Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na wariackich papierach. Jedzonko

Jadwiga Hejdysz
Jadwiga Hejdysz
Turkuć podjadek.
Turkuć podjadek.
Zbliżają się święta i coraz więcej na temat kuchni, potraw, wypieków i w ogóle odświętnego zastawienia stołu smakołykami. Nawet ja - nie przepadająca za pichceniem, nie mogę pozostać obojętną na aktualny temat.

Od czasu, kiedy pan Robert Makłowicz rozpoczął swoje podróże kulinarne po świecie, minęło sporo lat i przestałam już tego pana śledzić, bo teraz każde klikniecie pilotem wprowadza człowieka do super kuchni. Klikasz i masz! Gotowanie, smażenie, pieczenie i pichcenie, którego efekty konsumowane są dwojako: albo poza kamerą i należy się wtedy domyślać, że wyżerka dla obsługi studia oraz gości solidna, albo - kupka dziwności na środku wielkiego talerza, obowiązkowo przyozdobiona cudnie: a to kropelką czegoś tam, a to maźnięta pędzelkiem z czym innym, a to ozdobione patyczkiem, trawką, listkiem, piórkiem… W tym drugim przypadku goście wytwornie demonstrują zachwyt i z doświadczeniem koneserów, dzióbią sztućcami w talerze, póki operator nie zmieni obiektu prześladowań.

"Trynd" jest taki, żeby było oryginalnie, niebanalnie, a nawet egzotycznie, co jest sprawą o tyle trudną, że już krewetki - jak swego czasu stwierdziła odkrywczo pani Mołek - "w 2010 roku wszyscy jedzą krewetki na śniadanie, obiad i kolację". Ba! Nawet sushi zeszło pod strzechy i grupa nowoczesnych gospodyń wiejskich uczyła się je przyrządzać, żeby urozmaicić tegoroczny stół wigilijny. Jak znam życie i prowincjonalne sklepy - nie jest wykluczone, że płaty nori (do zawijania ryby) trzeba będzie zastąpić liściem chrzanu, a świeżą(!) rybę morską zastąpi kawałek swojskiej kiełbasy maczanej - dla elegancji i gęstości - w Adwokacie.

W przerwach miedzy jednym a drugim gotowaniem, gdzieś między reklamą cudownych leków, a ofertą wypasionych świąt za łatwą pożyczkę na egzotycznych plażach, popiskują jacyś nawiedzeni o dzieciach, dla których jedynym posiłkiem jest talerz szkolnej zupy, dopraszają się o paczkę makaronu dla biedaków lub sterczą w sklepach zbierając żywność dla rodzin niewydolnych materialnie, ale są to drobne, okazjonalne incydenty w porównaniu do "pogody dla bogaczy a’la television".

Tymczasem młody, genialny adept sztuki kulinarnej, stworzył mimo woli nadzieję i pomost między kuchnią dla ubogich a telewizyjnymi przysmakami i w ramach konkursu podał elegancko
karaluchy Jury nie przyznało pierwszej nagrody i to jest wyraźnie działanie na szkodę genialnego ucznia oraz ludzi, którzy chcieliby jeść tanio, a jednak wytwornie.

Jak się przyrządza karaluchy? Najpierw trzeba żywe zamrozić, potem usmażyć, potem zanurzyć w karmelu, nadziać na patyczki, patyczki wetknąć w połówkę cytryny, wszystko położyć na liściu figowca. Oczywiście dla ludzi o mniej zasobnym portfelu można połówkę cytryny zastąpić połówką ziemniaka, a figowiec - liściem kapuścianym, ozdobić wszystko gałązką pietruszki i… voila!

Można rzecz zgłosić do Unii Europejskiej, gdzie specjaliści zatwierdzą, iż - wbrew pozorom - jest karaluch zwierzęciem rzeźnym, (tak, jak ślimak rybą) i mamy szansę na zaspokojenie potrzeb żywnościowych dużej części społeczeństwa. Karaluchów ci u nas dostatek; wprawdzie pan Niesiołowski twierdzi, że są dla człowieka niestrawne, ale pan Niesiołowski zawsze wypowiada się tak kontrowersyjnie, że chyba można równo olać to co mówi.

Dla pewności jednak, żeby nie zaszkodziły na żołądek, należy zbierać karaluchy wyłącznie tam, gdzie nie wyłożono trutki, bo do zamrożenia nadają się tylko żywe. A idąc za ciosem - proponuję młodym geniuszom kuchni opracowanie receptury na przyrządzenie turkucia podjadka. Do podjadania oczywiście.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto