Na tle konkurentów Hanna Gronkiewicz-Waltz wypada bardzo dobrze

Socjolog, prof. Andrzej Rychard, dyrektor Instytutu Filozofii i Socjologii PAN uważa, że w obecnej sytuacji Hanna Gronkiewicz-Waltz walczy przeciw wszystkim. W przypadku wyborów po referendum, będzie to już starcie z poszczególnymi kontrkandydatami. A na ich tle dzisiejsza prezydent wciąż prezentuje się bardzo dobrze - blisko 50-procentowe poparcie robi wrażenie - mówi prof. Rychard.

Zdaniem socjologa, jeżeli osiągnięcie wymaganej frekwencji waha się na granicy błędu statystycznego, decyzja o tym, czy pójść na referendum czy nie, może okazać się kluczowa. - Stąd – jak uważa profesor - nawoływania polityków związanych z Platformą Obywatelską: jeśli chcecie, aby Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostała na swoim stanowisku, to lepiej byłoby, gdybyście nie brali udziału w referendum. To wydawało się słuszną strategią Platformy, ale chyba obraca się przeciwko niej, bo spory procent warszawiaków deklaruje, że w niedzielę pójdzie głosować.

Instytut Badawczy ARC Rynek i Opinia przeprowadził dość ciekawe badanie. Jego wyniki wskazują, że aż 55 proc. spośród tych, którzy zdecydowali, że nie pójdą na referendum, motywują swą decyzję "niezauważeniem kandydata, który byłby lepszy niż obecna pani prezydent". Narzekamy - według socjologa, że to politycy upolitycznili inicjatywę referendalną, ale jednak sami warszawiacy nie są chyba lepsi - "ie biorą udziału w referendum z pobudek stricte politycznych".

- To dość racjonalna strategia, bo może oznaczać również mniej więcej tyle, że warszawiacy nie oceniają najgorzej pani prezydent. A już na pewno świadczy to o tym, że decyzję o pozostaniu w domu, podejmują świadomie. Warto jednocześnie zaznaczyć, że jeśli nawet Hanna Gronkiewicz-Waltz zostanie odwołana i odbędą się przyśpieszone wybory samorządowe, niekoniecznie wpłynie to negatywnie na jej ewentualną reelekcję – podkreśla profesor Rychard.

Jak akcentuje socjolog, na tle kontrkandydatów, obecna prezydent wciąż prezentuje się bardzo dobrze. Jej niemal 50-procentowe poparcie robi wrażenie, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że goniący ją Ryszard Kalisz, może liczyć na około 20 proc. głosów. A pozostali potencjalni przeciwnicy jeszcze mniej.

Pytany socjolog o to, czy publikowanie sondaży przed referendum może jeszcze w jakiś sposób wpłynąć na decyzję wyborców – odpowiedział, że "trudno ocenić wpływ takich publikacji na świadomość ludzi". Jednak – jak zaznaczył - społeczeństwo powinno być jak najlepiej poinformowane, dlatego nie uważa, aby publikowanie kolejnych sondaży było czymś złym. Problemem jest natomiast kwestia ich interpretacji, która nie zawsze jest tak jednoznaczna. I której nie zawsze podejmują się media - powiedział.

Ale mieszkańcy stolicy zawsze pozytywnie wybijali się na tle średniej frekwencji w wyborach krajowych. Tymczasem mamy wątpliwości, czy osiągnie ona w referendum próg 30 procent – mówi prowadzący rozmowę dziennikarz Kuba Dobroszek.

- W tym wypadku nie można frekwencji mierzyć w tych samych kategoriach, w których mierzymy frekwencję w wyborach parlamentarnych, czy samorządowych. W momencie, gdy nie pójście na referendum jest także formą głosowania, w tym przypadku na korzyść Hanny Gronkiewicz-Waltz, to również pozostanie w domu jest symbolicznym udziałem we frekwencji. Mam tu oczywiście na myśli świadomych wyborców – wyjaśnił socjolog Rychard.

Najważniejsza nauka dla polityków, z kampanii przedreferendalnej w Warszawie jest taka, że powstał nowy sposób na pobudzenie świadomości społecznej. A dyskusja na temat realnych problemów warszawiaków, która toczy się od jakiegoś czasu - jak uważa socjolog, prof. Andrzej Rychard - jest znacznie bardziej konstruktywna, niż kolejne przepychanki na najwyższych szczeblach partyjnych.

Stanisław Cybruch