozumieją, że Korea Północna, kraj do tej pory ukryty za grubą zasłoną, jest w trakcie głębokich zmian" - mówi wspomniany już Ishimaru Jiro i jak zaznacza, "te zmiany są bez wątpienia wynikiem działania samych obywateli". Jak wiemy, wśród nich są także północnokoreańscy dziennikarze obywatelscy, walczący na śmierć i życie ze znacznie potężniejszym przeciwnikiem, walczący w imię prawdy i wolności słowa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto